|
Warszawa - Środa, 6 października 2004, godz. 18:00 Puchar Polski - faza grupowa |
|
Legia Warszawa
|
1 (1) |
|
Mazowsze Grójec
| 0 (0) |
Sędzia: Hubert Siejewicz Widzów: 5500 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Andrzej Prawda (trener Mazowsza): Jeszcze nigdy w karierze nie dostałem tylu gratulacji po przegranym meczu. Gratulacje należą się moim zawodnikom za postawę i realizację założeń taktycznych. Na tle wielkiej Legii, mój zespół zasłużył na słowa pochwały. Nie chcę oceniać gry moich przeciwników, natomiast mój zespół gdyby wykorzystał choć jedną z sytuacji, jakie stworzyliśmy, ten mecz miałby jeszcze ciekawsze oblicze i większą dramaturgię. Moi chłopcy mają frajdę, że uczestniczą w takich widowiskach jak Puchar Polski, nawet na szczeblu trzecioligowym.
Już wcześniej wystąpiliśmy, żeby ten pierwszy mecz pomiędzy Legią a Mazowszem rozegrać w Grójcu. Liczyliśmy się z tym, że będzie to świeżo po remoncie murawy na Legii. Ponadto nie chcieliśmy grać u nas pod koniec listopada, bo nie wiadomo jakie będą warunki atmosferyczne. Jeśli kierownictwo naszego klubu wystosuje propozycję rozegrania drugiego meczu na Łazienkowskiej i gdyby Legia na to przystała, to nie miałbym nic przeciwko. Lepiej grać tutaj o godzinie 18, przy światłach, przy "jakiejś tam" frekwencji, niż w Grójcu o 12:30 dla nielicznej garstki ludzi. Myślę, że możemy być dla Legii dobrym sparingpartnerem, nawet na koniec sezonu.
Krzysztof Gawara (trener Legii): Mecz wygrała drużyna dojrzalsza. Między obiema drużynami jest różnica dwóch klas i przed meczem nie było dyskusji, kto jest faworytem. Zawodnicy Mazowsza bardzo się starali, pracowali, stworzyli kilka sytuacji podbramkowych. Z naszej strony było tych sytuacji trochę więcej. Zabrakło trochę zimnej krwi i spokoju, aby te sytuacje wykończyć.
Prowadzimy zespół w trójkę. Dzisiaj wygrała koncepcja Jacka Zielińskiego, gry czterema obrońcami. Zespół wygrał mecz. A co do przyszłości - o ustawieniu drużyny będzie decydował pierwszy trener, który niebawem ma się pojawić w klubie.
Łukasz Surma (Legia): Dla Mazowsza Grójec był to mecz, który może się zdarzyć raz w życiu. Może trochę przesadzam, ale dziś jestem bliski prawdy. Oni swoją szansę wykorzystali, grali bardzo dobrze, utrudniali nam grę jak tylko mogli, ale to my wygraliśmy. Czasami zdarzają się takie mecze, że rywal dwie klasy gorszy dorównuje lepszemu zespołowi, ale jednak schodzi z boiska pokonany. Musimy popracować nad skutecznością. Było za dużo piłek w polu karnym, granych od Tomka Kiełbowicza, czy od Wojtka Szali, przy których brakowało wykończenia. Myślę, że trochę za mało ludzi było w polu karnym, tak agresywnych jak Marek Saganowski. Jeszcze jeden taki zawodnik by się przydał i wtedy zdobylibyśmy drugą i trzecią bramkę. Decyzja Jacka o grze czterema obrońcami była bardzo słuszna. Po to są tego typu mecze, aby próbować. Gra czwórką z tyłu jest według mnie nowocześniejszym ustawieniem. Każda drużyna klasowa tak gra. Koledzy zresztą sami mówili, że w takim ustawieniu grało im się dużo lepiej.
Andrzej Krzyształowicz (Legia): Każdy mecz w barwach Legii jest dla mnie ważny, szczególnie przed własną publicznością. Rzadko grywam o dużą stawkę i występując w pierwszym składzie, chcę pokazać, że zasługuję na to, aby być w Legii. Takie ustawienie obrony nie jest mi obce. W poprzednich moich klubach, piłkarze ustawiani byli w czteroosobowym bloku obronnym. Mnie osobiście bardzo odpowiada ten system. Mimo, iż przeciwnik nie był zbyt wymagający, kilka akcji mogło się podobać.
Artur Boruc mój oddech czuje przez cały rok i to sprzyja zarówno jemu, jak i mnie. Jego wysoka forma mobilizuje mnie i chcę udowodniać, że nie jestem od niego gorszy.
Marek Saganowski (Legia): Nie grało nam się trudno, bowiem stworzyliśmy mnóstwo sytuacji. Kontrolowaliśmy cały mecz, a do pełni szczęścia wystarczyło po prostu trochę więcej skuteczności. Mieliśmy groźniejsze sytuacje od Mazowsza. Sam miałem przynajmniej dwie okazje do zdobycia kolejnych bramek.
Autor: Bodziach