|
Warszawa - Sobota, 7 maja 2005, godz. 18:30 Ekstraklasa - 21. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 7' Karwan
- 10' Kiełbowicz
- 61' Karwan
|
3 (2) |
|
Lech Poznań
| 0 (0) |
Sędzia: Robert Małek Widzów: 9000 Pełen raport |
|
Pod koniec meczu cała Żyleta zapłonęła w racach... kibice podnieśli setki flag |
Trójka do zera
Wszyscy mamy w pamięci ostatni pojedynek z Lechem na Łazienkowskiej, po którym dotknęły nas różne sankcje. Wówczas to zrodził się pomysł identyfikacji kibiców przekraczających bramy stadionu, droższe bilety jako jedna z form wyeliminowania najgorszych z najgorszych. Posypały się także zakazy stadionowe. Krótko mówiąc, skutki tamtego meczu, a właściwie wydarzeń mających miejsce tuż po jego zakończeniu, odczuwamy do dziś.
Mecze z Lechem mają jednak dodatkowy smaczek. To już nie jest to samo co potyczka z Amicą, Łęczną, czy innym zespołem, nawet gdyby ten prezentował wyższy poziom sportowy. Goście tłumaczyli wręcz swojemu piłkarzowi z Argentyny, że mecze Legii z Lechem mają taki wymiar jak szlagiery ligi argentyńskiej - Boca Juniors - River Plate. Zainteresowanie sobotnim spotkaniem było większe niż zazwyczaj w tej rundzie. Kolejki do kas ustawiły się wcześnie rano, a ludzie już ok. 14 stali przy wejściach na trybunę odkrytą. Łącznie zebrało się nas ok. 9 tysięcy. W porównaniu z poprzednimi latami - słabo, w porównaniu jednak do trwającego właśnie sezonu - licznie. Na płocie pojawiło się kilka nowych, efektownych płócien. Była też flaga skierowana do byłego lechity, Pawła Kaczorowskiego.
Goście, którzy otrzymali 800 biletów, nie stawili się niestety zbyt licznie na naszym obiekcie. Z drugiej strony było ich niemal dwukrotnie więcej niż nas jesienią w Poznaniu. Wytłumaczenie to jednak żadne, ale nie wnikajmy w szczegóły. W sektorze pod zegarem zebrało się ok. 260 fanów Lecha, którzy płot przyozdobili kilkunastoma flagami. Wśród nich znalazły się płótna zaprzyjaźnionych z "Kolejorzem" Zagłębia Lubin i Cracovii. Przed meczem na trybunach kibice Legii zbierali pieniądze na oprawę kolejnych meczów. Te być może uatrakcyjnią nieco, szarą na razie rundę rewanżową obecnego sezonu. Przed meczem, co już jest tradycją - atmosferę podgrzewał Wojtek Hadaj. Śpiewaliśmy "Sen o Warszawie", by po chwili unieść w górę szale i odśpiewać nasz hymn. Na trybunie odkrytej pojawiła się nasza największa sektorówka - Panorama Warszawy, w asyście 20 rac. Te niestety, z racji wczesnej pory, nie dały oczekiwanego efektu.
Doping gospodarzy początkowo stał na niezłym poziomie. Goście długo nie mogli się przebić. W ogóle przez cały mecz nie było ich zbyt często słychać, choć czasami głośniej skandowali nazwę swojego klubu, bądź ubliżali Legii. Na nasz dialog między Krytą i Żyletą odpowiadali "prześmiewczym" - "Kaczor! Co? Śpiewaj z nami! Legła, legła Warszawa" - dochodziło z sektora gości parę razy w czasie meczu. Lechici nie przyjechali do Warszawy z pustymi rękami. Z pierwszej połowie zaprezentowali kilkaset flagi na kijach w barwach swojego klubu. Być może wpływ na słabszy doping przyjezdnych miał wynik meczu. Ten od początku był korzystny dla Legii. Po 11 minutach prowadziliśmy już 2-0 i nic nie mogło odebrać nam wygranej. Radość ze strzelonych bramek, w wykonaniu naszych piłkarzy, już dawno nie smakowała tak dobrze. Po golu Karwana cały stadion przeciągle śpiewał "Barteeeek Karwaaan" na cześć strzelca bramki. Ten odpłacił się po przerwie jeszcze jednym trafieniem.
Lech w drugiej połowie zaprezentował jeszcze dwie poziomo ułożone szarfy, pod którymi odpalone zostały stroboskopy. Kilka z nich wyleciało przed sektor i stąd późniejsze problemy dwóch poznaniaków z policją... Obie strony kilka razy "pozdrawiały się" oraz wyrażały swoje niepochlebne zdanie o przyjaciołach rywala. Najgłośniej wyrażane były te w stosunku do gdyńskiej Arki. Być może już za kilka miesięcy będziemy mieli okazję mierzyć się z gdyńskim zespołem, który jak widać wzbudza spore emocje w stolicy. Legioniści na ten mecz nie przygotowali żadnej "specjalnej" oprawy, co jeszcze parę miesięcy temu, wydawałoby się niemożliwe. "Coś" tam jednak pokazaliśmy. Kilka minut przed końcem meczu, gdy niebo powoli ściemniało się, odkryta zaczęła głośne odliczanie. 10, 9, 8... - rozpoczęli kibice. "Na jeden" pięć sektorów rozbłysło blaskiem różnych fajerwerków i transparentów połączonych z flagami na kijach. Efekt chyba nie był najgorszy, bowiem Kryta zaczęła głośniej dopingować. Race, ognie wrocławskie i bengale dogasły po kilkudziesięciu sekundach, ale flagi jeszcze przez kilka minut powiewały nad głowami kibiców. Było to dobre zakończenie meczu, który na boisku przebiegał pod dyktando warszawian. Końcowy gwizdek sędziego, każdy z nas przyjął z radością. Pierwszy z trzech pojedynków z Lechem zakończył się po naszej myśli. Piłkarze skierowali swe kroki pod "Żyletę", aby podziękować za wsparcie. "Bez Kaczora" - krzyknęli najbardziej zagorzali kibice. Piłkarz, do czego zdążył się już przyzwyczaić, pokornie odszedł w drugą stronę. Tym razem nie spodobało się to reszcie drużyny, która wróciła po Kaczorowskiego. Po początkowych gwizadach, fani w końcu podziękowali jednak zespołowi za walkę. Walkę, jaką chcielibyśmy widzieć w każdym meczu, w wykonaniu naszych piłkarzy. "Trójka do zera, trafiła Legia frajera" - jeszcze długo niosło się w promieniu kilkuset metrów od stadionu.
Stadion powoli zaczął pustoszeć. Najszybciej kibice opuścili łuk od Łazienkowskiej, gdzie niestety ostatnio zasiada zaledwie garstka kibiców. Kiedy nasz klub przyzna, że wycofanie biletów na tą trybunę, która w przeszłości wielokrotnie zapełniała się po brzegi, było błędem? Lepiej późno niż wcale.
Teraz przed nami wyjazd do Poznania. Choć termin meczu pucharowego przypada we wtorek, wierzymy że do Wielkopolski uda się pół tysiąca kibiców Legii - czyli tyle, ile poznaniacy przygotowali dla nas biletów.
Frekwencja: 9000
Liczba kibiców gości: 260
Liczba flag gospodarzy: ok.35
Flagi gości: 15
Autor: Bodziach