Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 29 lipca 2006, godz. 20:00
Ekstraklasa - 1. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 44' Elton
  • 47' Hugo
  • 74' Roger (k)
3 (1)
Herb Cracovia Cracovia
  • 10' Giza
1 (1)

Sędzia: Zdzisław Bakaluk (Olsztyn)
Widzów: 10000
Pełen raport
Na trybunach przed pierwszym gwizdkiem sędziego kibice przypomnieli fetę na Starówce

Cel ten sam

Kibice Legii zostali nagrodzeni przez Orange Ekstraklasę, jako najlepsza publiczność w Polsce w rundzie wiosennej minionego sezonu. Legioniści nie zawiedli także w pierwszym meczu nowego sezonu. Na trybunach było głośno i kolorowo. Nie nawalili także goście, którzy przybyli do Warszawy. Szkoda, że przedwcześnie opuścili nasz stadion, bo w końcówce nasi piłkarze dali pokaz sztuczek technicznych.

Na Łazienkowskiej widać było zainteresowanie meczem. Niektórzy specjalnie skracali sobie urlop, inni przybywali prosto z podwarszawskich działek. Wszyscy chcieli obejrzeć pierwszy ligowy mecz Legii w nowym sezonie. Kolejki do kas i do bramek wejściowych nie były przesadnie długie. Wszystko szło sprawnie. Kibice dyskutowali głównie o losowaniu trzeciej rundy kwalifikacji do LM. Wszystkie drogi do Doniecka zostały dobrze przeanalizowane przez fanów. Niestety, jasno wynikało - nie będzie to łatwy wyjazd. Jedyna tania opcja podróży - pociągiem, może okazać się niemożliwa, ze względu na brak miejsc w ukraińskich "cugach". Może więc sponsorzy Legii, specjalizujący się w przewoźnictwie, zaoferują fanom możliwość przelotu do Doniecka za "ludzkie pieniądze"? Bardzo byśmy sobie tego życzyli. Przed meczem i w przerwie spotkania miało miejsce kilka sympatycznych uroczystości. Legioniści zostali nagrodzeni za doping i oprawy w minionym sezonie. Cieszymy się oczywiście, że ktoś docenia naszą pracę. Szkoda jednak, że doceniając kolorowe oprawy, w których nieodłącznym dodatkiem są środki pirotechniczne, działacze Ekstraklasy SA, nie potrafią spojrzeć na kibiców trochę mniej srogo. Niestety, w nowym regulaminie rozgrywek, zwrócono uwagę na to, aby w czasie meczów nie dochodziło to... uatrakcyjniania spotkań poprzez odpalane race. Do Galerii Sław tym razem dołączył Tadeusz Nowak, dla większości znany bardziej jako "Ferrari". Dawny ulubieniec trybun otrzymał sporo braw, szczególnie po tym, jak sam zdecydował się wykopać piłkę w trybuny.

Przed meczem po raz kolejny słuchaliśmy pieśni, która traktuje o naszym klubie, ale której autora... cały czas nie znamy. "Trochę w stylu Muńka, ale to ponoć nie on" - padały typy z trybun. Klub tymczasem, nie wiedzieć czemu, "kryje" autora całkiem sympatycznej pieśni. Autora "Snu o Warszawie" znamy jednak bardzo dobrze. Jej słowa również. Tym razem stadion naprawdę konkretnie wyśpiewał wszystkie frazy naszej sztandarowej pieśni, podkreślającej przywiązanie legionistów do Warszawy.

No i rozpoczął się mecz... Na "Żylecie" pojawiła się choreografia przypominająca majową fetę na Starówce, której towarzyszyło hasło "Nowy sezon - stary cel". Świetnie prezentował się zarówno napis wykonany na płocie (a właściwie na murze), jak i prezentacja Starego Miasta z Kolumną Zygmunta przy gnieździe. W sektorze gości po chwili doszło do małego zamieszania. Skromna wówczas grupa przyjezdnych, zostawiła flagę "Andrychów" na środku, a sama przemieszczała sie w kierunku Krytej. Po chwili goście zostali ponownie "wyśrodkowani" przez mundurowych. Po czym... ruszyli w kierunku Żylety. Popisówka Krakusów skończyła się jednak po chwili, kiedy stojący daleko od płotu młodzieńcy, wymachującymi rękoma, zostali zawróceni przez policję na środek swojego sektora. Tym razem ręce przyjezdnych były czyste, ale jeszcze nie raz w trakcie meczu dano im do zrozumienia, że my nie pochwalamy używania noży, którymi wspomagają się krakowianie.

Mecz rozpoczął się dla nas kiepsko. Szybko stracona bramka, nie przybiła jednak legionistów. Już po chwili dawaliśmy z siebie "maksa". Radości Cracovii prawie nie było słychać. Choć przez pierwszą połowę, próbowali oni zaistnieć, raczej im to nie wyszło. Gdy dołączyła do nich mielecka Stal z flagą, było ich ok. 200. Niestety, kilkanaście minut przed końcem meczu opuścili swój sektor.
My natomiast śpiewaliśmy nieźle... ale jeszcze jest trochę do zrobienia. "Staruch" mobilizował wszystkich jak tylko mógł. Do młyna nie można mieć pretensji. Nadawał ton przez 90 minut. Reszta jednak nie zawsze włączała się do śpiewu. Było jednak kilka ostrych zagrań z naszej strony. Takich, jak to z 43 minuty. Wówczas S. konkretnie zmobilizował wszystkich do dopingu, przypominającego ten z początku meczu. Gdy tylko "Żyleta" ryknęła "Legia, Legia Warszawa", Elton zdobył wyrównującą bramkę! I jak tu nie wierzyć w to, że doping mobilizuje piłkarzy?

Po przerwie było już tylko lepiej. Zarówno na boisku, jak i na trybunach. Piłkarze nareszcie grali "swoje". My dosyć często praktykowaliśmy doping na dwie trybuny. Tym razem rzadziej do śpiewu włączał się łuk oraz zasiadający na nim żołnierze. Nic to. Dawaliśmy sobie radę. Nad kibicami powiewała przez kilkadziesiąt sekund sektorówka z Żyletką. Wynik w końcu przemawiał na naszą korzyść, co poprawiło na pewno humory rozebranym do połowy kibicom. To taka nowa świecka tradycja. Pod koniec spotkania, gdy już wszystko było rozstrzygnięte, zagrania naszych piłkarzy nagradzane były okrzykami "Ole". Po meczu piłkarze podziękowali za doping, a koszulkę w tłum rzucił Roger. Już w środę widzimy się ponownie. Wtedy Legia będzie musiała przypieczętować awans do trzeciej rundy i naszą grę z Szachtarem.

Frekwencja: 10.000
Kibiców gości: 200
Flagi gości: 4

Doping Legii: 7,5
Doping gości: 5

Autor: Bodziach