|
Trnawa, Słowacja - Wtorek, 31 lipca 2018, godz. 20:30 Liga Mistrzów - 2. runda eliminacyjna |
|
Spartak Trnava
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
| 1 (0) |
Sędzia: Roi Reinshreiber (Izrael) Widzów: 17204 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Dean Klafurić (trener Legii): Taki jest futbol... Przegraliśmy ten dwumecz w pierwszym meczu w Warszawie, a dokładnie w 93. minucie, kiedy straciliśmy drugiego gola. Moja drużyna pokazała dzisiaj, że może grać znacznie lepiej. Zawodnicy pokazali, jak walczą za klub. Jestem z nich dumny, bo walczyli do końca, mimo że gra toczyła się nie po naszej myśli. W pierwszej połowie straciliśmy jednego zawodnika, w drugiej kolejnego. Nawet kiedy graliśmy w osłabieniu, kontrolowaliśmy grę, stwarzaliśmy sytuacje i strzeliliśmy bramkę. Byliśmy bardzo blisko zdobycia kolejnej w samej końcówce. W ostatnich minutach podjęliśmy wiele ryzyka i nawet w ostatnich sekundach Carlitos oddał strzał, był bliski gola. Wygraliśmy mecz, ale przegraliśmy całą rywalizację.
Możemy dyskutować o czerwonych kartkach, ale zawodnicy byli bardzo zmotywowani i to jest normalne. Może druga kartka dla Vesovicia była zbyt dużą karą. Staraliśmy się przełożyć motywację na coś pozytywnego, ale się nie udało. Nie sądzę, żeby zawodnicy byli przemotywowani. Nie dokonałem zmian po żółtych kartkach. Staraliśmy się wpłynąć na Vesovicia, żeby bardziej uważał. Antolić był dla nas bardzo ważnym zawodnikiem na boisku, dlatego nie zszedł wcześniej. Być może byśmy awansowali, gdybyśmy grali 11 na 11. Na pewno byśmy pokazali większą jakość.
Nie powiem o czym rozmawialiśmy z prezesem Mioduskim w szatni po meczu. Co dzieje się w szatni, zostaje w szatni. Czy spotkamy się w piątek na konferencji prasowej? To nie jest pytanie do mnie.
Carlitos zaczął mecz na ławce. Taka była moja decyzja.
Radoslav Latal (trener Spartaka): Bardzo się cieszymy, mamy już wielki spokój. Potwierdziło się to co mówiłem wcześniej, że Legia jest bardzo silna. Przez pierwsze 15-20 minut byliśmy aktywni, staraliśmy się nie dopuścić Legii do sytuacji bramkowych. Później to zespół z Warszawy przejął inicjatywę, a my traciliśmy wiele piłek. Oczywiście, pomogły nam czerwone kartki, bo gdyby Legia grała w pełnym składzie, byłoby nam trudniej. W drugiej połowie Legia miała więcej sytuacji, grała bardziej ofensywnie. Mogliśmy lepiej zagrać w ataku i zdobyć gola, ale i tak pokonanie Legii to dla nas wielki sukces.
Inaki Astiz: Daliśmy z siebie wszystko, walczyliśmy o awans do ostatniej minuty. Nie zagraliśmy źle, wymienialiśmy podania pomiędzy liniami w środku pola. Jesteśmy lepszym klubem od Spartaka, jednak nie pokazaliśmy tego w pierwszym meczu. Dziś mieliśmy kilka dogodnych sytuacji, których nie wykorzystaliśmy. Możliwe, że gdyby Kante udało się strzelić gola w pierwszej połowie, byłoby zupełnie inaczej. Ciężko jest mi na gorąco ocenić przyznane nam czerwone kartki. W 10 staraliśmy się zniwelować przewagę rywala, jednak przy stracie Domagoja Antolicia było to niewykonalne. Uważam, że Spartak zlekceważył nas w końcówce, mimo gry w osłabieniu umieliśmy stworzyć sobie okazje na strzelenie gola. Nie mieliśmy nic do stracenia, otworzyliśmy się, przez co Spartak tworzył groźne kontrataki, jednak nie były one tak niebezpieczne, jak podczas meczu w Warszawie. W ostatnim pojedynku z Koroną oraz dzisiejszym spotkaniu z mistrzem Słowacji pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną. Teraz trzeba podnieść głowy, bo czekają nas kolejne ważne mecze. Jeżeli w eliminacjach do Ligi Europy zagramy tak jak w dwóch ostatnich spotkaniach, to jesteśmy w stanie awansować do fazy grupowej.
Nie rozmawiałem z trenerem o Carlitosie, więc nie wiem skąd decyzja o posadzeniu go na ławce. Mamy świetnych zawodników w ofensywie, możliwe, że Carlos Lopez odpoczywał po ostatnich spotkaniach. To trener podejmuje decyzje o składzie. Mieliśmy założenia, do których wykonania dążyliśmy. Nie umiem ocenić, czy następny mecz rozegramy pod wodzą nowego trenera. Media już trzy tygodnie temu szukały zmiennika Deana Klafuricia. Nie jest to dobre ani dla trenera, ani dla nas, my powinniśmy koncentrować się na grze w piłkę.
Po meczu do szatni przyszedł prezes Dariusz Mioduski, nic nie powiedział. Jednak jest to normalne, po spotkaniu jest czas na rozmowę z trenerem. Jeszcze przed zejściem z murawy do kibiców poszedł Arkadiusz Malarz i Michał Kucharczyk, umówiliśmy się, że nie wszyscy do nich pójdziemy. Nie miałem jeszcze czasu porozmawiać z kolegami i zapytać, co dokładnie powiedzieli im nasi fani.
Arkadiusz Malarz: Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale możemy mieć pretensje tylko do siebie i jest ogromny żal. Zawiedliśmy siebie, kibiców. Zaczynamy co roku tak samo, czyli źle i później musimy gonić. Jest to strasznie denerwujące. Przegraliśmy ten mecz w Warszawie i to bardzo boli. Teraz możemy tylko gdybać, po czasie wszyscy są mądrzy, ale nie ma co ukrywać, że przegraliśmy to u siebie. Nawet w dziewiątkę walczyliśmy, ale się nie udało.
Myślę, że chłopaki wiedzą co zrobili źle. Te czerwone kartki nie były potrzebne, ale bardzo chcieli. Może nawet za bardzo. W drugiej połowie postawiliśmy wszystko na jedną kartę, bo nie mieliśmy nic do stracenia i musieliśmy zaatakować. Widać, że Spartak był przerażony i czekali tylko na kontrataki. Szkoda bardzo, że nie udało nam się zdobyć drugiego gola. Trener ustala skład i nie mamy wpływu na to kto gra, a kto nie. Wypada przeprosić kibiców, bo mamy poczucie,że odpadliśmy z drużyną słabszą.
W tym roku odpadnięcie boli jeszcze bardziej niż przed rokiem. Mordowaliśmy się, żeby zdobyć mistrzostwo, a wszystko poszło na marne. Znowu, jak co roku, zaczynamy źle. Jeszcze raz trzeba się odbudować i musimy zrobić wszystko, żeby uratować Ligę Europy. Wzmocniliśmy się i to bardzo boli, że na papierze wyglądamy super, ale wszystko weryfikuje boisko. Nie potrafimy udokumentować swojej siły na boisku i nie wiem czemu tak jest. Nikomu nie można odmówić ambicji, ale nie wychodzi.
Kibice zawołali mnie, ale szczegóły zachowam dla siebie. Była to bardzo męska rozmowa. W szatni panowała absolutna cisza. Mam nadzieję, że wygramy w lidze. Musimy się zregenerować i teraz zrobić wszystko, aby było lepiej. Wszyscy jesteśmy zdania, że możemy awansować do Ligi Europy i przede wszystkim patrzymy na siebie.