Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Łódź - Sobota, 19 sierpnia 2006, godz. 20:00
Ekstraklasa - 4. kolejka
Herb ŁKS Łódź ŁKS Łódź
  • 45' Arifović
  • 67' Niżnik (k)
2 (1)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 37' Hajto (sam.)
1 (1)

Sędzia: Jarosław Żyro
Widzów: 8000
Pełen raport
700 fanów z Warszawy zasiadło przy sektorze fanatyków ŁKS i dopingowało Legię

Ponad podziałami

Wyjazd do Łodzi był dla nas zakazany. Dziwnym trafem w jednym z sektorów łódzkiego stadionu zasiadło kilkaset osób, których serca biją w dobrze znanym rytmie - CeCeCeWuKa CeWuKaeS LEGIA! Tego dnia nie mogliśmy zostać w domach, do czego namawiali nas działacze, którzy nie zamierzali odwoływać się od kary na nas nałożonej. Nie to nie. Trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce!

Na szczęście kibice ŁKS należą do tych, z którymi można się bez problemu dogadać. Już wcześniej ustalono, że gospodarze, przygotują dla nas kilkaset wejściówek na mecz. Oni, w przeciwieństwie do naszych działaczy nie widzieli sensu rywalizacji, w której byśmy nie brali udziału. Dotarcie do Łodzi na szczęście nie było zadaniem skomplikowanym, policja nie starała się przeszkodzić legionistom w dotarciu do celu, a pomoc zaoferowali sami eŁKaeSiacy, którzy pomogli części warszawskiej braci spokojnie dojechać pod stadion. Tu przygotowano dla nas parking i każdy udał się w swoją stronę. ŁKS do swojego młyna - na Galerę, my zaś do sektora z nią sąsiadującego. Nie był to jednak sektor gości. Ten przez cały mecz pozostawał prawie pusty.

Dużo znajomych twarzy, znajome szale, flagi i tatuaże. W naszym sektorze nietrudno było się zorientować, że przeznaczony jest dla legionistów. Obie strony przez całe spotkanie skupiały się na dopingu dla swoich drużyn. No... może nie do końca. Słyszalne były "wrzuty" na rywala zza miedzi "Rodowitych Łodzian", ale obie strony nie bluzgały na siebie. Wspólne zdanie mieli natomiast na temat PZPN, któremu trochę się oberwało. W czasie meczu obserwator zawodów miał prośbę o zdjęcie z płotu legijnych płócien, ale jego prośby nie zostały wysłuchane. Doping obu stron był niezły, ale w perspektywie całego meczu mógł być na pewno lepszy. Często, gdy ŁKS łapał chwile oddechu, przebijaliśmy się ze swoimi pieśniami, które donośnie odbijały się od przeciwległej trybuny. "Jesteśmy zawsze tam..." powtarzaliśmy do znudzenia. Urozmaiceniem natomiast były nowe wersje naszego "małego walczyka". Raz tańczyliśmy go tradycyjnie - trzymając się za bary, innym razem zaś... w sposób bardziej przypominając efekt domina. Z użyciem rąk ;) Śmiechu było sporo, ale najwięksi malkontenci stwierdzili, że na Krytej i tak nowoczesny model tańca się nie przyjmie. Jeśli ktoś ma odrobinę fantazji zalecamy wyobrażenie sobie naszego prezesa "w tańcu" (czyt. przepychającego się)... z właścicielem klubu. Oj, chyba faktycznie nie przejdzie ;)

Prowadzący doping Staruch oprócz płotu oddzielającego trybuny od boiska, na "gniazdo" przekwalifikował również słup z kamerą. Oczywiście nie zabrakło stałego elementu każdego wyjazdu - dopingu bez koszulek. Było to jedyne wizualne urozmaicenie z naszej strony.
Gospodarze przygotowali natomiast oprawę. Choć nie powalała ona na kolana to była całkiem przyzwoita. Już przed meczem na płocie wisiał transparent o treści "W życiu ważne są wspomnienia więc tworzymy chwile godne przypomnienia". Do tego doszły szarfy z hasłem "Ultras" oraz kartoniki. W drugiej połowie ŁKS prezentował jeszcze sektorówkę z łódką oraz barwy Łodzi. Nic dziwnego, swoją "łódzkość" podkreślali na każdym kroku. Gdy cały stadion zaczął rytmicznie podskakiwać i skandować "Kto nie skacze ten z Widzewa hop hop hop", również nasz sektor uczestniczył w podskokach. Jeśli wierzyć czujnym oczom naszych redaktorów, w sektorze legionistów widzewiaków nie stwierdzono.
Mecz tylko do 45 minuty przebiegał tak jak trzeba. Niestety dostaliśmy gola do szatni, co niektórzy próbowali łączyć z ostatnimi zatrzymaniami arbitrów... Po przerwie, gdy sędzia nie uznał nam prawidłowo zdobytej bramki, wszyscy wydarli się w kierunku "drukarza" z Bydgoszczy. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że tego dnia może być jeszcze gorzej. Stracony drugi gol i słaba gra piłkarzy spowodowała, że w samej końcówce nasz doping trochę siadł. Mimo to nie brakowało zdzierających struny głosowe, którzy do końca śpiewali "Nie poddawaj się... ukochana ma...". Trochę wesołości w naszym zasmuconym wynikiem sektorze wprowadził ponownie spiker, którzy poinformował wszystkich... "niezorganizowanych kibiców z Warszawy", że ostatnie pociągi do stolicy odjadą z pobliskiego dworca o 22:43 i 23:03 :)

Zanim jednak opuściliśmy stadion, podziękowaliśmy łodzianom za gościnę. Ich zachowanie pokazało, że kibice potrafią na bok odłożyć wszelkie antagonizmy, a hasło "Piłka nożna dla kibiców" nie jest dla nas, kibiców, pustym sloganem. Szkoda, że nie rozumieją tego działacze, którzy utrudniają nam dopingowanie swoich drużyn "na legalu". A przecież wiadomo, że gdyby był to normalny, oficjalny wyjazd, przy Al. Unii zameldowałoby się nas sporo więcej niż 700 osób.

Frekwencja: 8000
Kibiców gości: 700 (zakaz)
Flagi gości: 4

Doping ŁKSu: 7
Doping Legii: 7

Autor: Bodziach