|
Warszawa - Niedziela, 11 grudnia 2005, godz. 14:30 Ekstraklasa - 17. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
0 (0) |
|
Górnik Łęczna
- 72' Oziemczuk
- 87' Popiela
| 2 (0) |
Sędzia: Tomasz Pacuda Widzów: 7000 Pełen raport |
|
Legia gol, Legia gol, Legia Legia gol.... Kryta! Co? Wesołych Świąt! |
Wesołych Świąt
Nietypowo w tym roku rundę wiosenną rozpoczęliśmy już jesienią i ostatni tegoroczny mecz Legii wypadł w połowie grudnia. Zimowa aura nie odstraszyła jednak najwierniejszych kibiców warszawskiej drużyny. Choć na zewnątrz plucha, a z nieba padał deszcz ze śniegiem, na Łazienkowskiej zebrało się 7 tysięcy kibiców, którzy chcieli pomóc Legii w odniesieniu kolejnego zwycięstwa.
Zaraz za bramkami wejściowymi ustawione były puszki, do których ultrasi zbierali pieniądze na oprawę wiosennych spotkań. Dziś jednak na specjalne ubarwienie trybun liczyć nie mogliśmy. Skupić się trzeba było na dopingu. Do stolicy przyjechali kibice z Łęcznej, którzy dwoma autokarami dotarli pod stadion. Na sektorze było ich ok. 100, wraz z dwoma flagami na płot. Obecność gości nie była dla nikogo zaskoczeniem, bowiem fani Górnika, choć od niedawna mają okazję jeździć po pierwszoligowych stadionach, na Legii zawsze zjawiali się w dobrych, na swoje możliwości ilościach.
Mecz z Górnikiem miał m.in. decydować, czy Legia wskoczy na fotel lidera przed trzymiesięczną przerwą w rozgrywkach. Zapewne wszyscy, może poza setką z Łęcznej, wierzyli, że tak się właśnie stanie. Nikt nie podejrzewał, że Legia może stracić punkty na rzecz przedostatniej w tabeli drużyny, dowodzonej obecnie przez Dariusza Kubickiego. Mecz rozpoczął się od ataków gości, ale szybko nasi gracze przejęli inicjatywę i tylko kwestią czasu - tak nam się wydawało - miały być bramki dla gospodarzy. Niestety, minuty mijały, a do siatki, poza jednym graczem Górnika... nie chciało nic wpaść. Legioniści niesieni dopingiem fanatycznej publiczności grali jednak walecznie, co pozawalało być optymistą.
Humorystycznym akcentem był dialog pomiędzy Żyletą i Krytą: "Kryta! Co? Wesołych Świąt!". Życzenia te pobudziły do jeszcze głośniejszego dopingu cały stadion. Bardzo dobrze pod tym względem spisywał się łuk, który niemal do ostatniego miejsca wypełnił się kibicami. Zmarznięci kibice w przerwie rozgrzewali się ciepłą herbatą. Najgorętsze były jednak cheerleaderki, które w skromnych strojach odtańczyły na środku boiska "Wyginam śmiało ciało" :-) Trybuny odkrytej do zabawy nie trzeba było długo namawiać i po chwili cały środkowy sektor wyginał się wraz z dziewczynami. Po piosence cheerleaderki podbiegły pod naszą trybunę i dalej rozgrzewały kibiców. Później fani znaleźli inny sposób na nudę. Brak konkursu w przerwie powetowali sobie zabawą w śnieżki, w której za cel robili ochroniarze. Chyba tylko im nie było do śmiechu. Salwy białych piguł co chwilę leciały w kierunku ubranych w żółte kamizelki ochroniarzy, a ci wyginali ciała, aby te nie trafiły celu. Zabawa skończyła się wraz z wyjściem na boisko piłkarzy.
Ostatnie 45 minut. Kibice mobilizowani przez wodzireja nie szczędzili gardeł. Śpiewał cały stadion! Głośny doping urozmaicany był meksykańską falą, która parę razy przechodziła przez trybuny. Przyłączyli się do niej również goście, którzy poza tym prowadzili niezły doping (kilka razy było ich dobrze słychać, szczególnie w końcówce). Czas mijał, a piłka jak zaczarowana nie chciała wpaść do bramki, mimo kilku dobrych okazji z naszej strony. Głośne "Legia, Legia" miało pomóc naszym graczom przełamać niemoc, a Górnika zdeprymować. Niestety, nasze starania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Po fatalnym indywidualnym błędzie w obronie, skapitulować musiał Fabiański i nieoczekiwanie z bramki cieszyli się kibice spod zegara. Stracony gol podziałał na nas, jak czerwona płachta na byka. Zaczęliśmy śpiewać jeszcze głośniej. "Tylko zwycięstwo, hej Legio tylko zwycięstwo" intonowali kibice. Niestety, bramka gości była jak zaczarowana... a w końcówce drugiego gola strzelili Górnicy. O liderze można było zapomnieć, ale my dalej jechaliśmy swoje. "Ch... z wynikami, Żyleta jest zawsze z Wami" - śpiewała najbardziej fanatyczna trybuna stadionu Wojska Polskiego. I choć Legia tego meczu nie zaliczy do udanych, nas bolało to jakby mniej. Mieliśmy bowiem poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Fani wspieli się na niski płot, czekając na swoich ulubieńców i ich koszulki. Niestety, piłkarze zlekceważyli nieco kibiców i poza oklaskami z kilkunastu metrów, nie doczekaliśmy się na wspomniane trykoty. Piłkarze ze spuszczonymi głowami szybko zniknęli w szatni, my tymczasem... dalej śpiewaliśmy. "Ja kocham Legię ooo" - zarzucał dalej człowiek z gniazda. Opuszczający trybuny kibice żałowali jedynie, że te święta mogłyby upłynąć nam w lepszych humorach, gdyby tylko wynik meczu był inny...
Przed nami dłuższa przerwa w rozgrywkach. Aż do marca będziemy pozbawieni meczów naszej Legii. Zbierajmy więc siły, a śpiew trenujmy na meczach innych sekcji naszego klubu. Do zobaczenia na wiosnę! No i Wesołych Świąt!
Frekwencja: 7000
Kibiców gości: 100
Flagi gości: 2
Autor: Bodziach