Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Piątek, 5 maja 2006, godz. 20:00
Ekstraklasa - 28. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 37' Édson
1 (1)
Herb Amica Wronki Amica Wronki
    0 (0)

    Sędzia: Zdzisław Bakaluk (Olsztyn)
    Widzów: 12000
    Pełen raport
    Kibice na meczu z Amicą już niemalże świętowali zdobycie mistrzostwa

    Pożegnanie z Amiką

    Wyniki osiągane przez Legię mogą napawać nas optymizmem. W ostatnich trzech meczach sezonu, legioniści musieli zdobyć - w najgorszym przypadku - 6 punktów, aby przypieczętować zdobycie "majstra". Pierwszym z ostatnich kroków miała być wygrana z Amiką Wronki, która po tych rozgrywkach łączy się z Lechem i od nowego sezonu pozbawieni będziemy miłych wypadów do Wronek. Jeszcze przed podpisaniem fuzji obu drużyn... Amikowcy przywdziali koszulki, przypominające t-shirty Lecha.
    Przed spotkaniem Legia-Amica na głównym boisku Młode Wilki zmierzyły się z rówieśnikami z Feyenoordu Rotterdam i pewnie wygrali 2-0, dając tym samym dobry przykład starszym legionistom. "To nasz rewanż na Feyenoordzie za rok 1970. Teraz czekamy na spotkanie z Interem, Atletico i innymi." - żartowali fani na trybunach. Przepełnione parkingi wokół stadionu oraz uginające się pod ciężarem fanów autobusy, wskazywały na spore zainteresowanie meczem. Nic dziwnego, w dniu dzisiejszym w kasach dostępne były jedynie wejściówki na łuk od Łazienkowskiej. Niestety konieczność posiadania Karty Kibica dla niektórych była niemożliwa do spełnienia. Nawet wprowadzeni żołnierze nie "załatali" do końca dziur na łuku. Mimo to trybuny prezentowały się okazale. Zebrało się nas około 12.000 fanów. Wszystkim przyświecał jeden cel - pomóc Legii zrobić kolejny krok do mistrzostwa.

    Swoją obecnością zaszczycili nas fani z Wronek. Amikowcy przyjechali do stolicy w około 50 osób na swój przedostatni pierwszoligowy wyjazd. "A cóż to? Akcja 'Po szkole na zakole' została przeniesiona na sektor gości?" - zastanawiał się pewien kibic z "Żylety". Po chwili, gdy młodzieńcy spod zegara wywiesili na płocie 3 flagi Amiki (jedna w barwach narodowych) było jasne, że doczekaliśmy się wizyty gości. Co ciekawe, na naszym stadionie w tym sezonie ani razu sektor dla przyjezdnych nie świecił pustkami!

    Przed meczem kibice mieli okazję dorzucić parę złotych do szykowanej oprawy na mecz z krakowską Wisłą. Do Galerii Sław trafił tymczasem Władysław Dąbrowski, którego pewnie młodsi kibice kojarzą jedynie z... książek i opowieści starszych. Tradycyjnie także odśpiewaliśmy "Sen o Warszawie". Szkoda, że po raz kolejny nagłośnienie na trybunie odkrytej pozostawiało wiele do życzenia i melodię pieśni mało kto słyszał. Na lepsze nagłośnienie zapewne przyjdzie nam czekać równie długo, co na nowy stadion. Bądźmy więc cierpliwi.
    Niestety doping nie był dzisiaj naszą najmocniejszą stroną. Fakt, były momenty, kiedy brzmiało to nieźle, ale ogólnie zbyt rzadko cały stadion przyłączał się do śpiewania. Legia atakowała co i rusz i nerwowi kibice rwali sobie włosy z głów, po nieskutecznych strzałach piłkarzy. W końcu jednak do piłki podszedł wywoływany Edson i strzelił tak, że niektórzy wyskakując w górę po bramce... mieli szczęki nisko opuszczone. Ten to dopiero potrafi przycelować w okienko!!!

    Choć przed przerwą nie brakowało okazji do podwyższenia wyniku, po 45 minutach prowadziliśmy 1-0. W przerwie mogliśmy obserwować konkurs strzałów z połowy boiska. Nagrodą, która ostatecznie trafiła do jednego z uczestników, była koszulka z autografami piłkarzy Legii.
    Po przerwie doping się nieco poprawił. Młyn legionistów ściągnął koszulki i próbował zachęcić do wspólnego wysiłku wokalnego cały stadion. Po raz kolejny motorem napędowym okazała się pieśń "Warszawa, Warszawa Warszawa, CWKS Legia, Warszawa Warszawa", śpiewana na dwa głosy. Momentami pieśń przerywana była komentarzem spikera, po lepszym lub gorszym kopnięciu piłki przez któregoś z graczy. Nie spodobało się to fanom, którzy zwrócili uwagę Wojtkowi Hadajowi - "Nie przeszkadzaj". Faktycznie, spiker od tego momentu bardziej uważał na swoje przerywniki i śpiewać mogliśmy już bez zbędnych postojów. A wychodziło to nieźle, bowiem jedna piosenka ciągnęła się przez kilkanaście minut! Przyjezdni siedzieli cicho i zapewne uważnie słuchali. Takiego koncertu raczej już nie usłyszą za swojej kadencji.

    Końcówka meczu zdecydowanie należała do gości. To oni przeprowadzali długie ataki pozycyjne, które o zawał serca przyprawiały legionistów. Po raz kolejny przy Łazienkowskiej musieliśmy oglądać Legię broniącą wyniku. Na szczęście broniliśmy go skutecznie i po ostatnim gwizdku sędziego mogliśmy odetchnąć z ulgą. Wtedy, nie pierwszy raz zresztą tego wieczora, zaśpiewaliśmy dobrze znaną z 2002 roku pieśń: "Przeżyj to sam... teraz Legia mistrza Polski ma... nasza Legia... Warszawa". Na pewno lepiej będzie się ją śpiewało, gdy mistrz zostanie ostatecznie przyklepany. A to może nastąpić już w środę w Zabrzu (móc, to może nawet i jutro), gdzie nie zabraknie fanów Legii. Nie zapeszajmy więc na razie, tylko włóżmy szampany do lodówki, aby w środę były odpowiednio schłodzone!


    Frekwencja: 12000
    Kibiców gości: 50
    Flagi gości: 3

    Doping Legii: 7
    Doping Amiki: 2

    Autor: Bodziach