|
Warszawa - Piątek, 5 listopada 2004, godz. 20:00 Ekstraklasa - 11. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 30' Smoliński
- 33' Saganowski (k)
- 35' Saganowski
- 47' Sokołowski I
|
4 (3) |
|
Polonia Warszawa
| 1 (0) |
Sędzia: Marek Mikołajewski Widzów: 11500 Pełen raport |
|
KAŻDEGO DNIA DZIĘKUJĘ BOGU, ŻE JESTEM LEGIONISTĄ |
Lekcja historii na telebimie
Derby rządzą się swoimi prawami, takie jest odwieczne prawo natury. Nie inaczej było w przypadku derbów stolicy. Legioniści zmobilizowali się na mecz z lokalnym rywalem. Niestety, na trybunach byliśmy tylko my. Sektor gości pozostał pusty przez pełne 90 minut.
Dwa dni przed meczem, fani Legii rozwiesili w Warszawie ponad tysiąc plakatów, zapraszających na mecz. Ludzie zajmujący się przygotowywaniem opraw, dzięki Waszej ofiarności na poprzenich meczach, mogli skupić się na ciężkiej pracy, aby pojedynek z Polonią miał odpowiednią otoczkę... W deszczowy piątek, na Łazienkowską tłumy ciągnęły z każdej strony. Nie tylko z Warszawy. Byli nasi przyjaciele z polskich miast, ale pojawili się również kibice Juventusu Turyn. A niebawem dojdzie do rewanżu. Legioniści zostali zaproszeni na jeden z meczów "Juve".
Polonia już przed meczem starała się wymusić, aby na ten mecz nie były wymagane karty chipowe. Bezskutecznie. Płacz polonistów przy okazji chipów jest o tyle dziwny, że sami stosują ten przepis wobec przyjezdnych, o czym...zdołaliśmy się przekonać na własnej skórze. Ostatecznie poloniści postanowili mecz obejrzeć na telebimie, "na własnych śmieciach". Ich nieobecnością mało kto się martwił, tym bardziej, że zrobili to z własnej woli - nawet bez próby wejścia bez kart wyjazdowych. Ale prostymi rozwiązaniami, niech zajmują się inni.
My tymczasem przygotowaliśmy się solidnie. Już przed meczem nad "Żyletą" umocowana została postać prezydenta Warszawy, Stefana Starzyńskiego. Kryta tymczasem prezentowała baloniadę w barwach Legii na całą trybunę. Wracając do przeciwległej strony - dopiero o godzinie 20 wszystko stało się jasne! Prezydent Warszawy spoglądający na dokładną mapę Warszawy w barwach Legii, a wszystkiemu przyświecające słowa samego Starzyńskiego "Chciałem by Warszawa była wielka (...) I dziś widzę ją wielką". Po bokach mapy stolicy podniesione zostały "szaliczki" w czerwonym i zielonym kolorze. Efekt zapierający dech w piersiach!
Zaczęliśmy z dużego "C". Najważniejszy w kibicowaniu jest oczywiście doping. Ten momentami był ekstra. Brakowało jednak podtrzymania naszego wokalu na najwyższym poziomie. Nie brakowało pieśni nowych "Legiaaa Warszawaaa", "Ole ole, ole ola". Były też klasyki, mające dłuższą historię. Kilka razy cały stadion pokazał w niewybrednych słowach swoje zdanie o zespole gości. Było też pytanie do polonistów, jak im się ogląda mecz na telebimie. Odpowiedzi nie poznaliśmy.
Końcówka pierwszej połowy była czymś fenomenalnym w wykonaniu naszych piłkarzy. Trzy gole w ciągu zaledwie pięciu minut diametralnie poprawiły nam nastroje. "Trójkę do zera...trafiła Legia frajera" - niosło się z ust kibiców. Inni tymczasem wróżyli powtókę wyniku z zeszłego roku. Po przerwie czekały kolejne emocje. Zarówno na boisku, jak i na trybunach. Zaczęliśmy od tych drugich. Motyw już znany ze spotkania z Groclinem - napis z folii. Tym razem z większym rozmachem, a na dodatek w barwach Legii! "Każdego dnia dziękuję Bogu, że jestem legionistą" - takie właśnie przesłanie zostało zaprezentowane na płocie, a podświetlało je ponad 100 rac! I właśnie podczas tej prezentacji, czwartego gola dla Legii zdobył Tomek Sokołowski. Nokaut!
Co w takim momencie czują kibice? Jest to uczucie, którego nie sposób opisać słowami. Humory dopisywały nam już do końca. Tych nie był w stanie zmienić honorowy gol piłkarzy z Konwiktorskiej. My nie poprzestaliśmy na dwóch prezentacjach. Na koniec zaprezentowaliśmy flagę sektorową, w kształcie koszulki Legii. Całość "wspierały" setki kolorowych świec dymnych i stroboskopów. Widok był niesamowity. Dodatkowo na Krytej, tuż przed tym zdarzeniem, odpalonych zostało kilka świec dymnych.
Spotkanie miało się ku końcowi, i w końcu sędzia gwizdnął po raz ostatni. Wysoka wygrana, trzy punkty na koncie, ciekawa oprawa - wszystko po naszej stronie. Jak więc po takim meczu nie tryskać optymizmem? Szkoda jedynie, że tylko my, na żywo, obserwowaliśmy zawody pomiędzy obiema drużynami. Poza tym wszystko zgodnie z planem!
Autor: Bodziach