|
Warszawa - Wtorek, 12 lipca 2005, godz. 20:20 Sparing - mecz towarzyski |
|
Legia Warszawa
- 47' Karwan
- 74' Saganowski
|
2 (0) |
|
Bayer 04 Leverkusen
| 1 (1) |
Sędzia: Mirosław Ryszka Widzów: 10000 Pełen raport |
|
Tak pełne trybuny chcielibyśmy oglądać na Łazienkowskiej co mecz! |
Europa zamiast trzeciej ligi
Zazwyczaj w przerwach między rundami / sezonami mamy okazję podziwiać naszych zawodników na tle 3-cio lub 4-to ligowych ekip. O ile wyjazdy do Legionowa mają swój urok od strony krajoznawczej, to sportowo niewiele dają piłkarzom. W tym roku dosyć niespodziewanie mieliśmy okazję zobaczyć jak to jest zagrać sparing z europejskim zespołem. Do Warszawy, w ramach charytatywnego meczu zorganizowanego przez Stoen, przybyła drużyna Bayeru Leverkusen. Mecz ten był rozreklamowany niesamowicie - plakaty na mieście, reklamy w telewizji, radio. Oj, trudno było nie usłyszeć o tym spotkaniu. Sprzedaż biletów szła pełną parą. Ceny wejściówek prezentowały się przyzwoicie - 20 i 40 zł to ceny do zaakceptowania. Kilka godzin przed meczem kasy można było zamknąć, gdy sprzedano ostatnią wejściówkę. Szkoda tylko, że działacze nie wpadli na pomysł, aby przynajmniej jeden z łuków przeznaczyć dla kibiców. Niestety łuk od strony kanałku był zupełnie pusty, podczas gdy po drugiej stronie boiska - tam, gdzie zasiąść miały zorganizowane grupy kibiców, raziły puste krzesełka.
Kasy puste, tak więc "korki" zaczęły się robić przy wejściach na trybuny. Mimo wszystko sprawnie udało się dostać na stadion, który wypełniony został 10 tysiącami kibiców. Oby taka frekwencja dopisywała na każdym meczu zbliżającego się sezonu. Na pogodę również narzekać nie było można - o 29-cio stopniowym upale informował stadionowy zegar. Przed meczem atmosferę podkręcał Wojtek Hadaj. To on przedstawił skład Legii, dużo uwagi poświęcając nowym zawodnikom. Ci zostali sympatycznie przyjęci przez publiczność. Podobnie jak piłkarze gości. Najwięcej braw dostał oczywiście Jacek Krzynówek. "Liczyłem na miłe przyjęcie, ale to co mnie spotkało ze strony kibiców Legii było dla mnie niesamowitym zaskoczeniem. Serdecznie dziękuję fanom za wspaniałe przyjęcie" - mówił po meczu zawodnik Bayeru.
Na płocie tradycyjnie znalazły się flagi. Były też dwa transparenty ze wspólnym przesłaniem - "Radziu, jesteśmy z Tobą!" i "Pozdrowienia do więzienia". Przed wyjściem piłkarzy na boisko cały stadion odśpiewał "Sen o Warszawie". Atmosfera, mimo niemałej grupy tzw. niedzielnych kibiców, niczym nie różniła się od tej, jaka ma miejsce przy okazji meczów ligowych. Był głośny, momentami bardzo głośny doping! Na "gnieździe" oczywiście pojawił się "Staruch" i on dowodził gardłami Żylety. Wielokrotnie obie trybuny zgrywały się w dopingu i wówczas poziom decybeli wzrastał do naprawdę wysokiego poziomu. Na boisku trwała zaciekła walka. Legia, mimo przewagi straciła w pierwszej połowie bramkę. Ta jednak nie podcięła skrzydeł kibicom. W przerwie powodzeniem cieszyły się zimne napoje. Konkurs w przerwie przebiegał w sposób zbliżony do tego, jaki od lat praktykowany jest na Łazienkowskiej. Trzeba było trafić piłką ze środka boiska do bramki. Tym razem nie było "gwiazdki", oznaczającej, że piłka nie może dotknąć murawy. Było więc łatwiej i od razu pojawili się zwycięzcy. W ręce szczęśliwców powędrowały oryginalne koszulki Bayeru Leverkusen. W czasie przerwy swój pokaz artystyczny zaprezentowały cheerleaderki. Nie były to jednak dziewczyny z grupy "Hasao", a dziewczyny z czerwono-czarnymi pomponami, na co dzień występujące na meczach koszykarzy Polonii. Dziewczyny nie mogły liczyć na sympatyczne przyjęcie. O ile mniej zorientowana Kryta nagrodziła grupę brawami, to z "Żylety" dało się słyszeć - oprócz gwizdów - rytmiczne "wypie...". Oby był to ostatni taki występ na naszym stadionie!
Gdy tylko fani z powrotem zajęli swoje miejsca, a sędzia dał sygnał do rozpoczęcia drugiej połowy spotkania - wyrównującego gola zdobył Bartek Karwan!!! Po miesięcznej przerwie ponownie mogliśmy odpowiedzieć na pytanie: "Ile goli ma Legia?!".
Fani dowcipkowali, że zanosi się na dogrywkę. Nie zważając na żarty, piłkarze na boisku grali naprawdę na całego. Takiej ambicji nie widzieliśmy wielokrotnie w meczach o punkty... tym bardziej byliśmy zdziwieni. Miażdżąca przewaga warszawian w końcu miała odzwierciedlenie na tablicy wyników. Drugiego gola dla Legii zdobył "Sagan" i stadion po raz drugi eksplodował (choć to chyba nie najszczęśliwsze określenie, w parę dni po tragicznych wydarzeniach w Londynie). "Ależ oni zapierdzielają, aż miło popatrzeć. Co im się stało?" - dało się słyszeć głosy z trybun. Nasi piłkarze, mimo prowadzenia, nie dawali za wygraną i cisnęli do końca. Choć wynik już nie uległ zmianie, to wszyscy opuszczaliśmy stadion w dobrych humorach. Szkoda, że za doping (i to nie byle jaki!) podziękowało zaledwie siedmiu piłkarzy naszego klubu! Za czasów "kapitaństwa" Artka Boruca było to nie do pomyślenia. Boruca wielokrotnie kibice pozdrawiali w czasie meczu. Słowa otuchy słyszał również następca Boruca, Łukasz Fabiański. Po meczu był czas na podsumowanie występu nowych graczy. A że ci w większości pozostawili po sobie bardzo pozytywne wrażenie - rozmowy były prowadzone w bardzo dobrych nastrojach. Początek ligi za półtora tygodnia. Jak to dobrze, że w tym roku zamiast kolejnego sparingu z Mazowszem Grójec (bez urazy), mogliśmy zagrać z zespołem znaczącym w Europie. A już na początku sierpnia do Warszawy zawita jeszcze słynniejszy niemiecki zespół - Bayern Monachium. Chyba więc wszystko idzie w dobrym kierunku. No, panie Stefanie, pana to nie dotyczy.
Autor: Bodziach