|
Szczecin - Niedziela, 1 sierpnia 2004, godz. 19:00 Ekstraklasa - 1. kolejka |
|
Pogoń Szczecin
|
1 (1) |
|
Legia Warszawa
- 31' Włodarczyk
- 63' Sokołowski I
| 2 (1) |
Sędzia: Antoni Fijarczyk Widzów: 18000 Pełen raport |
|
Na stadionie Pogoni nie zabrakło oczywiście kilku tysięcy serpentyn i kartoników |
Nadrabianie zaległości
Po rocznej przerwie, w tym roku ponownie mogliśmy odwiedzić naszych przyjaciół ze Szczecina na meczu Pogoń-Legia. Termin tego spotkania nie był jednak najszczęśliwszy, bowiem 1 sierpnia obchodziliśmy 60. rocznicę Powstania Warszawskiego. Wielu legionistów z tego powodu została w stolicy, by brać udział w obchodach PW. Nie zabrakło jednak chętnych do wyjazdu na Pomorze. Część z nas przyjechała do Szczecina sporo wcześniej, aby połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli wypoczynek z meczem. Byli też tacy, którzy do Szczecina jechali z miejscowości typowo wypoczynkowych oraz Kostrzynia, gdzie odbywał się coroczny Przystanek Woodstock. Najliczniejsza grupa wyruszyła oczywiście z Warszawy.
Podróż, w zależności od miejsca startowego zajmowała nam od kilku do kilkunastu godzin. Setki samochodów, przystrojonych w barwy obu drużyn zmierzały w kierunku stadionu "Portowców". 300 kibiców Legii już w Warszawie otrzymało darmowe bilety na stadion. Reszta musiała się w nie zaopatrzyć w kasach. Niestety, bilety za 15zł szybko się skończyły i warszawianie musieli nabyć wejściówki po 30zł. Tłok przed wejściem był spory. Było widać, że zainteresowanie spotkaniem jest olbrzymie. Ostatecznie na stadionie im. Floriana Krygiera zebrało się nas ponad 500 osób. Dokładniejszą ilość kibiców gości ciężko podać, gdyż siedzieliśmy wymieszani z Portowcami.
Ultrasi Pogoni dobrze przygotowali się do meczu przyjaźni. Ten otworzyła kartoniada z napisem "TC TB". Minutą ciszy uczciliśmy pamięć o wydarzeniu sprzed 60 lat. Na płocie wywiesiliśmy transparent "Polska Walcząca 1944-2004 Pamiętamy!". Po kilkudziesięciu sekundach ciszy, cały stadion odśpiewał hymn Polski. Wiele osób miało w tym momencie łzy w oczach.
Sam mecz rozpoczął się dla nas nieciekawie. Już w siódmej minucie gospodarze objęli prowadzenie po bramce z rzutu karnego. Stadion eksplodował! Początkowo nasi piłkarze nie radzili sobie najlepiej, ale z minuty na minutę rozkręcali się. Doping na trybunach był niezły. Pieśni o Pogoni, przeplatały się z legijnymi szlagierami. Kozacko wychodziło klaskanie całego młyna - równiusieńkie. Była również fala, która dwukrotnie okrążyła cały stadion.
Po pół godzinie gry do bramki trafił Piotrek Włodarczyk. Bramka ta padła zaraz po zdarzeniu, które nie powinno mieć miejsca. Jeden z kibiców, siedzących na płocie, spadł z niego. Ochrona tymczasem postanowiła zawinąć kibica. Wywołało to niepotrzebne emocje. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1-1. W przerwie większość z nas udała się po zimne napoje, które przy prażącym słońcu były konieczne. Ultrasi Pogoni więcej atrakcji pokazali po przerwie, niż w I odsłonie spotkania. Było kilka tysięcy serpentyn w barwach, sektorówka z racami, jednobarwne flagi w barwach Pogoni, a także folie aluminiowe oraz saletra. Do tego głośny doping przez pełne 90 minut. Warszawiacy również lepiej pokazali się po przerwie. Nasz doping w końcu był równy i donośny. "Legiaaa Warszawaaa" niosło się z naszego sektora przez dobre kilkanaście minut. Innym przebojem było "Jesteśmy zawsze tam...". Wielokrotnie pozdrawialiśmy Pogoń i informowaliśmy o tym, że "Nasza zgoda najlepsza w Polsce jest".
Inna sprawa, że sielankową atmosferę psuły gwizdy piknikowej części widowni. Niecałe 20 minut drugiej połowy potrzebowali legioniści, by wyjść na prowadzenie. Po strzele Tomka Sokołowskiego, piłka zatrzepotała w siatce Pogoni. Z jednej strony radość 500 fanów, z drugiej nieco mniej uradowane miny gospodarzy. Ci liczyli na remis. Do końca jednak, mimo pomocy publiczności, nie udało się "granatowo-bordowym" pokonać Boruca po raz drugi. Końcówka meczu była nerwowa. Udało się nam jednak dowieźć wynik do końca i zapisać pierwsze w tym sezonie 3 punkty na swoim koncie.
Po końcowym gwizdku kibice podziękowali zawodnikom za grę. Ci długo jednak nie mogli się zdecydować, czy podejść pod nasz sektor. Ostatecznie, po interwencji Boruca, cała drużyna przybiła z nami piątki. Przyjaciół ze Szczecina pocieszaliśmy, że z taką grą, jeszcze wiele razy w tym sezonie będą świętowali zwycięstwa. Po meczu miało miejsce wiele imprez umacniających zgodę. Legioniści na pewno jeszcze długo bawić się będą w okolicach Szczecina. Ale po roku przerwy, trzeba przecież nadrobić zaległości ;-).
Teraz czeka nas kolejny wyjazd. W piątek legijna brać wyruszy w kierunku Wronek. Tam, oprócz frekwencji, możemy spodziewać się dobrej oprawy.
Autor: Bodziach