Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Środa, 23 sierpnia 2006, godz. 20:30
Liga Mistrzów - III runda kwalifikacyjna
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 17' Włodarczyk
  • 88' Włodarczyk
2 (1)
Herb Szachtar Donieck Szachtar Donieck
  • 22' Marica
  • 28' Fernandinho
  • 45+3' Marica
3 (3)

Sędzia: Michael Riley (Anglia)
Widzów: 11000
Pełen raport
Kibice śnili o Lidze Mistrzów. Niestety sen nie stał się rzeczywistością... - fot. Mishka

Niespełniony sen

Po raz ostatni o Ligę Mistrzów walczyliśmy 4 lata temu. Przeciwko Barcelonie szans nie mieliśmy zbyt wielkich, toteż nie było żałoby, gdy okazaliśmy się słabsi od renomowanego rywala. Po tegorocznym losowaniu III rundy el. do Ligi Mistrzów nie brakowało optymistów. Nic dziwnego, nie trafiliśmy na zespół z najwyższej półki... ale niestety i on okazał się zdecydowanie za dobry na naszą Legię. Marzenia o ponownym awansie do Champions League musimy odłożyć przynajmniej na rok. Choć jeśli w lidze dalej będziemy grali tak żenująco, to prędzej zawojujemy Puchar Intertoto...

Już parę tygodni warszawscy kibice nastawiali się na walkę o Ligę Mistrzów, intonując w czasie spotkań przyśpiewkę "Mistrza już mamy, na Ligę Mistrzów czekamy". Przed rewanżowym spotkaniem była pełna mobilizacja. Fani mieli przyjść w białych koszulkach i wspierać Legię przez cały mecz dopingiem, jakiego jeszcze nasz stadion nie słyszał. Na naszym płocie, w kierunku kibiców pojawiły się mobilizujące transparenty "Zróbmy piekło", "To tylko 90 minut" itp. Niestety, piekła nie było, niespodzianki również. Wygrał bogatszy, a my musieliśmy się cieszyć, że zaliczyliśmy tylko nikłą porażkę. Już godzinę przed meczem nasz młyn wyglądał okazale. Niestety, pozostałe części stadionu świeciły pustkami i można się było zastanawiać nad przyczynami tak nikłej frekwencją tego dnia. Fani z Doniecka dosyć wcześnie przybyli na stadion i zajęli jeden sektor pod zegarem, na płocie (na górze sektora) wywieszając 3 flagi. W naszych szeregach trwała lekcja nowych legijnych pieśni i trzeba przyznać, że ta forma przynosi efekt. Choć słowa zostały nieco zmodyfikowane w stosunku do pierwotnej wersji (prezentowanej na naszej stronie), to wszyscy w mig załapali o co chodzi. "Oleeeee Legia ole ole, Legia ole ole, Legia Warszawa wygra dzisiaj mecz... Oleeeee" - śpiewała Żyleta już przed meczem. Może gdyby po przeciwnej stronie stadionu kibice pojawiali się równie wcześnie co kibice na odkrytej, również oni załapaliby o co chodzi. Niestety, ta pieśń dziś wyróżniała odkrytą...

W końcu na rozgrzewce pojawili się piłkarze Szachtara. Przywitała ich burza gwizdów i buczenie. Miało to zdeprymować naszych przeciwników, ale chyba nie przyniosło zamierzonego efektu. Naszych graczy przywitał głośny doping. "Dzisiaj dajemy z siebie wszystko! Nie raz wygrywaliśmy dla Legii mecz! Zróbmy to po raz kolejny!" - ryczał przez megafon Staruch.
Przed meczem bardzo głośno odśpiewaliśmy "Sen o Warszawie". Ukraińcy słuchali w ciszy i skupieniu. W końcu piłkarze wyszli na boisko. Na trybunie odkrytej zaprezentowana została oprawa. Były kartoniki, sektorówki oraz transparenty. Przesłanie było takie - legionista marzy, a właściwie śni o Lidze Mistrzów... i napis "I had a dream"... Cały stadion darł się ile sił - "Mistrzem Polski jest Legia". Ale w sumie to wiemy. Czekaliśmy na Ligę Mistrzów. Po minucie ciszy, poświęconej tym, którzy zginęli w katastrofie lotniczej na Ukrainie, sędzia dał znak do rozpoczęcia meczu. Doping początkowo był wzorowy. Każdy dawał z siebie wszystko. Na boisku przeważali goście, którzy na dobre zadomowili się w naszym polu karnym. Na szczęście udało nam się wyjść z opresji, a w 18. minucie, zupełnie niespodziewanie... objęliśmy prowadzenie!!! Wszyscy oszaleli! Skakali sobie w ramiona! Inni po skokach z radości, lądowali kilka rzędów niżej. Takimi prawami rządzi się szalona radość po bramce. Ależ wzmógł się doping. Jeśli jeszcze parę chwil temu ten i ów "drapał się po jajach", jak zwykł mawiać Staruch, teraz już naprawdę nikt nie stał obojętnie! No bo jak?! Legia była na najlepszej drodze do historycznego wyczynu! W takim błogim stanie byliśmy niestety zaledwie 5 minut. Wówczas nasz kapitan "dał ciała" i straciliśmy bramkę. Oznaczało to w zasadzie tyle... że było już "po ptokach". No, ale "wiara zawsze jest w nas", więc jechaliśmy swoje.

Po kolejnych dwóch bramkach mało kto jeszcze wierzył, że istnieje taka możliwość, że Legia wyjdzie zwycięsko z tego pojedynku. W przerwie niestety wszyscy zdawali sobie sprawę, że należy się zainteresować losowaniem Pucharu UEFA. "Trudno. Przynajmniej zwrócą się karnety Premium" - mówili pesymiści. "Będzie 5-3" - taki skrajnie odmienny głos udało nam się usłyszeć na odkrytej. Z taką grą trudno było wierzyć, że będzie lepiej. Przerwa minęła bez historii. No może nie licząc tekstów traktujących o pewnym fotografie "króla" Stefana, który urzęduje na dachu trybuny Krytej. Mając stamtąd najlepsze ujęcie na oprawy ultrasów, z kapturem na głowie woli swój obiektyw skupiać na kibicach z "Żylety", których zdjęcia pomogą w przyszłości znaleźć jakiegoś haka na każdego z osobna. "Lufa" obiektywu skierowana prosto w oczy legionistów, tak aby przejrzeć ich na wylot...

Nieporadność piłkarzy zmobilizowała legionistów... do paru prowokacji w kierunku przyjezdnych. "Juszczenko, Juszczenko" - powtarzali znane hasła z Doniecka fani Legii. Nie brakowało również tekstów wymyślonych specjalnie dla naszych dzisiejszych gości - "Prijechali, nie wyjedut" oraz "Paszli wy w ch..." miały zdeprymować rywali. Nic z tych rzeczy. Na boisku nie zmieniało się nic, a w sektorze pod zegrarem, goście brawili się w najlepsze, nie zwracając uwagi na nasze zaczepki. Trzeba przyznać, że prezentowali się bardzo dobrze, lepiej niż się spodziewano. Właściwie śpiewali przez cały mecz. Inna sprawa, że właściwie ani razu się nie przebili przez nasz doping... ale naprzeciwko siebie mieli ekipę z wyższej kibicowskiej półki. O tym, że słowo ultras nie jest im obce, przekonaliśmy się po raz kolejny - gdy zaprezentowali pomarańczowo-czarną baloniadę oraz sektorówkę. Ta w drugiej połowie leżała na krzesełkach trybuny za bramką. Legioniści poza początkową oprawą także pokazali swoją największą flagę, przykrywającą prawie całą trybunę odkrytą. Gdy nad naszymi głowami powiewała "Panorama Warszawy", zarówno na Krytej, jak i na łukach zaczęły błyskać flesze. Rozbłysły by pewnie i race... ale na ich odpalanie nie ma zgody (zresztą w europejskich pucharach nigdy jej nie było... choć jeszcze 4 lata temu, nic sobie z tego nie robiąc nieźle zadymiliśmy boisko w meczu z Barceloną, odpalając ich kilkadziesiąt).

"Zaskoczą około 75. minuty" - prorokował jeden z kibiców, Marek. Gdy jednak do zakończenia gry zostało właśnie 15 minut, na tablicy wyników (gdzie ona do dwóch telebimów Szachtara... na stadionie, który niebawem odejdzie w niepamięć) cały czas widniał wynik 1-3. Mimo to, kontaktowy gol tuż przed końcem przyjęty został z radością. Podobną do tej, jaką wywołały latające nad głowami kibiców... setki samolocików zrobionych z kartonów użytych do pierwszej tego dnia prezentacji. Dmuchawce, latawce, wiatr...
Niestety, mecz zakończył się naszą przegraną i był to zarazem koniec naszych marzeń o Lidze Mistrzów w Warszawie w sezonie 2006/07. Po meczu piłkarze (nie wszyscy) podziękowali nam za doping, a my im za walkę, co do której można mieć mocne zastrzeżenia. Mimo to ktoś nie znający wyniku, mógłby pomyśleć, że to właśnie my awansowaliśmy do fazy grupowej. Nie. Ale jesteśmy z Legią na dobre i na złe. Z europucharów odpadaliśmy juz z gorszymi drużynami niż Szachtar. Fani z Doniecka, którym należą się słowa pochwały za dzisiejszą postawę, wraz z piłkarzami świętowali wejście do europejskiej elity. Choć to dla nich nic nowego. Nas teraz czeka zejście na ziemię i skupienie się na rozgrywkach krajowych. Co prawda będą jeszcze mecze w Pucharze UEFA, ale z taką grą...

Frekwencja: 11.000
Kibiców gości: 250
Flagi gości: 3

Doping Legii: 8
Doping Szachtara: 8

Autor: Bodziach