|
Bełchatów - Piątek, 5 sierpnia 2005, godz. 19:00 Ekstraklasa - 3. kolejka |
|
GKS Bełchatów
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
- 63' Klatt
- 66' Klatt
- 70' Klatt
| 3 (0) |
Sędzia: Mariusz Podgórski Widzów: 7000 Pełen raport |
|
Kibice Legii bardzo ładnie zaprzentowali się w Bełchatowie |
W brunatnej stolicy
Po kilkuletniej przerwie ponownie mogliśmy odwiedzić Bełchatów przy okazji meczu Legii. Parę dni przed spotkaniem okazało się, że istnieje obawa, że nie będziemy mogli odwiedzić stadionu kolejnego beniaminka ekstraklasy. Miała to być kara za nasze zachowanie w Łęcznej. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i w piątkowe popołudnie mogliśmy ruszyć autokarami zorganizowanymi przez Stowarzyszenie do Bełchatowa.
Zbiórka zaplanowana była na 13. Widać było spore zainteresowanie. W trasę wyruszyło 7 autokarów i wiele prywatnych samochodów. Droga mijała spokojnie. Dopiero kilkanaście kilometrów przed celem naszej podróży, ze względu na zwężenie drogi, straciliśmy trochę cennych minut stojąc w korkach. W końcu wjechaliśmy do górniczego miasta. Stadion miejscowego GKSu usytuowany jest dosyć nietypowo - ze wszystkich stron otaczają go bloki. W okolicach sektora dla gości znajdują się tymczasem... działki pracownicze. Natężenie ruchu w okolicach stadionu było spore. Samochody zaparkowane były na wszystkich okolicznych osiedlach. Pod kasami miejscowych kłębił się tłum kibiców, ale wchodzenie na sektor było bardzo sprawne. Czy nie można tak u nas? Przy wejściu na nasz sektor stała spora grupa policji i ochroniarzy, którzy mieli nam uniemożliwić wniesienie zakazanych przedmiotów. Na szczęście tym razem, w przeciwieństwie do Łęcznej, ochrona zachowywała się w porządku, nikogo nie prowokowała i obyło się bez zbędnych incydentów. Osoby, które nie kupiły biletów w Warszawie mogły je bez problemu nabyć na miejscu. Bełchatowianie nie robili sztucznych problemów i przed meczem przygotowali dla nas dodatkowych 400 biletów w cenie 10 złotych.
Sektor dla przyjezdnych podzielony jest na dwie części. Po parogodzinnej podróży nie brakowało chętnych do wizyty w miejscowym cateringu. Szkoda tylko, że już w przerwie zapasy żywności i napojów zostały wyczerpane. Dosyć ciekawie została rozwiązana kwestia toalet na obiekcie. Zamiast standadrowych toi-toi mogliśmy skorzystać z budki z wyprofilowanym miejscem na stopy i dziurą w podłodze. Ciekawe rozwiązanie ;-)
Sektor zapełniali kibice (dotarło nas ponad pół tysiąca), płot tymczasem zapełniany był flagami. Na płot otoczony drutem kolczastym wdrapał się Staruch i stąd przed megafon prowadził doping. "Czy wreszcie coś dziś strzelą?" - zastanawiali się kibice. Jeszcze słówko o gospodarzach. Ci wypełnili stadion po brzegi. Młyn bełchatowian mieścił się po przeciwległej stronie boiska, za jedną z bramek na nowej trybunie. Tu właśnie znajdowały się flagi GieKSy oraz transparent skierowany do naszego nowego napastnika "Marcin Ch. od bohatera do zera". Czy tak trudno zrozumieć, że dla piłkarzy gra w Legii jest (a przynajmniej tak nam się wydaje) spełnieniem marzeń?
Początek meczu był słaby w wykonaniu naszych piłkarzy. My rozpoczęliśmy głośnym "Mistrzem Polski jest Legia". Chwilę później w górę poszły flagi na kijach i kilka rac. Doping z naszej strony rozkręcał się z minuty na minutę, choć trudno oprzeć sie wrażeniu, że najlepiej wychodzi nam nasz firmowy numer (śpiewany już przez pół kibicowskiej Polski) "Jesteśmy zawsze tam...". GKS na początku zaprezentował sektorówkę przedstawiającą kibica trzymającego nad głową szal GKSu. Fani spod szyldu "EP13" zaprezentowali tego dnia także transparenty na dwóch kijach, flagi na sztycach, sektorówkę w barwach klubu oraz skromne zaplecze pirotechniczne. Doping prowadzili niemal bez przerwy, choć co dokładnie śpiewali gieksiarze, ze względu na odległość dzielącą nasze sektory - nie wiemy. Pozostałe trybuny raczej sporadycznie włączały się do śpiewu. My nie milkliśmy ani na chwilę. Niestety w pierwszej połowie nie doczekaliśmy się bramek.
Z tym lepiej było po przerwie. Wtedy padło hasło - wszyscy bez koszulek, czyli powtórka z Łęcznej. W trakcie piosenek pomachaliśmy trochę zdjętymi koszulkami. Chwilę później Marcin Klatt zdobył pierwszą bramkę dla Legii w tym sezonie! Nasz sektor w końcu miał powody do zadowolenia. Wśród kibiców rozświetliło się blaskiem kilkadziesiąt rac. Szkoda tylko, że dwie z nich znalazły się na murawie... Na naszym płocie pojawiła się również zdobyta niedawno flaga Widzewa z fan-clubu Końskie. Oczywiście do góry nogami. Dodajmy, że przed i po meczu spodziewane były "atrakcje" ze strony łódzkiej ekipy. Do niczego jednak nie doszło. Co ciekawe gospodarze zdobyczną flagę Widzewa nagrodzili oklaskami. Obie strony oszczędziły sobie tego dnia "uprzejmości" i skupiły się na dopingu dla swoich zespołów.
W drugiej połowie GKS pokazał jeszcze oprawę z hasłem ułożonym ze styropianu "Brunatna stolica". Choć starali się do końca, wynik nie mógł napawać ich optymizmem. Klatt jeszcze dwukrotnie, na przestrzeni kilku minut, pokonał golkipera gospodarzy i dzięki temu udało nam się odnieść pewne zwycięstwo. Do samego końca bawiliśmy się bardzo dobrze. Do tego stopnia, że w końcu niemal wszyscy stanęliśmy w zwartej grupie i dopingowaliśmy Legię. Wcześniej jeden z naszych sektorów zadawał pytanie drugiemu "Kto wygra mecz". Tym razem odpowiedź pokryła się z rzeczywistością i trzy punkty znalazły się na naszym koncie. Oby tak dalej. Po zakończeniu spotkania odczekaliśmy kilkanaście minut i zostaliśmy wypuszczeni z sektora i odeskortowani do autokarów. Wyjazd do stolicy węgla brunatnego będziemy miło wspominać.
W poniedziałek mecz z Bayernem. Przypominamy, że przed zawodami przed trybuną Krytą odbędzie się zbiórka krwi wśród kibiców Legii. Wszystkich zachęcamy do włączenia się do tej akcji.
Frekwencja: 7000
Kibiców gości: 500
Flagi gości: 13
Autor: Bodziach