Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 20 sierpnia 2005, godz. 18:00
Ekstraklasa - 4. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    0 (0)
    Herb Dyskobolia Grodzisk Wlkp. Dyskobolia Grodzisk Wlkp.
    • 29' Vranjes
    • 86' Ślusarski
    2 (1)

    Sędzia: Robert Małek
    Widzów: 7000
    Pełen raport
    Nie poddawaj się, ukochana ma, nie poddawaj się Legio Warszawa

    Nie poddawaj się...

    "Nie poddawaj się, ukochana ma, nie poddawaj się, Legio Warszawa..." - tę pieśń przez większość meczu z Groclinem śpiewali warszawscy kibice. Nie pomogło. Piłkarze, mimo optycznej przewagi, po raz kolejny nie zdobyli kompletu punktów. Co więcej - przegrali.
    "Kompleks Grodziska" - tak media pisały przed tym meczem o... Legii. Czy komuś mieści się to w głowie? Legia, najpopularniejsza drużyna w Polsce ma mieć kompeks drużyny z małego miasta, grającej w ekstraklasie od zaledwie kilku lat? Niestety, takich czasów dożyliśmy. Mowa oczywiście o naszych piłkarzach, którzy od paru sezonów nie potrafią pokonać ekipy z Wielkopolski. Z wiarą, że tym razem będzie inaczej, na stadion przybyło 7 tysięcy kibiców. Wszyscy wierzyli, że za wydane minumum 35 zł zobaczą kawałek dobrej piłki. No cóż, nie po raz pierwszy (i zapewne nie ostatni) się przeliczyliśmy.
    Przed meczem atmosferę starał się wytworzyć Wojtek Hadaj. Wysoka temperatura powietrza miała się przełożyć na gorącą atmosferę. Tak było na początku. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego do Galerii Sław Legii trafił Kazimierz Górski. Odśpiewano mu "Sto lat" i nagrodzono brawami. Nie brakowało jednak głosów twierdzących wręcz, że... szkoda Pana Kazia, który mimo problemów zdrowotnych, jest nieustannie ciągany na wszelkie możliwe imprezy sportowe.
    Tego dnia związkowi działacze postanowili nas wyedukować podając dokładne wskazówki, jak obecnie interpretuje się przepis o spalonym. Przez około 5 minut byliśmy zanudzani kolejnymi punktami regulaminu. A podobno piłka nożna to prosty sport? W tym czasie zamiast wyłapać zmiany, które zaszły w przepisach, informujemy wszem i wobec co sądzimy o PZPN. A co sądzimy, chyba wiadomo. Chwilę uwagi poświęcamy również prezesowi "leśnych dziadków", Michałowi Listkiewiczowi, któremu sugerujemy, aby opuścił stołek.
    Na sektorze gości pojawili się w końcu kibice, choć w liczbie mało imponującej. Zaledwie dwudziestu fanów z Grodziska zajęło miejsca pod zegarem, a na płocie wywiesili jedną flagę "Dyskobolia Grodzisk Wlkp.". Przez cały mecz grodziszczanie machali pięcioma flagami na kijach. Ich śpiewów niestety nie byliśmy w stanie dosłyszeć. W naszym "obozie" tymczasem trwała zbiórka szalików KP Legia z nowym logo klubowym. Właściciele takich szalików byli proszeni o oddanie swoich barw, aby te później, już w trakcie meczu rzucić przed płot - tym samym demonstrując dezaprobatę wobec pomysłów działaczy. O tym jednak później.
    Po meczu z FC Zurich byliśmy świadkami akcji, która jest nie do pomyślenia w innych klubach europejskich. Otóż nasi piłkarze nie mogą wymienić się ze swoimi rywalami koszulkami, podczas gdy rytuał ten praktykowany jest na całym świecie. Opierdziel za swój czyn dostał Bartek Karwan. W jego obronie wystąpili kibice Legii, prezentując sektorówkę - koszulkę i transparent "Jak koszulek macie mało, to tę naszą bierzcie śmiało!". Cały stadion skandował imię i nazwisko zawodnika, który "złamał zasadę niewymienialności koszulek". Niestety wydarzenia na boisku nie toczyły się tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Bramka dla gości jeszcze nas zmobilizowała. Wtedy zaczęliśmy ostrzej "jechać" hit, który do tej pory śpiewany był tylko na meczach koszykarzy Legii. "Nie poddawaj się, ukochana ma, nie poddawaj się, Legio Warszawa lalalalala..." - zarzuciła Żyleta. Szybko tekst podłapała również druga strona stadionu. Przyczepić można się tylko do prowadzącego doping, który zbyt często w mało kulturalny sposób (co wielu zarzucało np. jego poprzednikowi) nawoływał do dopingu, co by nie było, ziomków po szalu...
    W przerwie długie kolejki ustawiły się do wodopoju ;-) W tak ciepły dzień, po wysiłku wokalnym, nasze struny głosowe domagały się jakichś płynów. Ciekawym tematem do rozmów był oczywiście wyjazd do Zurichu. Choć do wyjazdu nie zachęca gra piłkarzy, to nie ona jest dla nas najważniejsza. Udowodniliśmy to zaraz po przerwie skandując "Ch... z wynikami, Żyleta jest zawsze z Wami!". Wynik jednak nie ulegał zmianie. Część widowni niecierpliwiła się. Nawet najbardziej cierpliwi pękli jednak po drugim golu dla Grodziska. Rytmiczne "wypier...ć" skierowane do działaczy i niektórych piłkarzy musiało świadczyć o tym, że miarka się przebrała. Zygo, Bednarz, Walter - oni swoje nazwiska usłyszeli w pieśniach nie nadających się do przytoczenia. Jak bumerang powróciło hasło "Legia to my". Bluzgi na działaczy przeplatane jednak były z naprawdę głośnym śpiewem "Nie poddawaj się...". Żyleta z Krytą nawiązały nawet dialog w tym temacie. Niestety, po końcowym gwizdku sędziego nikomu nie było do śmiechu. Grobowa cisza, taka sama, jaka zapanowała po golu na 0-2 była wystarczającym komentarzem do prezentacji na boisku naszych grajków. "Ściągamy koszulki i jedziemy dalej swoje" - krzyczał z gniazda Staruch, mimo iż mecz już został zakończony. "Ch... z wynikami" - krzyczeli najzagorzalsi fani. Dalej mocne słowa leciały pod adresem działaczy. Inna atmosfera panowała tylko na sektorze gości, gdzie garstka przyjezdnych radowała się z wygranej wraz ze swoimi piłkarzami. Kompleks Grodziska niestety potwierdził się. Chodzi oczywiście o naszych wspaniałych piłkarzyków. Ale co tam, chyba nie oni są najważniejsi! Ch... z wynikami, do zobaczenia w Zurychu!

    Frekwencja: 7000
    Kibiców gości: 20
    Flagi gości: 1

    Autor: Bodziach