|
Warszawa - Sobota, 12 sierpnia 2006, godz. 19:00 Ekstraklasa - 3. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (0) |
|
GKS Bełchatów
| 2 (0) |
Sędzia: Hubert Siejewicz Widzów: 8000 Pełen raport |
|
Na meczu z Bełchatowem nie działo się nic nadzwyczajnego |
Czekając na Szachtar
Na sobotnie spotkanie z liderem ekstraklasy wybrało się około ośmiu tysięcy fanów Legii. Na ten mecz nie było żadnej mobilizacji ze strony kibiców, wszakże słowo "lider" nijak pasuje do bełchatowskiego klubu. Niestety w sobotni wieczór kibice i piłkarze odczuli na własnej skórze, że był to jednak lider... Na wyjście piłkarzy na Żylecie kibice rozwinęli trzy, dawno nie widziane sektorówki: herb, eLkę i koszulkę. Po odśpiewaniu "Mistrzem Polski jest Legia" cały stadion zabrał się do głośnego wspierania podopiecznych Dariusza Wdowczyka. Doping był równy i głośny - fani nie zawracali sobie zanadto głowy gośćmi, którzy przyjechali do Warszawy dwoma autokarami i na sektorze wywiesili jedną flagę "Bełchatowianie". W pierwszej części spotkania Żyleta zaintonowała "Jedziemy do Łodzi", "Będziemy w Łodzi, hej Zygo będziemy w Łodzi" - co było odpowiedzią na brak pomocy klubu dla Stowarzyszenia Kibiców, które chciało odwołać się do Ekstraklasy, aby złagodzić bądź zawiesić karę dwóch zakazów wyjazdowych. Wiadomo, że kibice Legii tak czy inaczej zasiądą na w sobotę 19 sierpnia stadionie przy Alei Unii i żadne zakazy tego raczej nie zmienią.
Przez pierwsze 45 minut "Wojskowi" nie potrafili trafić do siatki rywala, co w pewnym momencie "zdenerwowało" fanów zasiadających na trybunie otwartej krzyknęli "Legia grać, k... mać" - dawno nie słyszany na Łazienkowskiej tekst. Kryta nie dołączyła się do tego rodzaju dopingu... a kilkanaście minut po rozpoczęciu drugiej części gry cały stadion eksplodował z radości, gdy pięknym strzałem przy słupku popisał się Miroslav Radović. 1-0 dla Legii! Chwilę wcześniej wielkimi owacjami na boisku został przywitany Piotrek Włodarczyk - część kibiców jeszcze łudziła się, że może w końcu, może dziś "Władeczek" wpisze się na listę strzelców. Niestety po raz kolejny zawiódł swoich fanów, może w następnej kolejce będzie lepiej?
Odpowiedź na powyższe pytanie nasuwa się sama... Końcówka spotkania to dramat. Najpierw w zamieszaniu podbramkowym Wróbel doprowadził do wyrównania, a w doliczonym czasie gry gdy cały stadion zachęcał legionistów do araku Garguła znalazł się sam na sam z Fabiańskim i dopełnił formalności. Fani patrzyli na siebie, na tablicę wyników i nie wierzyli, że przegrana z Bełchatowem stała się faktem. Jeżeli do tego dodamy to, iż Legia jeszcze nigdy w historii nie przegrała z GKS-em... nie ma się co dziwić frustracji niektórych kibiców. Za nieco ponad tydzień przed Legią mecz o być albo nie być w Lidze Mistrzów. Na to spotkanie na pewno przybędzie komplet publiczności - i nie istotny będzie rezultat spotkania w Łodzi. Jeżeli gra nie ulegnie poprawie tylko cud może sprawić, że Legia awansuje. Cud i my kibice którzy tego dnia musimy dać z siebie wszystko!
W najbliższą sobotę Legia zmierzy się o godzinie 20 z ŁKS-em, z którym po raz ostatni grała 6 lat temu. Na to spotkanie czeka pół Łodzi... szkoda, że fani Legii oficjalnie nie będą mogli zasiąść na sektorze.
Widzów: 8000
Doping Legii: 6,5
Kibiców gości: 80
Doping gości: 4
Flag gości: 1