|
Warszawa - Sobota, 29 października 2005, godz. 18:00 Ekstraklasa - 12. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (0) |
|
Korona Kielce
| 0 (0) |
Sędzia: Adam Kajzer Widzów: 1500 Pełen raport |
|
Jak długo jeszcze tak będą wyglądały trybuny na Stadionie Wojska Polskiego? |
A protest trwa
Trzeci mecz pod stadionem spędzili kibice Legii protestując przeciwko działaczom KP. Spotkanie i mediacje Stowarzyszenia z przedstawicielami ITI i KP, na razie nie przyniosły skutku. Tak więc zgodnie z oczekiwaniami, większość legionistów spotkała się ponownie w okolicach Torwaru. Działacze łaskawie udostępnili półtora tysiąca biletów na trybunę odkrytą (to również było jednym z punktów niezgody), ale chętnych było zaledwie kilkudziesięciu. Na stadionie zasiadło w sobotni, mroźny wieczór ok. 1000 kibiców na Krytej i kolejnych 200 na trybunie honorowej. Gdyby Canal+ wcześniej wiedział, że tak będą wyglądały mecze Legii, być może nie zdecydowaliby się na ich transmisje. Podobnie liczni sponsorzy, którzy za niemałe pieniądze wykupili miejsca reklamowe, których nikt nie chce oglądać. Ale nasz prezes idzie w zaparte i z kalkulatorem w dłoni przekonuje, że klub - nawet bez kibiców na stadionie wyjdzie na plus. Bankowiec pełną gębą!
1500 osób zebrało się po drugiej stronie ulicy Łazienkowskiej, skąd prowadzili doping. Nie było zbyt wielu prowokacji ze strony policji, więc było spokojnie. Stowarzyszenie pilnowało, aby nikt nie wchodził niepotrzebnie na jezdnię i nie prowokował awantur. Niestety dosyć szybko kontuzji nabawił się nasz wodzirej - S. i doping nie był już tak donośny jak wcześniej. Kibice spod stadionu kilka razy prowadzili dialog z osobami, które wybrały miejsca na Krytej. Obie strony pytały się wzajemnie kto wygra mecz oraz w niezbyt wyszukany sposób ubliżały prezesowi Zygo. Ponadto śpiewy Krytej „jak długo jeszcze, hej Zygo jak długo jeszcze” i hasło "Cała Legia zawsze razem", czy zdawało więc egzamin – wygląda na to, że zdecydowana większość fanów, zarówno ze stadionu jak i spod niego, jest zdania, że działacze nie postępują właściwie. Ładnie zachowali się także kibice gości, którzy do Warszawy dotarli, mimo... bojkotu meczów pierwszej drużyny Korony przez najbardziej radykalnych fanatyków z Kielc. Goście zasiedli w sektorze gości w ok. 300 osób i wywiesili na płocie jedną flagę. Oni również mieli coś do przekazania naszym wspaniałym działaczom - "Nie ma Legii bez Żylety!". Poza tym Koroniarze prowadzili słyszalny doping, ale był on szarpany. Mimo to pod stadionem było ich słychać.
Tym razem nie próżnowali legioniści, którzy zasiedli na trybunach i sami próbowali wspierać piłkarzy śpiewem. Po przerwie pod stadionem nastąpiła zmiana na gnieździe. Wobec chwilowej absencji kontuzjowanego Starucha, na "gnieździe" (billboardzie) zasiadł Variat, który zdecydowanie rozruszał towarzystwo ;-) Było znacznie lepiej niż przez kilkanaście minut "bezkrólewia". Po przerwie ponownie pojawiły się race, parę wulkanów i inne piro. Oprócz dopingu część osób pozdrawiała zmarzniętego fotoreportera pana Stefana, który na dachu polował na złych fanatyków, którym zachciało się mecz spędzić pod stadionem. Dodajmy, że część osób, która posiadała karnety, w pierwszej połowie chciała wejść na trybuny (na chwilę). Niestety ktoś "z góry" zdecydował, że... osoby te nie mają prawa przekroczyć bram stadionu. Brawo panowie działacze. Za 450 złotych nie można nawet pięciu minut spędzić na stadionie. Jeszcze raz brawo.
Odczytywanie "gry" z odgłosów z Krytej to dla nas chleb powszedni. Nikt nie miał problemów z rozszyfrowaniem radości z 77 minuty, kiedy nasze grajki strzeliły bramkę. Ludzie padli sobie w ramiona, a z ust "wymsknęło się" bardzo optymistyczne "Mistrz, mistrz, Legia mistrz!" oraz dawno już niesłyszane... "Mamy lidera, w Warszawie mamy lidera". Śpiewy były donośne, ale nie wszyscy wierzyli we wspomniane słowa. "My naprawdę jesteśmy liderem? Przecież ostatnio, z tego co pamiętam, to przegraliśmy w Poznaniu" - dziwił się jeden z kibiców. Później zaczął się protest i faktycznie od tego czasu piłkarze Legii grają jakby lepiej. Może im rzeczywiście niepotrzebni kibice? No, chyba to zbyt pochopnie wysunięte wnioski, choć z drugiej strony, pogląd na ten temat naszego kapitana (mowa o piłkarzu) znamy aż zbyt dobrze.
Wracając do wątku "królewskiego", to w końcówce spotkania, wrócił do nas Staruch i został przywitany w iście królewski sposób :-) Przed końcem meczu kibice podeszli bliżej trybun (na tę stronę Łazienkowskiej, po której znajduje się stadion) i stąd dawali sygnały prezesowi, że nie jest on szanowany przez fanów. Zresztą podobne sygnały wsparcia tego wieczora dawali kibice w całym kraju, za co wielkie dzięki! Szkoda tylko, że po meczu niektórzy nie wytrzymali "ciśnienia" i doszło do kilku incydentów, które na pewno nie powinny mieć miejsca.
Kłody pod nogi rzucają nam oprócz działaczy Legii, również PZPN. Mimo to, wbrew zakazom, za tydzień należy spodziewać się grupy legionistów we Wronkach. Bo nas zakazy nie dotyczą!
P.S. Do naszej redakcji dotarły głosy, że po meczu część kibiców spod stadionu zaatakowała fanów, którzy oglądali spotkanie na Krytej. Choć nie byliśmy świadkami tych zajść, to jeśli miały one miejsce, zdecydowanie je potępiamy. Postaramy się potraktować ten temat poważnie i osobno - w Aktualnościach serwisu.
Frekwencja: 1500
Kibiców gości: 300
Flagi gości: 2
Autor: Bodziach