|
Grójec - Niedziela, 28 listopada 2004, godz. 13:00 Puchar Polski - faza grupowa |
|
Mazowsze Grójec
|
1 (0) |
|
Legia Warszawa
- 35' Włodarczyk
- 55' Saganowski
| 2 (1) |
Sędzia: Zdzisław Bakaluk Widzów: 2500 Pełen raport |
|
Do Grójca przyjechało ok. tysiąca fanów z Warszawy |
Lądowanie z telemarkiem
Puchar Polski pozwala nam odwiedzać miejscowości, do których nie jeździmy na co dzień. Znudzeni ligową szarzyzną, zacierali ręce przed wyjazdem do trochę bardziej "egzotycznej" miejscowości. Do Grójca mamy zaledwie ok. 50 kilometrów. W trasę wyruszyło wiele prywatnych samochodów oraz busów. Pozostali podróżowali PKSami, bowiem kolej do Grójca nie dojeżdża. Wyżej wymienionymi sposobami, do Grójca dotarło ponad 1000 legionistów.
Na miejscu widać było dobrze przygotowaną na przyjęcie kibiców policję. Ta kierowała od razu wszystkich na stadion, nie zezwalając np. na wstępowanie do sklepów. W całym mieście widać było spore grupy fanów zmierzających w kierunku stadionu. Ceny biletów [20zł] zatrzymywały na dłuższą chwilę większość osób pod bramami. Krótko można ocenić ich zdanie - cena nieadekwatna do "towaru". Stąd też sporo osób próbowało dostać się na stadion bez uiszczania dodatkowej opłaty. O ile przez bramę główną się to nie powiodło, to z drugiej strony stadionu, wiele osób weszło bez przeszkód. Stadion zapełnił się do ostatniego miejsca. Ci, dla których zabrakło go na trybunach, stali za siatką, okalającą cały obiekt. Na płocie zawisło kilkanaście legijnych płócien - my naliczyliśmy 15. Również Mazowsze wywiesiło swoje flagi. Przed meczem mogliśmy posłuchać przebojów lat 70...
Gdy piłkarze wyszli na murawę, na trybunach utworzone zostały barwy Mazowsza i Legii z balonów. Odpalone zostały race, a na murawę poleciały serpentyny i konfetti. O oprawę tego meczu zadbali miejscowi kibice. Trzeba przyznać, że przygotowali się do meczu z Legią należycie. Jeszcze przed rozpoczęciem zawodów, miała miejsce uroczystość uhonorowania jednego z miejscowych działaczy. Pan Mietek, związany z klubem z Grójca od wielu lat, doczekał się skandowania swojego imienia, przez grójecką część publiczności. Ta, na stadionie stanowiła około połowę wszystkich widzów [2500]. Nie brakowało amatorów oglądania meczu zza płotu oraz z balkonów pobliskich bloków.
Nasz doping początkowo nie był zsynchronizowany. Dopiero, gdy na...kilkumetrowy głośnik wdrapał się nasz wodzirej - doping nabrał charakteru. Przez cały mecz rytm naszych pieśni wybijał bęben. Nie zabrakło z naszej strony garstki politycznych przyśpiewek. Dominowały te o Ukrainie. Większość legionistów zdecydowanie opowiedziała się przeciwko "czerwonym". Po paru minutach wróciliśmy do śpiewów sławiących nasz ukochany klub. Do zmiany doszło także na gnieździe, a właściwie...głośnikach. Wspinaczka w wykonaniu "Różyka" wywołała niemałe zainteresowanie. Jako, że trwała dobrych kilka minut, ubaw był niezły. Wyczyny "Różyka" były o wiele ciekawsze niż popisy naszych zawodników ;-) Kwadrans później, sędzia zakończył pierwszą połowę, po której prowadziliśmy 1-0. Spore kolejki ustawiły się przy cateringu. Ten, choć może nie najtańszy, prezentował całkiem bogatą ofertę. Część osób przerwę wykorzystała na uzupełnienie zapasów...chmielowych. Nie było bowiem większego problemu, aby na stadionie spożywać piwo. A i mocniejsze trunki można było zaobserwować ;-)
Po przerwie miejscowi kibice pokazali jeszcze kilka atrakcji pirotechnicznych. Były świece dymne, wulkany i race. Raz po raz na murawę leciało konfetti, serpentyny... Kilka osób chciało chyba spróbować imitacji serpentyn, rzucając kilka rolek papieru toaletowego. Do momentu ponownego wejścia na górę "Różyka", kibice znaleźli inny sposób umilania sobie czasu. Obiektem ich docinek stał się jeden z ochroniarzy - nazwany naprędce "Ryśkiem". Z grobową miną wytrzymał prawie do końca spotkania, kiedy to coś w nim pękło i poprosił przełożonego o możliwość zmiany pozycji.
Kontaktowa bramka Mazowsza największą radość wywołała...za płotem, gdzie głównie znajdowali się zwolennicy grójeckiej piłki. My, wspólnie z Mazowszem kilka razy w czasie meczu, skandowaliśmy nazwę klubu z Grójca. Przecież nie od dziś wiadomo, że Mazowsze w 100% kibicuje Legii. Dobra zabawa trwała do końca meczu. Gdy flagi powoli znikały z płotu, a piłkarze przybijali piątki z kibicami, miało miejsce najśmieszniejsze wydarzenie niedzielnego popołudnia. Głośnik, na którym znajdował się "R."...złożył się w kierunku trybun. Zmiana kąta o 90 stopni wywołała niemałe poruszenie, również wśród zawodnków. Po takim lądowaniu z telemarkiem, któż inny mógł zostać okrzyknięty bohaterem meczu? Szkoda, że nasz "zawodnik" nie pojechał na zawody Pucharu Świata do Kuusamo, bowiem miałby spore szanse na zakończenie konkursu na podium. Choć z drugiej strony, wtedy my zostalibyśmy pozbawieni humorystycznych atrakcji.
Po meczu, pod stadion podstawione zostały PKSy, które odwiozły kibiców do Warszawy. Trzeba przyznać, że zachowanie działaczy z Grójca było bardzo miłe.
Za tydzień ostatnie spotkanie w tym roku kalendarzowym. Na Łazienkowskiej zagramy mecz przyjaźni z Pogonią.
Autor: Bodziach