|
Szczecin - Piątek, 16 września 2005, godz. 20:00 Ekstraklasa - 7. kolejka |
|
Pogoń Szczecin
- 62' Milar
- 69' Kaźmierczak
|
2 (0) |
|
Legia Warszawa
- 45' Magdoń (sam.)
- 54' Szałachowski
| 2 (1) |
Sędzia: Artur Szydłowski Widzów: 13000 Pełen raport |
|
Fani Legii i Pogoni świetnie bawili się na trybunach |
Pogoń zawsze z Legią jest
Z czym kojarzone są wyjazdy do Szczecina nie trzeba nikomu tłumaczyć. Zazwyczaj w ich trakcie różne alkoholowe trunki leją się litrami. W taki m.in. sposób umacniana jest zgoda na linii Szczecin - Warszawa. Tym razem wyjazd na Pomorze Zachodnie wypadł nam w piątek. Miało to z pewnością wpływ na naszą frekwencję, choć i tak z naszą liczebnością było nieźle. Czwartek, g. 23 - nocny pociąg na trasie Warszawa - Szczecin cieszył się sporym powodzeniem. To nim podróżowało większość warszawiaków. Pozostali na miejsce wyruszyli w dniu meczu.
Szkoda tylko, że pogoda zupełnie się popsuła. Ciepłe dni jakby skończyły się w dniu meczu, a wraz ze spadkiem temperatury nadciągnęły obfite opady deszczu. W tak smutnej scenerii bardzo dobrze bawili się kibice obu drużyn, którzy w wielu częściach miasta wznosili toasty na cześć przyjaźni warszawsko-szczecińskiej. Dwie godziny przed meczem tłum zaczął zbierać się w okolicy stadionu Pogoni. Warszawiacy otrzymali wcześniej 300 darmowych biletów na to spotkanie. Były one przeznaczone na sektor dla przyjezdnych, czyli inny niż dotychczas zajmowaliśmy na szczecińskim obiekcie. Przy wejściu wiele osób zostało poproszonych "do mikrofonu" - w celu sprawdzenia stężenia alkoholu w wydychanym powietrzu. Ci, którzy test ten oblali, próbowali dostać się na stadion po kilka razy. Do skutku ;-) Ostatecznie na stadionie przy Twardowskiego zebrało się ok. 13000 kibiców. Fani z Warszawy w więszkości zasiedli w jednym sektorze, który szczelnie wypełnili flagami. Ostateczna liczba legionistów to ok. 450 osób. Przed meczem minutą ciszy uczciliśmy pamięć po zmarłym siatkarzu reprezentacji Polski, Arkadiuszu Gołasiu. Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego trybuny jednak ożyły. Na trybunie krytej pojawiła się choreografia przedstawiająca datę 1948 - czyli rok powstania Pogoni. Foliowe sektorówki zostały podświetlone stroboskopami. Na płocie wisiał sporych rozmiarów transparent "Byliśmy tu i zawsze będziemy".
W sektorze gości początkowo trudno było zsynchronizować doping. Było to efektem spożytych wcześniej procentów. Z minuty na minutę było jednak lepiej. Znacznie poprawił się nasz śpiew, z chwilą wejścia na płot kibica Legii "W.", który dowodził naszym dopingiem. Wraz z Pogonią co chwilę wymienialiśmy się uprzejmościami. Młyn Pogoni zarzucał "CeeeeCeeCeWuKa CeWuKaeS...", a my ryczeliśmy "LEGIA". Było wiele pieśni, podkreślających wyjątkowość naszej zgody. Trzeba przyznać, że Portowcy przyjęli nas naprawdę wspaniale. W pewnym momencie gospodarze zachęcili nas do przeniesienia się do młyna Pogoni okrzykiem "Chodźcie do nas". Faktycznie, zmieniliśmy miejsca, ale dopiero w przerwie. Wcześniej bramkę dla "wojskowych" strzelił jeden z obrońców Pogoni. Wśród warszawskiej braci radość, płonące race... Chwilę później sędzia zakończył pierwszą część gry i mogliśmy spokojnie przenieść się bliżej fanatyków granatowo-bordowych.
Początkowo, w drugiej części spotkania prowadziliśmy wspólny doping z gospodarzami. Później już każdy śpiewał "swoje". Nie brakowało oczywiście pieśni "przyjaznych", wśród których królowała "Pogoń zawsze z Legią jest...". Kilka razy cały stadion robił falę, bądź też rytmicznie wyklaskiwał rytm. Zabawa była na całego. Także na boisku zrobiło się ciekawie. Piłkarze z Warszawy w dosyć "przyjacielski" sposób roztrwonili dwubramkowe prowadzenie. "Nie poddawaj się, ukochana ma, nie poddawaj się, Legio Warszawa..." - śpiewali warszawiacy, aby dodać wiary swoim zawodnikom. Im to nie pomogło, ale nic to. Najważniejsza była dobra zabawa. Pod koniec meczu, gdy sprawiedliwy remis był coraz bliższy realizacji, Pogoń zarzuciła firmowy tekst jednej z legijnych grup - "A melanż trwa...". Podłapali go wszyscy - zarówno ci wyglądający na mocno zmęczonych, jak i ci, którzy musieli z różnych powodów zachować trzeźwość umysłu. To hasło bardzo dobrze pasowało do tego wieczoru. Szkoda tylko, że wszystko odbywało się w strugach deszczu. No, ale na pogodę nie mamy jeszcze wpływu.
Po meczu Pogoń podstawiła pod stadion autobus, który miał odwieźć kibiców Legii na dworzec PKP. Bardzo ładny gest ze strony Portowców. Sporo osób właśnie tym środkiem lokomocji opuszczało gościnny Szczecin. Inni natomiast powrót zaplanowali na sobotę, bądź niedzielę. Tak więc w Szczecinie do tej pory z pewnością zabawa trwa...
Za tydzień derby stolicy. Nie trzeba chyba dodawać, że na tym meczu obecność obowiązkowa.
Frekwencja: 13000
Kibiców gości: 450
Flagi gości: 18
Autor: Bodziach