Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Czwartek, 11 sierpnia 2005, godz. 20:00
Liga Europy - 2. runda eliminacyjna
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    0 (0)
    Herb FC Zurich FC Zurich
    • 90+2' de Araujo
    1 (0)

    Sędzia: Pasqual Rodomonti (Włochy)
    Widzów: 7000
    Pełen raport
    Kartoniada z napisami Warsaw Warriors i kibicem w szaliku na środku

    Żyleta jest zawsze z Wami!

    Rozgrywki europejskie są ciekawe m.in. z tego względu, że mamy okazję zmierzyć się z nowymi rywalami. W drugiej rundzie eliminacyjnej Pucharu UEFA trafiliśmy na przeciętny, wydawać by się mogło, zespół ze Szwajcarii, FC Zurich. Faworytem meczu byli legioniści.
    Ceny biletów na spotkanie ze Szwajcarami do najniższych nie należały. Z drugiej strony na spotkaniu tym obowiązywały karnety, co pozwalało liczyć na niemałą frekwencję. Ostatecznie na stadionie zebrało się zaledwie ok. 7 tysięcy kibiców. Trybuna odkryta była zbyt pusta... aby wszystkie kartony zostały podniesione w górę. Przez to właśnie efekt dwustronnej kartoniady nie był najlepszy. Ta przedstawiała napis "Warsaw Warriors", a na środkowym sektorze kibica z założonym na twarz szalem Legii. Jeszcze przed rozpoczęciem zawodów przygrywał nam nowy DJ na Łazienkowskiej. W ten pochmurny wieczór oczekiwaliśmy od naszych piłkarzy solidnej zaliczki przed meczem rewanżowym.
    Jeszcze mecz nie rozpoczął się na dobre, a już z boiska usunięty został kapitan Legii, Łukasz Surma. Nikt nie powinien mieć pretensji do arbitra za tą decyzję. Na ostre słowa krytyki zasłużył jedynie nasz zawodnik, który zachował się bardzo nieodpowiedzialnie. W tym momencie jedynym pocieszeniem mogły być słowa trenera Zielińskiego z... Gdyni. Wówczas obecny szkoleniowiec legionistów mówił, że "czasami łatwiej się gra w dziesiątkę". Naiwnych chyba było niewielu, ale doping ruszył trochę z kopyta. Rytmiczne "Legia, Legia" mobilizowało zawodników do większego wysiłku. Niestety na murawie nie wszystko wyglądało tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Inicjatywę przejęli goście i to oni do końca meczu mieli więcej z gry. My przez cały mecz dopingowaliśmy. Raz lepiej, raz gorzej. Znacznie donośniej brzmiał nasz doping, gdy do śpiewania przyłączał się cały stadion. Raz na jakiś czas można było usłyszeć przebijającą się ekipę z Zurichu. Szwajcarzy przybyli do Warszawy w 100 osób. Płot od strony kanałku ozdabiało 10 niewielkich i raczej słabych flag. Mimo to goście prezentowali się bardzo dobrze. Przez cały mecz prowadzili głośny, jak na taką liczbę, doping. Na wyposażeniu mieli kilka flag na kijach oraz chorągiewki w barwach. Ponadto na początku drugiej połowy odpalili kilka rac. Ich przyjazd należy ocenić pozytywnie... choć liczymy, że my zostawimy po sobie jeszcze lepsze wrażenie w Szwajcarii ;-)
    Schodzących do szatni arbitrów kibice z Krytej obrzucili stekiem wyzwisk. Na trybunach panowało przekonanie, że sędziowie sprzyjają gościom. Obiektywnie trzeba przyznać, że sędziowanie stało na przyzwoitym poziomie... i to my parokrotnie mogliśmy liczyć na przychylność prowadzących mecz arbitrów. W przerwie nie brakowało pesymistów. "Trzeba jechać do Zurichu. To będzie jedyny w tym roku europejski wyjazd." - słychać było wkoło. Kibic może mówić jedno, ale w duszy cały czas wierzy w swoją drużynę. Tak właśnie było z nami. Niestety, zdecydowanie lepszy doping po przerwie, nie wpłynął jakoś znacząco na piłkarzy. Ci cały czas grali "swoje". "Ten Włodarczyk to się do niczego nie nadaje" - padały komentarze. Poza dopingiem, w II połowie kibice pokazali jeszcze coś z repertuaru ultras. Najpierw w górę poszła nasza największa sektorówka - Panorama Warszawy. Z sektora gości zaczęły błyskać flesze, czyli chyba flaga się spodobała ;-) Kilkanaście minut później swój debiut zaliczyła nowa malowana sektorówka, przedstawiającą żyletkę w barwach czerwono-biało-zielonych (z czarną obramówką). Na bocznych sektorach powiewały setki flag na kijach. Te, nawet po opuszczeniu "Żyletki", powiewały już do końca meczu.
    Niestety, jak na złość piłkarzom nic nie wychodziło. Gdy sędzia techniczny pokazał, że spotkanie zostanie przedłużone o dwie minuty, wierzyliśmy jeszcze, że uda nam się wygrać ten mecz. Niestety, w ostatniej minucie doliczonego czasu gry do bramki trafili goście. Nie powinna nikogo dziwić szalona radość w sektorze zajmowanym przez Szwajcarów. My mieliśmy zupełnie inne miny. Koniec europejskiej przygody coraz bliżej. Mimo to jeszcze przez kilkadziesiąt sekund śpiewaliśmy na maksa. Nic to nie dało, a nam pozostało odśpiewanie mało radosnej pieśni "Czy wygrywasz, czy nie...". Po chwili piłkarze "podbili" do kibiców podziękować za doping. Oprócz oklasków usłyszeli "Ch... z wynikami, Żyleta jest zawsze z Wami!". Piłkarze FC Zurich podbiegli pod sektor swoich fanów, ale na przybicie piątek zabrakło im odwagi. Mimo to atmosfera w tej części stadionu była wtedy najgorętsza. Ale czemu tu się dziwić? Nam pozostaje teraz wyjazd do Szwajcarii. To może być, choć wierzymy że nie, ostatni nasz wyjazd w tegorocznych rozgrywkach europejskich pucharów...

    Frekwencja: 7000
    Kibiców gości: 100
    Flagi gości: 10

    Autor: Bodziach