|
Warszawa - Środa, 2 sierpnia 2006, godz. 20:30 Liga Mistrzów - 2. runda eliminacyjna |
|
Legia Warszawa
|
2 (1) |
|
FH Hafnarfjoerdur
| 0 (0) |
Sędzia: Athanassios Briakos (Grecja) Widzów: 8000 Pełen raport |
|
Oprawa w meczu z Islandczykami była hołdem złożonym dla Powstańców |
Nie zapomnimy!
Pierwszy mecz z egzotycznym dosyć rywalem - Hafnarfjoerdur zakończył się wygraną Legii 1-0, a w dalekiej Islandii Legię wspierało ok. 20 fanów z Warszawy i liczna grupa Polonusów. Mówiąc o egzotyce nie mamy na myśli pogody panującej w Islandii, bo dla nich temperatury z naszego kraju są nieosiągalne nawet latem. Zresztą cała wyspa jest niewielka, a piłka nożna nie stanowi tam źródła utrzymania rodziny - nawet dla piłkarzy mistrza tego kraju. Kibice Legii, którzy zdecydowali wybrać się na rewanżowy mecz liczyli, że spotkanie będzie ciekawsze od pierwszego pojedynku. Czy było? Można dyskutować.
Nikt z nas jednak nie wątpił ani przez moment, że Legia awansuje do III rundy eliminacyjej. Ba, już przed meczem wiadomo było, że organizowane są samoloty i autokary na wyjazd do Doniecka. Tego wieczora trzeba było tylko dopełnić formalności - po raz drugi pokazać rybakom, gdzie raki zimują. Na trybunach zasiadło 8 tysięcy fanów mocno wierzących, że Legia przejedzie się po przyjezdnych. Do Warszawy nie pofatygowali się kibice gości, co jednak nikogo nie dziwiło. Na meczu u siebie prezentowali się ponoć marnie, więc któż oczekiwał, że pokonają parę tysięcy kilometrów tylko po to, żeby zobaczyć jak ich piłkarze dostają baty? Na Łazienkowskiej tematem przewodnim była trasa podróży do Doniecka. Już trochę się wyklarowało - wiadomo, że będzie autokar, samolot. Nic, tylko wysupłać wymaganą kwotę, skołować urlop, sprawdzić paszport i w drogę! Przed meczem nie brakowało żartów i dowcipów. Gdy jednak piłkarze pojawiali się na murawie, a my śpiewaliśmy "Sen o Warszawie" zrobiło się podniośle. Na trybunie odkrytej pojawiły się transparenty z hasłem "To jest hołd dla tych co noszą blizny. Dla tych co przelali krew w imię ojczyzny". W centralnym punkcie pojawiła się sektorówka z symbolem Polski walczącej oraz biało czerwona flaga utworzona z małych flag na kijach. Kibice dwukrotnie odśpiewali "Mazurka Dąbrowskiego". Wielu młodych fanów wycierało oczy ze wzruszenia. Jak widać, pamięć o Powstaniu Warszawskim nigdy nie zginie. Nie zapomnimy! Na płocie wisiała również flaga, która jest obecna na wszystkich meczach Legii z hasłem "Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój, za każdy kamień twój. Stolico damy krew!".
Sam mecz był ciekawy tylko na samym początku. Wtedy dobrze śpiewał cały stadion. Później niestety było już różnie. Były zrywy, były momenty lepsze, ale zbyt często śpiew prowadzili tylko zasiadający na G kibice. Kryta również miała momenty przestoju. Może dlatego, że naszym piłkarzom długo nie udawało się trafić do siatki? Chociaż to akurat żaden argument. My jesteśmy na trybunach właśnie po to, aby pomagać im wykrzesać z siebie jak najwięcej. Do 39 minuty jakoś się nie udawało, aż w końcu "Vuko" otworzył wynik spotkania. "Teraz to się otworzy worek z bramkami" - łudzili się niektórzy. Niestety, gradu bramek nie obejrzeliśmy.
Po przerwie rozpoczęła się czarna seria "Włodara". Kapitan Legii marnował coraz to lepsze okazje do strzelenia bramki. Kibice natomiast starali się podbudować naszego napastnika skandując jego imię i nazwisko. Na nic. Ten marnował jeszcze lepsze okazje. W końcu pojawiły się pieśni, trochę ironiczne - "Włodar gol". "Nie będę tego śpiewał, bo czułbym się, jakbym bił kobietę" - ciekawie porównał to jeden z fanów na "Żylecie". W końcu stało się to, czego się spodziewaliśmy, nieskuteczny napastnik ustąpił miejsca młodemu Janczykowi, ale... żarty się nie skończyły. Żyleta zapytała Krytą "Ile goli ma Włodar". Fani spod dachu odpowiedzieli zgodnie z prawdą - zero. Szkoda było tylko piłkarza, któremu akurat zaangażowania trudno odmówić, który wszystkiego słuchał z ławki rezerwowych. Jeszcze w pierwszej części meczu "Staruch" próbował nauczyć nowej, nieskomplikowanej pieśni, ale pierwsze próby były marne, co jednak zrzucilibyśmy na kiepskie nagłośnienie. W drugiej połowie nad głowami kibiców przez kilka minut powiewała biało-czerwona sektorówka. Gdy wydawało się, że wynik ulegnie zmianie - zaraz po tym jak sędzia podyktował karnego, niestety musieliśmy obejść się smakiem. Tym razem Roger nie znalazł sposobu na golkipera. Sposób na Islandzkiego Alcybiadesa znalazł w końcu Edson. Nie mogło być jednak inaczej, bowiem podszedł do rzutu wolnego, a tych z reguły nie marnuje ;) 2-0 z amatorami zawsze lepiej wygląda niż skromne 1-0 pocieszali się kibice. Inni upatrywali w tym zasłony dymnej przed wysłannikami Szachtara. Tak, czy inaczej, najważniejsze jest to, że nasza Legia awansowała do kolejnej rundy eliminacyjnej. Już za tydzień mecz w Doniecku!
Po meczu nasi gracze tradycyjnie już podziękowali kibicom za doping. Co ciekawe, po chwili przykład z nich wzięli przyjezdni, którzy również podeszli pod odkrytą i otrzymali sporą porcję braw. To zachęciło ich do dłuższego celebrowania... porażki. Kibice z Warszawy dalej gorąco dziękowali piłkarzom z Islandii za ambitną postawę i za śmiałość. A co przed nami? Przed wycieczką na Ukrainę czeka nas jeszcze wyjazd do Grodziska. Z cyklu "zakazane wyjazdy". Tak więc być nas tam nie może, ale wierzyć w to mogą tylko naiwni działacze Ekstraklasy i PZPN, czyli ci, którzy o kibicowaniu nic nie wiedzą. A, że zakazany owoc najlepiej smakuje wiedzą chyba wszyscy! Tak więc do zobaczenia w Grodzisku!
Frekwencja: 8000
Kibiców gości: 0
Doping Legii: 6