Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Ostrowiec Świętokrzyski - Wtorek, 20 września 2005, godz. 19:00
Puchar Polski - 2. runda
Herb KSZO Ostrowiec Świętokrzyski KSZO Ostrowiec Świętokrzyski
  • 44' Tychowski
1 (1)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 56' Szałachowski
  • 90+1' Włodarczyk
2 (0)

Sędzia: Robert Małek
Widzów: 4500
Pełen raport
Pół tysiąca fanów Legii zameldowało się na stadionie KSZO

NIE dla zakazów!

Ci, którzy zdecydowali się wyruszyć do Ostrowca Świętokrzyskiego na pierwszy mecz pucharowego pojedynku Legii z KSZO, zapamiętają ten wyjazd głównie z jednego powodu - tego, co działo się na naszym sektorze i co było pokłosiem decyzji zarządu, które zapadły wieczorem w dniu poprzedzającym wyprawę do Ostrowca. W związku z tym, jeszcze w drodze, zadawaliśmy sobie pytanie - jak to będzie?
Na wyjazd zdecydowało się pojechać około pięciuset fanów Legii. O 15.00 spod Legii wyruszyły trzy, nabite na maksa, autokary zorganizowane przez Stowarzyszenie, nie zabrakło także prywatnych aut i busów. Nastroje były średnie - kibice przeżywali głównie nagłe decyzje prezesa Zygo, dotyczące "dożywotnich zakazów", jakie otrzymało w poniedziałek ośmiu fanów Legii. Zakazów tym dziwniejszych, że wydanych za błahe sprawy. Tego, że dożywotnich zakazów nie praktykuje się nigdzie na świecie, nie ma nawet co przypominać. Warto natomiast przypomnieć, co zdaniem zarządu naszego klubu zasługuje na odsunięcie "na zawsze" (przynajmniej w zamierzeniu) od meczów ukochanej drużyny. A zakaz otrzymać nietrudno! Otóż, pecha miało dwóch panów, którzy usiedli nie na swoich miejscach na trybunie krytej. Widocznie stworzyli w ten sposób zagrożenie dla życia innych legionistów, bowiem bez wahania zostali "na zawsze" relegowani z trybun. Pecha miał również siedemnastolatek, który - o zgrozo - próbował przemycić na stadion 1 (słownie jedną) racę. On również nie obejrzy już Legii na żywo. Wróćmy jednak do meczu.

Ten żywo nawiązywał do wyżej opisanych wydarzeń. Zanim jeszcze główna, autokarowa grupa kibiców dotarła na stadion, zostaliśmy umieszczeni w klatce dla gości, znajdującej się na niskiej trybunie położonej wzdłuż linii bocznej boiska. Zadowoleni na pewno nie byliśmy, bowiem podczas poprzedniej wizyty na kameralnym obiekcie KSZO, siedzieliśmy na wyższej trybunie - za bramką. Kilkanaście minut później przenieśliśmy się już na "stary" sektor gości - przyjazd autokarów zrobił swoje - choćbyśmy chcieli, nie pomieścilibyśmy się na ciasnym i niskim sektorku. W związku z tym zajęliśmy ... oba :)

Jako że autokary przyjechały w zasadzie na styk, pozostało niewiele czasu na wywieszenie flag i zajęcie miejsc na sektorze - chwilę później rozgległ sie pierwszy gwizdek sędziego. To że w Legii zadebiutował Jan Mucha i inne sportowe niuanse do końca meczu zostały pewnie niezauważone przez niektórych fanów. Legia grała jednak słabo, więc wiele nie stracili. Z wydarzeń boiskowych odnotowano jedynie objęcie prowadzenia przez gospodarzy, i późniejsze wyrównanie Legii. W tym czasie jednak sporo działo się na trybunach.

Kibice KSZO utworzyli młyn na dwóch sektorach naprzeciw legionistów. Trzeba przyznać, że zaprezentowali się bardzo fajnie, wykorzystując w całej rozciągłości możliwości swojego stadionu. Tak więc skupili się na pirotechnice, której arsenał - jak na rangę spotkania - był imponujący. Inna sprawa, że dla nas był to puchar Polski ze słabą piłkarsko drużyną, dla nich zaś mecz z - było nie było (brak wyników sportowych) - wielką firmą.

Świętokrzyscy Rozbójnicy zaprezentowali ładną oprawę ze stroboskopów w przejściach pomiędzy sektorami, duże wulkany na całej szerokości boiska (tj. za bramką) i konkretne racowisko. Ze względu na słabą widoczność i mały rozmiar ich choreografii ciężko było dostrzec inne elementy oprawy, ale na pewno w górę poszła mała sektorówka. Co do reszty - polecam zdjęcia :)

Tymczasem my bawiliśmy się głównie wokalnie. Na rozpoczęcie poleciało co prawda kilkanaście serpentyn, było trochę wulkaników i race odpalone po bramce, ale nie była to żadna większa akcja - wszystko to było raczej spontaniczne.
Co do dopingu... Sam poziom głośności był wysoki, w czym pomagał nam wydatnie dach i akustyka stadionu. Tym samym ciężko nam było zrozumieć, co też śpiewają kibice gospodarzy. Jedyne co usłyszeliśmy - widać śpiewali bardzo głośno - to tradycyjne już na większości polskich stadionów, bluzgi na Legię. Celowała w tym szczególnie mała grupka nastoletnich kibiców KSZO, którzy bardzo odważnie wykrzykiwali różne epitety pod naszym adresem, stojąc na prawo od naszego sektora. Mniej odważne były natomiast ich szybkie "ewakuacje" po podejściu do ogrodzenia kilkunastu legionistów. "Kszoki" bardzo szybko zawróciły - sądząc po ich wieku - pod opiekuńcze ramiona mam i tatusiów :) Cały stadion kilkakrotnie odśpiewał natomiast znaną piosenkę o policji. Głośno i równo.
Doping prowadził nie kto inny jak "S". I jak zwykle robił to z powodzeniem, bowiem na sektorze ani przez chwilę nie było ciszy. To co śpiewaliśmy też nie jest tajemnicą, bowiem okrzyki rozchodziły się głośnym echem po całym stadionie. Adresatem okrzyków byli głównie prezes Zygo oraz dyrektor Dziewulski. Powód? Proponuję jeszcze raz przeczytać wstęp! Mottem przewodnim dopingu był natomiast tekst "Ch... z zakazami, hej Legio jesteśmy z wami!". Dlaczego? Powróćcie do wstępu...

Nie zabrakło oczywiście normalnego dopingu dla Legii. Niektórym przypomniał się nawet stary hit z poprzedniego wypadu do Ostrowca - dyskotekowy rytm ATC i nieskomplikowany tekst "Legia Warszawa".
W drugiej połowie kibice stojący na dwóch sektorach (niskim i wysokim) zaczęli dialog, poszerzany z każdą odsłoną o kolejny element. Teksty były wymieniane dość długo - szczególnie intensywnie dyskutowano o tym, czy "mitshubishi" mimo że "przestarzałe" nadal jest dobrej jakości ;). Do konstruktywnych wniosków chyba jednak nie doszliśmy.

Koniec meczu to dość niespodziewana bramka Włodarczyka, po której można już było świętować zwycięstwo. Piłkarze podbiegli podziękować za doping, a chwilę później przybili piątki z wiszącymi na płocie fanami. Usłyszeli przy tym, że w środę czekamy na nich w Domu Dziecka przy ulicy Korotyńskiego. Dzieci czekają, a co będzie to się okaże. Podobno wizytę legionistów w Domu Dziecka blokuje sam klub... Czy mimo wszystko dotrą do swoich najmłodszych kibiców - okaże się już w środę kilka minut po osiemnastej. Wypada wierzyć, że zwycięży zdrowy rozsądek.

Autor: turi