Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Piątek, 15 marca 2002
Liga polska - 19.kolejka

 Legia Warszawa

1-0

Wisła Kraków 

76 min. Karwan



Magiera
Kiełbowicz
Vuković

Głowacki
Moskal


Boruc
Zieliński
Murawski
Omeljańczuk
Magiera (90' Jóźwiak)
Majewski
Sokołowski (63' Karwan)
Kiełbowicz
Vuković
Czereszewski (68' Svitlica)
Kucharski
SKŁADY Sarnat
Zając
Głowacki
Jop
Szymkowiak
Moskal
(83' Uche) Pater
Kosowski
Frankowski
Sypniewski
Żurawski

SĘDZIA:
 Zbigniew Marczyk (Piła)
WIDZOWIE:
 13 000

Relacja

Po mistrzowsku!!!

Znakomita oprawa na Łazienkowskiej! - fot. Woytek Dziś o godzinie 20-tej na stadionie Wojska Polskiego w Warszawie miał się odbyć mecz kolejki Legia-Wisła. Niektórzy zapowiadali to spotkanie nawet jako hit sezonu. W obu ekipach zabrakło kilku podstawowych graczy. W drużynie gości nieobecni byli Cantoro i Czerwiec. Natomiast w Legii tradycyjnie już nie wystąpili Wróblewski, Gierasimovski, Siadaczka, Jarzębowski, Łapiński oraz Stanew. W ten piątkowy mroźny wieczór najbardziej dopisali kibice. Stadion był wypełniony po brzegi (ok. 400 osób z Krakowa). Fani zaprezentowali wiele efektownych elementów jak Fajerwerki, wulkany, konfetti. Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego na "Żylecie" pojawił się natomiast wielki tekturowy herb Legii. Przed spotkaniem minutą ciszy uczczono niespodziewaną śmierć, bardzo zasłużonego dla polskiej siatkówki, Huberta Wagnera. Pięć minut po 20-tej sędzia gwizdnął po raz pierwszy.

Od pierwszych chwil wyraźną przewagę osiągnęła Legia. Wszyscy gracze "wojskowych" prezentowali się bardzo dobrze. Bez problemu wyprzedzali nieco ociężałych wiślaków. Pierwsza naprawdę akcja Legii rozpoczęła się od szybkiego rajdu Tomka Sokołowskiego, który pięknie dośrodkował do nadbiegającego Vukovica. Jugosłowianin uderzył piłkę głową, ale jakimś cudem Artur Sarnat obronił ten strzał. W kolejnej sytuacji akcję indywidualną przeprowadził Czarek Kucharski, ale jego strzał okazał się zbyt lekki. Jednak największe brawa za tę akcję powinien zebrać Sylwek Czereszwewski, który bardzo inteligentnie ściągnął na siebie uwagę trzech obrońców. W pewnym momencie cały stadion zamarł w bezruchu... Nie stało się to bynajmniej za sprawą żadnego z wiślaków, ale legionisty Omeliańczuka. Białorusin nie będąc przez nikogo atakowany podał piłkę prosto do Tomasza Frankowskiego, który na szczęście jest bez formy przez co zgubił futbolówkę. W tym momencie należy stwierdzić, że była to pierwsza i ostatnia groźna akcja Wisły w tym meczu. Na całej linii zawiedli Żurawski, Frankowski a przede wszystkim wygwizdywany Sypniewski (w pewnym momencie nie wytrzymał i zaczął bić brawo kibicom). W ostatniej minucie miała miejsce bardzo ciekawa akcja. Otóż zawodnik Legii został sfaulowany przed polem karnym jednak sędzia zastosował przywilej korzyści, by chwilę potem gwizdnąć karnego po faulu na Kiełbowiczu... W pierwszej chwili arbiter nie za bardzo wiedział co ma zrobić, ale po krótkiej analizie sytuacji zdecydował się na karnego. Do piłki podszedł zawodnik, który (obok Jacka Magiery) należy do najsłabszych zawodników tego sezonu. Karnego naturalnie "Sokół" nie strzelił, co go niezwykle załamało. Do końca tej połowy nie mógł się już pozbierać, ciągle to posyłając piłkę nie tam gdzie trzeba. W tym miejscu muszę zwrócić honor Jackowi Magierze, bowiem rozegrał mecz na przyzwoitym poziomie, co w jego przypadku jest nie lada dokonaniem. Do przerwy na tablicy wyników widniał rezultat 0-0.

Druga część meczu to już miażdżąca przewaga Legii. Kilka minut po wznowieniu gry na boisko wszedł Bartek Karwan aby wspomóc kolegów. W jego poczynaniach widoczny jednak był brak "czucia piłki". Mimo to spisywał się o niebo lepiej niż nieporadny Sokołowski (choć walki mu odmówić nie można). Legia przeprowadzała bardzo płynne i szybkie akcje. Podana następowały z pierwszej piłki. Cóż z tego, skoro nie mógł znaleźć się chętny do oddania strzału. Szczęścia próbowali jedynie Kiełbowicz (w boczną siatkę) oraz Magiera (obok bramki). Szczególnie dobrą grą imponował Czarek Kucharski, któremu to udawały się prawie wszystkie zwody. Akcje Wisły ograniczały się do rzutów wolnych z okolic 35 metra. Wszystkie bite przez Wiślaków piłki bez problemów łapał Artur Boruc (bardzo ciepło przyjęty przez kibiców). Gdy już wydawało się, że mecz zakończy się remisem, na kolejną szybką akcję zdecydowała się Legia. Szybka wymiana piłek w środku pola, następnie Czarek Kucharski Zawodnicy po meczu wskakiwali na płot! - fot. Woytek pięknie dogrywa piłkę do Karwana, a ten z ostrego kąta technicznym strzałem pokonuje Sarnata. W 76 minucie jest więc 1-0! W tym momencie wydawało się, że Krakowianie przycisną i zmuszą Legię do obrony. Tak się jednak nie stało. Wisła bardzo szybko traciła piłki, widoczne było także zmęczenie na twarzach gości. Mimo prowadzenia 1:0, Legia wciąż atakowała i dążyła do zdobycia drugiego gola. Tak się jednak nie stało. Wynik ten się utrzymał do końca.

W Warszawie mamy więc nowego lidera. Piłkarze z radości zaczęli nawet wspinać się na płot "Żylety", aby cieszyć się razem z kibicami. Na koniec należy podkreślić wyjątkowo dobrą pracę sędziego Marczyka z Piły. Nie ustrzegł się wprawdzie kilku błędów, ale generalnie spisał się bardzo dobrze. Najgorsze humory po tym meczu mogą mieć Kosowski i Sypniewski, którzy nie tylko przegrali spotkanie, ale i dostali srogą lekcję pokory od kibiców, kibiców LIDERA ligi!


Autor: Michał Szmitkowski

Pomeczowe wypowiedzi:

Konferencja prasowa - fot. Woytek Franciszek Smuda (trener Wisły) - Mecz był rozegrany w bardzo dobrym tempie. Nie było zbyt dużo sytuacji podbramkowych, ale szanse były po obu stronach. Wynik remisowy byłby chyba bardziej sprawiedliwy. Niestety Legia strzeliła jedną bramkę więcej i wygrała. Uważam, że dobrze bronił dzisiaj Artur Sarnat. Nie mam do nikogo indywidualnie pretensji. Na temat ewentualnego objęcia mojej posady przez Henryka Kasperczaka nic nie wiem. Jeśli się jednak tak stanie to chętnie udzielę mu kilku wskazówek, co do mojej drużyny.

Dragomir Okuka (trener Legii) - Zagraliśmy dziś bardzo dobry mecz. Również bardzo dobra gra Wisły. Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszego sędziowania. Było to spotkanie wali i uważam, że zasłużenie wygraliśmy ten mecz. Uważam, że prezentowaliśmy się lepiej niż krakowski zespół. Jestem bardzo zadowolony z postawy wszystkich moich graczy.

Cezary Kucharski: "Włożyliśmy dużo sił w to spotkanie i udało nam się zwyciężyć. Na boisku pokazaliśmy klasę, myślę że wygraliśmy zasłużenie. Atmosfera na stadionie, oprawa meczu, wpłynęły znacznie na dzisiejsze widowisko i naszą grę. Czy chciałem podejść do karnego? Nie, trener wyznaczył Tomka Sokołowskiego, niestety Artur Sarnat wyczuł jego intencje. Karny nie podciął nam skrzydeł i pokazaliśmy dzisiaj charakter. Myślę, że ta drużyna ma charakter i w trudnych sytuacjach potrafi się zmobilizować. Chcielibyśmy taką formę prezentować w każdym meczu. Chciałbym, żeby w każdym meczu dopingowało nas kilkanaście tysięcy ludzi, bo wtedy gra się znacznie łatwiej, wznosi się na wyżyny swoich umiejętności. Pokonaliśmy głównego kandydata do tytułu, pokazaliśmy trenerowi Smudzie, że się mylił. Nie uważam się za gorszego zawodnika od Sypniewskiego, widać ile bramek strzelam, ile wypracowuję. Będę się nadal starał przekonać do siebie trenera Engela."

Jacek Zieliński: "Było to bardzo trudne spotkanie dla nas, mecz był dosyć wyrównany. Wisła nie miała wielu sytuacji, po naszej stronie niewykorzystany rzut karny w I części spotkania. W całym meczu mieliśmy lekką przewagę. Wszystko szczęśliwie się dla nas skończyło, strzeliliśmy bramkę i zdobyliśmy 3 punkty. To się tak tylko wydawało, że my, obrońcy, nie mieliśmy wiele roboty. Napastnicy Wisły byli bardzo szybcy, bardzo dużo biegali. Boczni obrońcy - Siergiej i Muraś grali bardzo skutecznie i na niewiele pozwalali napastnikom gości. Myślę, że to miało duże znaczenie - wyłącznie z gry Żurawskiego i Sypniewskiego."

Bartosz Karwan: "Nie czuję się bohaterem meczu, bo gram w zespole i to zespół wygrywa. Bramkę chciałem zadedykować wspaniałej publiczności, która stworzyła dziś wspaniałą atmosferę. Kibice zasłużyli na nią i mam nadzieję, że na następnych meczach będzie podobna atmosfera. Życzyłbym tego sobie, naszym kibicom i wszystkim osobom związanym z klubem. Skandowanie mojego nazwiska zmotywowało mnie podwójnie, jestem im bardzo za to wdzięczny. Nie chciałem ich zawieść i cieszę że to mi się udało. Będę już pewnie na zawsze kojarzony ze zmianami, po których strzelam bramki, aczkolwiek chciałbym grać od początku. Jeszcze do optymalnej dyspozycji brakuje mi bardzo wiele. Mam jednak nadzieję, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Chciałem uderzyć w światło bramki, udało mi się i bramkarz nie zdołał złapać. Pomogła mi dzisiaj ogromna ochota, ponieważ na boisku nie czuję się jeszcze pewnie. Należy pamiętać, że nie grałem w piłkę przez 3 miesiące. Mam nadzieję, że szybko wrócę do formy z poprzedniego sezonu, a mam ambicję grać jeszcze lepiej. Jeśli otrzymam powołanie od trenera Engela na mecz towarzyski z Japonią, mogę obiecać że dam z siebie wszystko i na pewno pomogę zespołowi. Jesteśmy teraz na najlepszej drodze do tytułu mistrza Polski. Jako, że jesteśmy liderem, ciąży na nas teraz pewna odpowiedzialność. Nie przywykliśmy ostatnimi czasy piastować tej funkcji i dlatego do każdego meczu będziemy podchodzili bardziej skoncentrowani i zmobilizowani. Zawsze goniliśmy czołówkę, a w tej chwili jesteśmy na prowadzeniu i to niech inni się martwią. My zamierzamy grać swoje. Prezydent Kwaśniewski widział tylko mnie na boisku chyba dlatego, że zdjąłem koszulkę, miałem bez rękawów;)"

Autor: Michał Szmitkowski i Marcin Bodziachowski


Relacja z trybun

Wielki show na Łazienkowskiej!

Do tego meczu kibice Legii przygotowywali się już od dłuższego czasu. Po niezłych występach podopiecznych Okuki spotkanie z Wisłą wzbudzało w całym kraju coraz większe zainteresowanie - co przyczyniło się do zwiększenia frekwencji. W piątkowy wieczór na Łazienkowskiej zasiadło około 13 tysięcy kibiców Legii! Od rana trwały prace nad przygotowaniem oprawy meczu. Kilkudziesięcioosobowa Kartony tworzą flagę Legii! - fot. Michał Szmitkowskigrupa kibiców rozkładała na trzech środkowych sektorach kartony ufundowane przez klub, które na wyjście piłkarzy utworzyły flagę Legii. W tym samym czasie pojawiła się także jedna sektorówka (ta eLką). Miłym zaskoczeniem dla kibiców był fakt, że po raz pierwszy od prawie roku Wojciech Hadaj ponownie otrzymał mikrofon. Nie wyglądało to jednak tak samo jak było kiedyś. Pracownicy klubu zainstalowali dodatkowe nagłośnienie, do którego miał być podłączony nasz wodzirej. W ostatniej chwili jeden z działaczy klubu zepsuł cały projekt, nakazując aby usunąć głośniki z trybuny Krytej...
To jednak nie przeszkodziło wypełnionym po brzegi trybunom doskonale się bawić. Od samego początku trwał bezustanny doping dla piłkarzy Legii. 1500 baloników powiewało na Krytej, odpalono także 1617 zimnych ognii. W 15 minucie meczu na Żylecie zostały odpalone race (około 30) - prezentowały się bardzo dobrze. Do Racowisko na Żylecie! - fot. Michał SzmitkowskiWarszawy przyjechała prawie 400 osobowa grupa kibiców Wisły. Przywieźli ze sobą siedem flag i nic poza tym. Jeszcze na początku starali się przekrzyczeć gospodarzy jednak im bliżej końca tym ciszej w sektorze gości. Fani wojskowych skupili się na ubliżaniu dwóm graczom przyjezdnych. „Ulubieńcami” ich już od pewnego czasu są Kosowski i Sypniewski co dobitnie mogli usłyszeć w ciągu tych 90 minut. W 45 minucie wszyscy czekali na eksplozję radości, ponieważ rzut karny wykonywał Tomek Sokołowski. Jednak spudłował i zawiedzeni kibice mogli zacząć gromadzić siły do dopingowania na drugą połowę.

Wulkany na łuku - fot. Woytek W przerwie wszyscy otrzymali woreczki z konfetti, które zostało rzucone na rozpoczęcie drugiej odsłony. Kilka minut później na wszystkich trybunach odpalono wulkany (w sumie ponad 500). W tą akcję włączyła się także Kryta i łuk. Częstym elementem dopingu było pytanie „Kto wygra mecz???”, które na przemian zadawały sobie przeciwległe trybuny. Jak tylko fani zauważyli, że do wejścia na murawę szykuje się Bartosz Karwan, natychmiast zaczęli długo i głośno skandować jego nazwisko. Długo na „rewanż” ze strony Bartka czekać nie musieli. Reprezentacyjny pomocnik zaliczył fantastyczny powrót po kontuzji zdobywając w 76 minucie gola na wagę trzech Pirotechnika na Krytej - fot. Woytekpunktów!!! Szał radości na stadionie, ludzie padali sobie w ramiona! Na zakończenie Żyleta pokryła się dymem ze świec dymnych - trwało to kilka minut. Gdy sędzia doliczył dwie minut spotkania nad stadionem uniósł się śpiew: „Mamy lidera w Warszawie mamy lidera!” Chwilę potem Zbigniew Marczyk zagwizdał po raz ostatni! Piłkarze podbiegli podziękować za gorący doping, a kilku z nich przeskoczyło na bandy reklamowe i zaczęli wspinać się na płot! Wzajemnym podziękowaniom nie było końca.

Tak więc mecz z Wisłą udał się dla Legii pod każdym względem. Zdecydowaną większość oprawy przygotowali Cyberf@ni i wyszło im to znakomicie :-)

Autor: Woytek


Fotoreportaż z meczu - aż 76 zdjęć
Obejrzyj mpega z momentu podnoszenia kartonów

Typowanie wyniku
W typowaniu wzięło udział 517 osób. Wynik 1-0 przepowiedziało 23 graczy: Młody, Sexi_boy, lipa, miko, Marlen, WIECHO Gruby, Laszu, aron, Mathis, Szalas, Basza, norbertfan, Pietia, Carlos, picollo, MACIEK(KROLEWSCY), Jarmuz_ID308, Zico, Rexer, RAQU, MARCINN, Wieczór.


Zapowiedź

Mecz na szczycie!

W piątek liczymy na komplet publiczności na Łazienkowskiej! - fot. Piotr Kucza W piątek na Łazienkowskiej wielkie piłkarskie święto. Do Warszawy przyjeżdża lider Wisła Kraków. Sprawmy aby tego dnia stadion Wojska Polskiego zapełnił się do ostatniego miejsca i pomóżmy naszym piłkarzom przełamać czteroletnią niemoc w spotkaniach krakowianami. Do Warszawy wybiera się także około 500 kibiców Białej Gwiazdy. Musimy więc zaprezentować się z jak najlepszej strony. Fani wojskowych szykują specjalne atrakcje. Wszystkich serdecznie zapraszamy!

Podopieczni Franciszka Smudy pierwsze wiosenne spotkanie dość szczęśliwie wygrali z Ruchem Chorzów 2-1, ale już tydzień później ulegli na Konwiktorskiej Polonii 2-4. Najgroźniejszym zawodnikiem Wisły jest bez wątpienia Maciej Żurawski, który zdobył w tym sezonie już 16 goli i pewnie przewodzi tabeli najlepszych strzelców. Przy stałych fragmentach gry trzeba będzie zwrócić uwagą na Mirosława Szymkowiaka. Wiślacy będą osłabieni, ponieważ za cztery żółte kartki nie może wystąpić Marcin Baszczyński, chory jest Grzegorz Kaliciak. Nie wiadomo kogo trenerzy desygnują do gry w bramce. Ivan Trabalik spisuje się ostatnio bardzo słabo i być może w piątek między słupkami stanie Artur Sarnat.

Natomiast w drużynie Legii możemy liczyć na wzmocnienia. Szansę gry w drugiej połowie otrzyma, powracający po kontuzji Bartosz Karwan. Być może zagra także Radosław Wróblewski. Po meczu z Pogonią, wstrząsu mózgu doznał golkiper Legii Radostin Stanew, jednak jak mówią ostatnie prognozy Bułgar będzie mógł wystąpić w meczu. Jeżeli jednak stałoby się inaczej w bramce zastąpi go Artur Boruc. W pierwszej jedenastce trener Okuka zapewne nie przeprowadzi żadnej rewolucji. Może wreszcie od pierwszej minuty zagra Sylwester Czereszewski, zastępując słabiutkiego ostatnio Stanko Svitlicę.

Dotychczas Wisła i Legia grały ze sobą 120 razy. 38 zwycięstw odniosła Legia, 34 padał wynik remisowy, a 48 razy wygrywała Wisła. Bilans bramkowy: 160-167 na korzyść krakowian.

Autor: Woytek


Wasze pomeczowe komentarze (0)