|
Warszawa - Sobota, 23 kwietnia 2005, godz. 18:15 Ekstraklasa - 19. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (1) |
|
Górnik Łęczna
| 1 (1) |
Sędzia: Jarosław Żyro (Bydgoszcz) Widzów: 5000 Pełen raport |
|
Coraz mniej kibiców odwiedza Łazienkowską... |
Na dobre i na złe
Nasi piłkarze nie rozpieszczają nas - tak można łagodnie opisać wyniki osiągane przez Legię w rundzie rewanżowej bieżącego sezonu. Przed meczem z Górnikiem Łęczna mimo wszystko fani dali do zrozumienia, że są z Legią na dobre i na złe i postanowili dać z siebie wszystko.
Frekwencja nie była z pewnością najlepsza - pięć tysięcy fanów na stadionie Wojska Polskiego to wynik słaby...ale wyniki drużyny i ceny biletów, nie można powiedzieć, żeby zachęcały do chodzenia na Legię. Kilkanaście minut przed meczem na sektor zaczęli wchodzić również kibice gości. Tych do Warszawy przyjechało ok. 150 i prezentowali się całkiem nieźle. Na płocie wywiesili jedną sporą flagę "W Górnik wierzymy" i w pierwszej części meczu prowadzili sporadyczny doping.
Legioniści po raz drugi nie eksponowali zbyt wielu płócien. Oprócz flag zgodowych pojawiły się zaledwie trzy legijne flagi na trybunie odkrytej. Nie zabrakło także płótna z przekreśloną postacią Pawła Kaczorowskiego. Ten po raz drugi wystąpił w podstawowym składzie Legii. Choć na trybunach było nas mało, doping stał na dobrym poziomie. Widać było, że wszyscy przyszli na stadion w jednym celu - wsparcia naszego zespołu. Przed meczem do Galerii Sław Legii dołączył kolejny "zasłużony". Tym razem działacze uhonorowali Leszka Piszka, którego kibice serdecznie pozdrowili. Co więcej, sympatyczny zawodnik otrzymał od kibiców specjalny szalik z datami, w których Legia zdobywała Mistrzostwo Polski oraz tabliczkę z podziękowaniami za wszystkie występy z eLką na piersi. Jak widać, większość z nas nie zapomniała wspaniałej gry "Piszczyka", którą czarował nas jeszcze kilka lat temu...
Na pierwszy gwizdek sędziego w górę poleciało trochę konfetti. Zaangażowanie piłkarzy stało na wyższym poziomie niż przy okazji spotkań z Odrą, czy Cracovią, ale do walki na całego trochę brakowało. Nie zrażeni tym fani śpiewali cały czas. W końcu nasz wysiłek przyniósł skutek w postaci bramki. Radość była jednak krótka. I to nie z powodu tego, że chwilę później Łęczna wyrównała. Przyczyną "zamieszania" był strzelec bramki dla warszawian. Piłkę do bramki posłał bowiem Paweł Kaczorowski. Wcześniej, w czasie meczu, piłkarz był "oszczędzany", w myśl zasady - "dopingujemy tylko Legię!". Wojtek Hadaj tradycyjnie zapytał, kto strzelił bramkę dla Legii...ale odpowiedzi ze strony trybun cytować nie będziemy. Poza tym była ona zbyt różnorodna...a składał się na nią stek wyzwisk pod adresem piłkarza. Chwilę później w dosyć dziwnych okolicznościach wyrównał Czarek Kucharski (przynajmniej oficjalnie, bo naprawdę to...nie dotknął on piłki). Były zawodnik Legii został bardzo sympatycznie przyjęty przez warszawskich kibiców, którzy kilkakrotnie skandowali jego nazwisko.
Po przerwie nieco ożywili się kibice z Łęcznej, którzy parę razy krzyknęli głośniej. My również zdzieraliśmy gardła z całych sił. Pewnym urozmaiceniem była odpalona jedna raca na środkowym sektorze. Nie była ona jednak zwiastunem bramki. Choć raz, po strzale Saganowskiego, już wydawało się, że obejmiemy ponownie prowadzenie. Nic z tego. Moblilizowani przez "Starucha" kibice śpiewali do ostatniego gwizdka sędziego. I śpiewali naprawdę głośno. "Czy wygrywasz, czy nie..." - ta piosenka kończąca nasz sobotni repertuar nie mogła zwiastować pozytywnego wyniku.
Teraz przed nami 10 dni przerwy. Przez ten czas będziemy mogli odpocząć od gry na "najwyższym światowym poziomie". A później drugi z rzędu wyjazd do Zabrza. Na Łazienkowskiej spotkamy się przy okazji meczu z Lechem. Wyglada na to, że sektor gości w tej rundzie ani razu nie będzie pusty. Na razie rekord frekwencji na sektorze gości należy, dosyć niespodziewanie, do Górnika Łęczna.
Frekwencja: 5000
Liczba kibiców gości: 150
Liczba flag gospodarzy: 15
Flagi gości: "W Górnik wierzymy"
Autor: Bodziach