Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Donieck - Środa, 9 sierpnia 2006, godz. 18:30
Liga Mistrzów - III runda kwalifikacyjna
Herb Szachtar Donieck Szachtar Donieck
  • 39' Elano (k)
1 (1)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    0 (0)

    Sędzia: Frank De Bleeckere (Belgia)
    Widzów: 20000
    Pełen raport
    Dzięki doskonałej postawie Choto i Fabiańskiego Legia przegrała tylko 1-0

    Nie jest źle!

    Na boiskowym zegarze dochodziła 40. minuta pierwszej połowy, gdy prawą stroną boiska szarżował Julius Aghahowa. Grę przed polem karnym przerwał Dickson Choto. Jednak sędziujący spotkanie Belg Frank De Bleeckere dopatrzył się przewinienia legionisty. Jakby tego było mało, mimo że cała sytuacja rozgrywała się dobry metr przed linią pola karnego, wskazał na punkt oddalony 11 metrów od bramki Łukasza Fabiańskiego. Do piłki podszedł Elano i choć "Fabian" wyczuł jego intencje, pika wylądowała w siatce. Tak rozstrzygnęły się losu pierwszego meczu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów.

    Zanim padła jedyna bramka tego spotkania, zdecydowaną przewagę posiadali piłkarze Szachtara. Od pierwszych minut zaczęli groźnie atakować bramkę Wojskowych. A ci sprawiali wrażenie nieco sparaliżowanych stawką meczu. Już w 10. minucie, po strzale Anatolija Tymoszczuka, tylko poprzeczka uchroniła piłkarzy Legii przed utratą bramki. Niezrażeni Ukraińcy wciąż atakowali. Jednak w bramce prawdziwych cudów dokonywał Fabiański. Czy to z bliska, czy też z daleka, był nie do pokonania. Mógł wykazać się umiejętnościami, gdyż koledzy zapewnili mu w środowy wieczór dużo pracy. Pierwszą groźną akcję legioniści przeprowadzili dopiero w 29. minucie. Szybką kontrę przeprowadzili trzej Brazylijczycy. Po wymianie podań pomiędzy Edsonem, Rogerem i Eltonem przed bramkarzem Dmytro Szutkowem znalazł się ten ostatni. Niestety strzelił ponad poprzeczką. Gdy wydawało się, że Legii udało się już uspokoić grę, sprawy w swoje ręce wziął arbiter. Z sobie tylko wiadomych powodów podyktował rzut karny i sytuacja zaczęła się robić nieciekawa. Ukraińcy wyczuli słabość Wojskowych i chcieli pójść za ciosem. Szczęśliwe do przerwy wynik się nie zmienił. Legia mogła być zadowolona, że straciła tylko jedną bramkę. W pierwszych trzech kwadransach była słabsza od Szachtara. Szkoda tylko, że Ukraińcy swą wyższość udokumentowali dopiero z pomocą sędziego. Z nadziejami trzeba było oczekiwać drugiej odsłony.

    Nerwy kibiców Legii zostały wystawione na wielką próbę, gdyż druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza. Znów do ataku rzucił się Szachtar. Na szczęście wraz z upływającymi minutami, do roboty wzięli się też i Wojskowi. W 54. minucie świetnie prawym skrzydłem przedarł się Sebastian Szałachowski. Zgubił przeciwnika i dośrodkował w pole karne. Tam czekał już Piotr Włodarczyk. Wyrównania jednak nie było. W ostatniej chwili "Włodara" ubiegł Anatolij Tymoszczuk. Zaczęła się wyrównana rywalizacja, bo Ukraińcy nie rezygnowali z podwyższenia wyniku. Dobrze grała jednak warszawska defensywa, a "Fabian" pokazywał, że jest bramkarzem światowej klasy. Trener Dariusz Wdowczyk zwietrzył szansę na wyrównanie i zaczął wprowadzać nowych zawodników. Za zmęczonego i bezbarwnego Eltona, desygnował do gry Michala Gottwalda. W 84. minucie Słowak znalazł się w doskonałej sytuacji by wyrównać. Świetnym podaniem popisał się, przebywający na boisku od 74. minuty, Miroslav Radović. Niestety bramkarz gospodarzy był szybszy o ułamek sekundy i ubiegł "Gottiego". Końcówka spotkania zdecydowanie należała do Legii. Wojskowi wreszcie zagrali tak jak potrafią. Atakowali, ale bramki niestety nie padły. Na strzał z daleka zdecydował się Mamadou Balde, ale gola nie było. Gdy legioniści odliczali już sekundy dzielące ich od końcowego gwizdka, jeszcze raz groźnie zaatakował Szachtar. Zza pola karnego w słupek strzelał Tymoszczuk. Do odbitej piłki dopadł jeszcze jeden z gospodarzy. Po jego strzale piłka trafiła w poprzeczkę i odbiła się w okolicach linii bramkowej. Gol??? Na szczęście był spalony.

    Choć Legia przegrała z Szachtarem, to droga do Ligi Mistrzów wciąż jest otwarta. Porażka zawsze boli, ale legioniści mogli przegrać dziś wyżej. Trzeba jednak przyznać, że sami też mogli pokusić się o zdobycz bramkową. Okazało się, że nie taki Szachtar straszny, jak go malują. W pojedynku z mistrzem Ukrainy Wojskowi wcale nie stoją na straconej pozycji. Jeżeli jednak chcą awansować do Champions League, nie mogą zagrać tak bojaźliwie jak w pierwszej połowie. Muszą uwierzyć, że jest szansa na zwycięstwo. Bo szansa jest naprawdę duża. Trzeba tylko uwierzyć w siebie.

    Autor: Tomek Janus