Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Szczecin - Sobota, 23 października 2004, godz. 17:30
Puchar Polski - faza grupowa
Herb Pogoń Szczecin Pogoń Szczecin
  • 57' Bugaj
  • 86' Grzelak
  • 90+3' Grzelak
3 (0)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    0 (0)

    Sędzia: Zbignmiew Marczyk (Pila)
    Widzów: 7000
    Pełen raport
    Fani Legii i Pogoni jak zwykle wymieszali się na trybunach

    Zły wynik w cieniu dobrej zabawy

    Na mecz zgody nikogo nie trzeba było specjalnie namawiać. Niestraszna była odległość, słaba gra naszych piłkarzy czy chłodna, październikowa pogoda. Akcja "Pogoń" rozpoczęła się już w piątek w nocy i trwała do ostatniego pociągu, który dojeżdżał do stacji Szczecin Główny około 15-stej. Od rana można było zobaczyć w portowym mieście wymieszane barwy Pogoni i Legii, kupić i wypić sobie z przyjaciółmi piwo marki "Bosman" czy zwyczajnie pozwiedzać. Szczecin przywitał nas, niestety, chłodem i deszczem. Na szczęście nie popadało długo - być może ktoś "na górze" stwierdził, że psucie nam dobrej zabawy mija się z celem. Tego, ilu legionistów dojechało do Szczecina, nie można z całą pewnością stwierdzić. Podana liczba 300-stu może być trochę myląca – wszak towarzystwo przemieszczało się między sektorami i ciężko określić, czy każda osoba siedząca w sektorze Legii w naszych barwach była z Warszawy lub czy w młynie Pogoni nie zaplątał się jakiś legionista :). Pogoń przekazała nam 300 darmowych wejściówek, które można było nabyć jeszcze w Warszawie i kolejne kilkaset biletów w cenie 15 zł. To oczywiście tylko jedna z form okazywania sobie przez nas przyjaźni, tego dnia mogliśmy liczyć na dużo więcej sympatycznych gestów.
    Chociaż stadion przy Twardowskiego nie zapełnił się do ostatniego miejsca, po raz kolejny mogliśmy się przekonać, że ilość nie przekłada się na jakość. Na wejście piłkarzy ultrasi ze Szczecina przygotowali oprawę składającą się z sektorówki, kartoników w barwach Pogoni i serpentyn. Doping trwał od 1 do ostatniej minuty, był urozmaicony i dość równy. Kilkakrotnie młyn Pogoni "namawiał" legionistów do wspólnego śpiewania i nad stadionem rozlegało się głośne: "Legiaaaa, Pogoń, Legiaaa, Pogoń!". Legioniści nie pozostawali dłużni, chwila nauki i nad boiskiem unosił się śpiew na melodię jednego z naszych ostatnich hitów a brzmiał on: "Ole olee, ole olaaa i tylko Legia, Legia Warszawa! Ole olee, ole olaaa i tylko Pogoń, Pogoń szczecińska!" Jeszcze w trakcie pierwszej połowy doszło do zamieszania, w wyniku którego za trybunami pokazali się panowie policjanci, rozpoczynając "tradycyjną" kanonadę. Wszystko przez ochronę, która odsyłała kibiców spod jednego wejścia do drugiego. Po obejściu stadionu dookoła część fanów straciła cierpliwość i postanowiła wejść przez pierwszą lepszą bramkę, co nie spodobało się policji.
    Mimo marnej gry zawodników grających z eLką na piersi bawiliśmy się bardzo dobrze i tylko co jakiś czas na naszych twarzach malowało się niedowierzanie, rozczarowanie czy wreszcie spory niesmak (to po 3 bramce dla Pogoni...). Kibice Pogoni nie pozwolili nam jednak zbyt długo martwić się fatalną postawą naszych grajków, szybko otrzymaliśmy wokalne wsparcie: "Jesteśmy z wami, hej Legio...". Po meczu piłkarze Pogoni podbiegli pod nasze sektory i podziękowali za doping zarówno Pogoni jak i nam, nasi piłkarze początkowo chyłkiem umknęli w stronę szatni, ale za chwilę oprzytomnieli i wrócili do nas podziękować za nasz wysiłek, doping i przejechane za Legią kilometry. W tym czasie podstawiony już został specjalny autobus, który odwoził na dworzec tych warszawiaków, którzy chcieli wcześniej wyruszyć do domu. Na miejscu okazało się, że pociąg ów obrał kierunek krakowski, a jechał przez … Sosnowiec :). Duża część fanów skorzystała z takiego udogodnienia, meldując się rano w mieście nad Brynicą, gdzie w niedzielę Zagłębie podejmowało Widzew. Reszta legionistów została umacniać zgodę, część wróciła do Warszawy nocnymi pociągami, część postanowiła wykorzystać końcówkę weekendu na zabawę. Ta część z nas, która następnego dnia wspierała Zagłębie, dotarła do Warszawy dopiero w niedzielę wieczorem, po prawie 2 tysiącach kilometrów spędzonych w pociągach, z uśmiechem oznaczającym dobrą zabawę i niedosytem jeżeli chodzi o wyniki sportowe, zarówno nasze jak i przyjaciół Sosnowca. Wyniki i piłkarze się zmieniają, nasze eskapady ciągle trwają ! Do zobaczenia na kibicowskim szlaku :-) !

    Autor: turi