|
Warszawa - Sobota, 26 sierpnia 2006, godz. 20:15 Ekstraklasa - 5. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 7' Choto
- 10' Włodarczyk
- 54' Édson
|
3 (2) |
|
Górnik Zabrze
- 77' Moskal
- 90+2' Prokop (k)
| 2 (0) |
Sędzia: Artur Szydłowski (Kraków) Widzów: 7000 Pełen raport |
|
Niecałe 7 tysięcy kibiców wspierało w Legię w meczu z Górnikiem. Liczną ekipą przyjechali goście - fot. Mishka |
Rozgrzany piec
Na meczu Legia - Górnik widać było, ilu kibiców jest z drużyną na dobre i na złe. Gdy drużynie nie idzie, jedni się od niej odwracają, inni zaś wspierają swój klub bez względu na przeciwności. Tym razem nasza frekwencja była słaba. Zaskoczył natomiast Górnik, który ładnie pokazał się w Warszawie.
Przed meczem Nieznani Sprawcy zbierali do puszek pieniądze na oprawy kolejnych meczów. Wszak przed nami bardzo ciekawe spotkania - z Austrią Wiedeń i Wisłą. Na dzisiejszym meczu ograniczyliśmy się jednak do wokalnego wsparcia drużyny. Ci, którzy przybyli ponad godzinę przed spotkaniem na stadion mogli podziwiać, bądź brać czynny udział, w dialogu pomiędzy żołnierzami z łuku, a Żyletą. Legioniści w wojskowych mundurach postanowili zrobić sobie konkretną rozgrzewkę. W czasie samego meczu jednak trochę się oszczędzali.
Na szczęście początek zawodów zdecydowanie należał do nas, a szybko strzelone dwie bramki, pozwoliły wierzyć, że kryzys formy piłkarze mają za sobą. Kibice przyjezdni spóźnili się kilka minut na mecz, ale ich liczba był naprawdę konkretna - ponad 400 osób pod zegarem, 9 płócien na płocie. Doping momentami w ich wykonaniu niezły. Przyjezdni, podobnie jak my, nie przygotowali oprawy.
Na boisku sporo się działo i może dlatego niektórzy zapominali, że przyszli na stadion, aby wesprzeć swój klub dopingiem. Zresztą zabrzanie także nie wykorzystywali swojego potencjału, choć pewnym usprawiedliwieniem dla nich, może być wynik "w plecy". W drugiej połowie, kiedy legioniści przez kilkanaście minut ciągnęli jedną pieśń - "Warszawę" na dwie trybuny, fani spod znaku Torcidy próbowali nam ubliżać. Po paru minutach dali sobie spokój. Nie da się ukryć, że i my coś tam w kierunku gości zaśpiewaliśmy. Dwa razy nawet napaliliśmy w piecu i nakarmiliśmy psa ;) Prawdopodobnie z powodu nagrzanego pieca, w sektorze gości zrobiło się na tyle ciepło, że trzeba było zdjąć koszulki, bowiem zabrzanie większą część drugiej połowy spędzili bez górnej części garderoby.
Na Łazienkowskiej po raz drugi zagościła nowa wersja walczyka labada. Szczególnie z dalszej perspektywy wygląda ona bardzo ciekawie. Niektórzy nawet odbierali telefony od znajomych w stylu - "Ej! Czemu się bijecie między sobą?". Dla osób niezorientowanych faktycznie może to wyglądać na małą zadymę. Tymczasem to nowa forma tańca, która swoją premierę miała w Łodzi na ŁKSie.
Sam mecz ożywił się w drugiej połowie, kiedy do głosu doszli goście. Awaria zegara trochę namieszała. Gdy Fabiański skapitulował po raz drugi, wszyscy spojrzeli na zegar. 89 minuta. Ile więc doliczy sędzia? Oj, będzie nerwówka, myśleliśmy. Tymczasem ni z gruchy, ni z pietruchy, arbiter z Krakowa za moment zakończył mecz. Czemu tak szybko? - zastanawiali się kibice. Wszystko było jednak w porządku... oprócz minuty meczu, wyświetlanej na zegarze. Awaria ta zaoszczędziła nam trochę nerwów. Może to i dobrze.
Legia w końcu wygrała, więc humory dopisywały. Z drugiej jednak strony nie brakowało osób, które przebąkiwały, że z taką grą daleko nie zajedziemy... Chyba więc warto wybrać się do Wiednia, bo kto wie, czy nie będzie to ostatnia nasza europejska eskapada w tym sezonie. Zróbmy więc kolejny najazd! Trochę dalej niż do Płocka, ale co tam. Pokazaliśmy już, że nawet na meczach w innych państwach potrafimy zjawić się w parotysięcznej grupie. Czas na powtórkę! Najazdu i dopingu, bo ten ostatnio trochę siada.
Frekwencja: 6.500
Kibiców gości: 500
Flagi gości: 9
Doping Legii: 7
Doping Górnika: 5,5
Autor: Bodziach