|
Warszawa - Środa, 23 sierpnia 2006, godz. 20:30 Liga Mistrzów - 3. runda eliminacyjna |
|
Legia Warszawa
- 17' Włodarczyk
- 88' Włodarczyk
|
2 (1) |
|
Szachtar Donieck
- 22' Marica
- 28' Fernandinho
- 45+3' Marica
| 3 (3) |
Sędzia: Michael Riley (Anglia) Widzów: 11000 Pełen raport |
|
Piotr Włodarczyk w końcu się odblokował, ale na nic się to zdało - fot. Mishka |
Pięć minut złudzeń
Gdy w 18. minucie spotkania Piotr Włodarczyk strzelił gola na 1-0 wydawało się, że bramy do Ligi Mistrzów stoją przed Legią otworem. Straty z pierwszego spotkania zostały odrobione. Jednak już dziesięć minut później nastroje były diametralnie inne. Ukraińcy strzelili dwie bramki i pokazali, dlaczego to im należy się wstęp na piłkarskie salony. Legia próbowała jeszcze ambitnie atakować, ale na Szachtar było to zdecydowanie za mało.
Przed meczem fani zanosili modlitwy, by w środowy wieczór zdolny do gry był Dickson Choto. Ich modły zostały wysłuchane i obrońca z Zimbabwe pojawił się w wyjściowej jedenastce. Od pierwszej minuty na murawie pojawił się także Włodarczyk, który znów zyskał zaufanie trenera Dariusza Wdowczyka. Ten przed spotkaniem zapowiadał, że trzeba zagrać ofensywnie. Dlatego też wystawił do gry trójkę napastników. "Włodarowi" partnerowali Michal Gottwald i Elton. Jednak jako pierwsi zaatakowali goście. Wojskowi dali im przejąć inicjatywę. Trzeba zresztą przyznać, że goście byli zdecydowanie lepsi i szybsi od legionistów. Jednak to gospodarze jako pierwsi wznieśli ręce w geście triumfu. W 18. minucie Edson dośrodkował w pole karne. Tam piłkę wyłuskał Mamadou Balde i podał ją do Włodarczyka. Ten zachował się jak na rasowego napastnika przystało i było 1-0. W tym momencie wydawało się, że będziemy świadkami scenariusza niczym z amerykańskiego filmu. Oto skazana na pożarcie drużyna, mobilizuje się by pokazać na co ją stać. Jednak życie to nie film. Zadowoleni prowadzeniem legioniści cofnęli się, co skwapliwie wykorzystali Ukraińcy. Ukąsili dwa razy i do awansu Legii potrzebne były trzy bramki. Ale Wojskowi, mimo szczerych chęci, nie potrafili znaleźć recepty na strzelenie kolejnej bramki. Gracze Szachtara całkowicie zdominowali środek pola. Bezbłędnie rozbijali ataki legionistów w tej strefie boiska. A jeżeli zawodziła pomoc, to z odsieczą spieszyła defensywa pod wodzą Mariusza Lewandowskiego. Swoją drogą postawa Polaka w barwach Szachtara była dziś dużym zaskoczeniem. Gdy "Lewy" występuje w reprezentacji Polski, ma problem z wymienieniem choćby dwóch dobrych podań z partnerami. Dziś był jednak nieomylny. Podobnie jak jego partnerzy, którzy przed przerwą dołożyli jeszcze trzecią bramkę i było praktycznie po meczu.
Druga połowa nie była już tak emocjonująca. Szachtar nadal dominował, ale nie angażował już wszystkich sił w grę. Trudno się temu dziwić, jeżeli weźmie się pod uwagę, że w tym momencie Legia potrzebowała aż czterech bramek do awansu. Mimo to goście dominowali na boisku. Wojskowi grali ambitnie, ale samą ambicją można wygrać mecz w lidze okręgowej, a nie w boju o Champions League. Legionistom brakowało umiejętności. Nie poddawali się tylko fani. Gdyby UEFA brała pod uwagę jakość dopingu, to już dawno bylibyśmy stałymi bywalcami piłkarskich salonów. Pod koniec spotkania jeszcze tylko "Władeczek" zmniejszył rozmiary porażki, przy okazji udowodnił malkontentom, że jednak potrafi grać w piłkę i zgasła ostatnia iskierka nadziei.
Po środowym meczu legionistom nie można odmówić tylko jednego – ambicji. Jednak widać, że kryzys formy nadal trwa. Momentami Szachtar robił z Legią co chciał i wręcz bawił się grą. Do piłkarskiej Europy ciągle daleko. Przed Dariuszem Wdowczykiem długa droga do przywrócenia co najmniej wiosennego stylu gry. Jedyny pozytyw po porażce z Ukraińcami, to dwie bramki Włodarczyka. Może wreszcie napastnik Wojskowych zacznie regularnie trafiać do bramki? Okazję ku temu będzie miał już w najbliższą sobotę w meczu z Górnikiem Zabrze.
Autor: Tomek Janus