Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Cork - Wtorek, 10 lipca 2018, godz. 20:45
Liga Mistrzów - 1. runda eliminacyjna
Herb Cork City FC Cork City FC
    0 (0)
    Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    • 79' Kucharczyk
    1 (0)

    Sędzia: Radu Petrescu (Rumunia)
    Widzów: 5795
    Pełen raport

    Nowy sezon odCorkowany

    W pierwszej rundzie tegorocznych eliminacji do Ligi Mistrzów nie pierwszy już raz dane nam było podróżować do Irlandii. Choć kierunek to niezbyt interesujący, to z pewnością tańszy od pozostałych opcji, jakie mieliśmy do wyboru m.in. od Islandii, czy Wysp Owczych. Nie ma co jednak dywagować nad tym, na co nie mamy żadnego wpływu - trafiło się Cork i tam też trzeba było dotrzeć, aby dopingować nasz ukochany klub.

    Możliwości podróży było dość sporo. Jedni wybrali loty z Gdańska, Bydgoszczy, czy Wrocławia bezpośrednio na miejsce, inni kombinowali na przeróżne sposoby przez Dublin. Większość zdołała zamknąć opłaty za podróż w 1000 złotych. Na mieście dało się zauważyć przybywających legionistów głównie wieczorową porą, kiedy szukającymi otwartych knajp po północy byli właśnie warszawiacy.

    We wtorkowe popołudnie grupa fanów w białych koszulkach zaczęła gromadzić się w pobliżu fontanny Berwick. Około godziny 18 czasu lokalnego nasza blisko 250-osobowa grupa ruszyła pochodem w kierunku Turner's Cross Stadium, mieszczącego się około dwa kilometry od miejsca naszej zbiórki. Irlandzka policja z bezpiecznej odległości obserwowała nasz pochód, aby tylko nie prowokować. Widać było podczas całej naszej wizyty w Cork, że dostali odgórne wytyczne, by trzymać się od nas z daleka.



    W drodze na stadion mijaliśmy pojedyncze osoby ubrane w barwy miejscowego klubu, ale były one mijane bez żadnej reakcji, z jedynie szyderczymi uwagami, bo trafiały się prawdziwe "wynalazki". W pobliżu stadionu przechodziliśmy koło pubu miejscowych, którzy byli w lekkim szoku patrząc na naszą grupę. Nas tymczasem mogło dziwić co innego - na jednej z trybun, tej znajdującej się na wprost naszego sektora, już ponad godzinę przed rozpoczęciem spotkania znajdowała się grupa kibiców nad flagą "Commandos 84", która prowadziła regularny, całkiem niezły doping. Nam przyszło jeszcze okrążyć stadion, a mianowicie mijać dwie alejki domostw leżących w bezpośrednim sąsiedztwie stadionu. Później zresztą spiker apelował, by polscy kibice uszanowali okolicznych mieszkańców oraz ich dorobek :).



    Wchodzenie na nasz sektor było naprawdę sprawne. Odesłane z kwitkiem zostały jedynie Janusze z Polski, którzy ostatnio kibicowali w ciepłych kapciach Adamowi Małyszowi i liczyli, że będą mogli wmieszać się w naszą grupę. Zamiast tego musieli kombinować, by wpuszczono ich na sektory miejscowych. U nas, nie pierwszy raz zresztą przy okazji meczu na Wyspach, takie osoby nie są i nie będą akceptowane. Zresztą Polacy pracujący w Cork już wcześniej zajęli miejsca na jednej z trybun prostych, gdzie wywiesili flagę "Polish Fans Cork". Ta zresztą jeszcze przed rozpoczęciem spotkania w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęła, o co miejscowi zaczęli później lament w Internecie.



    Przyjazd Legii wzbudził spore zainteresowanie biorąc pod uwagę popularność piłki nożnej w Irlandii. Na trybunach niewielkiego stadionu w Cork stawiło się blisko 5,8 tys. widzów - przy niewielkich buforach, komplet. Nasz sektor znajdował się pod dachem na niskiej trybunce za bramką (St. Anne's End). Niestety trudno było dobrze wyeksponować na nim przywiezione flagi. I tak w pierwszej połowie reprezentacyjna "Legia" rozłożona została na krzesełkach, a w drugiej połowie w tym samym miejscu wyeksponowana została flaga "Legia Fans". Ponadto na dole sektora trzymane w rękach były trzy transparenty "Klima trzymaj się!", "Ś.P. Brunek" i "Gazownik PDW".

    Kibice Cork wystawili dwa młyny. Główny znajdował się naprzeciwko nas i tam dopingowali zdecydowanie najlepiej przez niemal całe spotkanie, co normalnie wcale nie zdarza się miejscowym na meczach ligowych. Ponadto kilka razy odpalali jakieś niewielkie świece dymne. Drugi znajdował się na sektorze obok nas, ale ożywiał się sporadycznie. Trochę niewielkich flag klubowych, w tym tęczowe płótno, wisiało na trybunie bocznej. Na drugiej trybunie bocznej ponapinał się jeden z sympatyków poznańskiego Lecha, za co usłyszał kilka słów na temat swój oraz tego, co za młodu wyprawiał z nim brat i ojciec. Później brodaty schował się w tłumie, nie chcąc narażać się na dalsze pociski.



    Nasz doping stał na przyzwoitym poziomie, tym bardziej biorąc pod uwagę brak bębna. Może i czasami śpiewaliśmy zbyt szybko, może trochę rozjeżdżał się rytm, ale generalnie przez większość meczu dawaliśmy z siebie sto procent. Zdecydowanie najlepiej wychodziły nam długo śpiewane "Jesteśmy zawsze tam, gdzie nasza Legia gra...", czy "Nie poddawaj się, ukochana ma..." - szczególnie w końcowych minutach, kiedy nasi piłkarze wciąż nie mogli strzelić zwycięskiej bramki. Uczynił to w końcu "Kuchy King", który oczywiście doczekał się pochwalnej pieśni. W trakcie spotkania skandowaliśmy także "Pozdrowienia do więzienia", jak i pozdrowienia dla "Gazownika", który przebywa w irlandzkim areszcie.

    Po meczu podziękowaliśmy zawodnikom za walkę do końca i zaliczkę przed rewanżem, który we wtorek rozegrany zostanie przy Łazienkowskiej. Wraz z piłkarzami odśpiewaliśmy "Warszawę", po czym mieliśmy kwadrans do odczekania na opuszczenie trybun. Po wyjściu ze stadionu wspólnie przemaszerowaliśmy do centrum miasta, skąd każdy udał się w swoją stronę. Wieczorem lokalne bary i dyskoteki oblegane były przez legionistów, bowiem pierwsze loty powrotne mieliśmy zaplanowane dopiero na środowy poranek. Ci, którzy zdecydowali się na ciut dłuższy pobyt w Irlandii, mogli przekonać się, że... nie ma tam nic godnego uwagi. Miejmy nadzieję, że znacznie ciekawsze lokalizacje przyjdzie nam odwiedzić w kolejnych rundach.

    W drugiej rundzie tymczasem przyjdzie nam jechać do słowackiej Trnawy lub bośniackiej, a właściwie chorwackiej części, Mostaru. Słowacy, którzy są faworytem dwumeczu uzyskali nieznaczną, jednobramkową zaliczkę przed rewanżem w upalnym Mostarze. Zanim jednak przyjdzie nam żyć dalszą europejską przygodą, w sobotę czeka nas spotkanie o Superpuchar z Arką. "Śledzie" do stolicy tym razem nie przyjadą - zakazem wyjazdowym zostali ukarani po ostatnim finale Pucharu Polski na Narodowym. Ceny biletów na to spotkanie są naprawdę przystępne - od 10 złotych na Żyletę.

    Frekwencja: 5795
    Kibiców gości: 241
    Flagi gości: 2

    Autor: Bodziach