Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Gdynia - Piątek, 8 września 2006, godz. 20:00
Ekstraklasa - 6. kolejka
Herb Arka Gdynia Arka Gdynia
  • 28' Moskalewicz
1 (1)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 63' Roger (k)
1 (0)

Sędzia: Mariusz Podgórski
Widzów: 11000
Pełen raport
Doping i oprawa meczu Arka - Legia pozostały w cieniu przykrych wydarzeń przedmeczowych - fot. Mishka

Poniżej oczekiwań

W końcu - po wielu latach udało nam się pojechać do Gdyni na mecz z Arką! Do końca nie było pewne, czy spotkanie się odbędzie, bowiem gdynianie wymianę murawy zostawili na ostatnią chwilę... ale na szczęście się udało. To już trzeci raz w ostatnich dwóch latach, gdy jadąc na mecz nie mamy pewności, czy spotkanie się odbędzie. Po raz kolejny nie podróżowaliśmy nadaremnie.

Choć nie był to pierwszy mecz Arka - Legia, od powrotu gdynian do ekstraklasy, to pierwszy raz mieliśmy możliwość na legalu obejrzeć spotkanie naszej drużyny. Tym razem, o dziwo, prezes Arki, nie znalazł żadnych przeciwskazań, aby przyjąć fanów gości. SKLW na ten wyjazd zorganizowało pociąg specjalny, którym główna grupa udała się do Trójmiasta w piątkowe południe. Na dworcu Wschodnim zameldowało się około 400 fanów, którzy bardzo dobrze bawili się całą drogę. Na trasie dosiedli się do nas zaprzyjaźnieni kibice Olimpii Elbląg i legijne fan-cluby i w trochę większym gronie podróżowaliśmy dalej (oczywiście nie brakowało przedstawicieli innych zgód). Gdy powoli pociąg wjeżdżał do Gdańska, przyszła pora na powitanie naszej skromnej grupy. Jakież było zdziwienie kibiców, gdy okazało się, że kamieniarzami nie są ani Lechiści, ani Arkowcy, a... prewencja. Dosyć rzadkie to zjawisko, ale mówiąc, że nas dziwi... skłamalibyśmy.

Na szczęście pociąg dotarł na miejsce o czasie i sprawnie udało nam się przemieścić na stadion Arki, gdzie bez żadnych kłopotów wszyscy zajęliśmy miejsca w klatce dla gości. Po chwili dobili legioniści, którzy podróżowali na własną rękę i w sektorze za bramką zebrało się ok. 600 osób. Nasz przyjazd wywołał niemałe zainteresowanie miejscowych. Wokół stadionu było widać żółto-niebieskie koszulki i szaliki. Cała Gdynia i okolice dobrze wiedziała, że ich zespół mierzy się tego dnia ze znienawidzoną Legią. O frekwencję można się było nie obawiać. I faktycznie, stadion Arki, prawie do końca wypełniony kibicami wyglądał nieźle.

Arkowcy na płocie wywiesili transparent z hasłem "Arkowcy! Wierzymy, że wygracie to dla nas!" - skierowany oczywiście do swoich piłkarzy. Transparent ten prawie zupełnie zasłaniał flagę przyjaciół gdynian, Polonii. Pojawił się również transparencik, który miał być prześmiewczą nazwą jednej z grup mocnych wrażeń - "TeletuBisie". O tym, że nie było to trafne prześcieradło, gospodarze przekonali się dosyć szybko, gdy z naszego sektora, bardzo sprawnie wybiegła grupa, zamierzająca "przybić piątki" z Arkowcami. Gospodarze czym prędzej chwycili za znajdujące się najbliżej płótno z Sopotu i po minutowym "przeciąganiu liny", z trudem uratowali swoją flagę. Wizytatorami gdyńskich sektorów zainteresowała się policja, więc nastąpił szybki odwrót. Już do końca meczu Arka w tym właśnie miejscu bujała płotem, nie przejawiając chyba jednak większych chęci do jego sforsowania. Do czasu. Niestety, przed naszym sektorem unosił się już gaz, którym policja postanowiła potraktować warszawiaków. Po chwili strumień czerwonej wody polał się na kibiców ze stolicy, więc trzeba było szybko zorganizować suszarnię z tyłu sektora.

Jeśli chodzi o samo spotkanie, to niestety obie grupy nie zaprezentowały się na tyle, na ile je stać. Ci, którzy liczyli na dobrą oprawę Arki zawiedli się srodze. Miejscowi ultrasi swoją słabość postanowili wytłumaczyć transparentem "Do dupy przeciwnik, do dupy oprawa". Spodziewamy się więc, że Arka spina się jedynie na rywali z wyższej półki - Groclin, Odrę i Polonię (bez obrazy dla dwóch pierwszych).
Zresztą motyw Polonii parokrotnie przewijał się w śpiewach obu ekip. Gospodarze pozdrawiali swoich ziomali, podczas gdy my wyrażaliśmy trochę odmienne zdanie o "Konfidentach z Konwiktorskiej". Kwestią sporną był również stosunek do Cracovii, innej zgody żółto-niebieskich. Hasło "nożownicy ch... wam w d..." - spotkało się z gwizdami gdynian.

Parę słów odnośnie jakości dopingu. Niestety, z naszej perspektywy śpiewy Arki były bardzo słabiutkie. Częste przestoje i doping zaledwie jednej, no czasami dwóch trybun, nie robił na nas żadnego wrażenia. Widać, że nie wszyscy się angażowali. Kryta siedziała cicho przez 85 minut, ożywiając się tylko w końcówce. Nasze śpiewy też nie były najwyższych lotów, ale parę razy udało się nam głośniej ryknąć. Nowym przebojem był utwór "Bo Warszawa, bo Warszawa, bo Warszawa jest od tego, aby bawić się, aby bawić się, aby bawić się na całego". Wychodziło całkiem przyzwoicie, gospodarze oczywiście słyszeli to doskonale, nawet starając się ubliżać naszemu miastu. Co na to zgodowicze, o ile byli na meczu?

Na boisku piłkarze nie wykazywali się olśniewającą grą i w pierwszej połowie powody do radości mieli gospodarze. Na szczęście po przerwie karnego wykorzystał Roger i było 1-1. "Jak strzelił, jak strzelił?" - pytali kibice, bowiem widoczność z sektora gości jest w Gdyni fatalna. "Przewrotką" - odpowiedział ktoś z tłumu i zrobiło się wesoło. Niestety w śledzeniu poczynań naszych piłkarzy przeszkadzała armatka wodna, ustawiona centralnie przed naszą klatką. Jak widać policja założyła, że zawody sportowe zupełnie nas nie interesują. Skoro i tak nic nie widzieliśmy, w drugiej połowie nad naszymi głowami powiewało kilkadziesiąt sporych flag na kijach. Efekt raczej zdecydowanie lepszy niż skomplikowana oprawa Arki ;) Ale to nasze subiektywne zdanie.

Ostatni gwizdek sędziego nie był jednak końcem atrakcji na ten dzień. Legioniści mieli jeszcze małe przejścia z policją, która po chwili musiała skierować się w stronę młyna Arki. Stamtąd bowiem wysypało się kilkadziesiąt osób i zmierzały one w kierunku przyjezdnych. Gdzieś w okolicach połowy boiska nastąpił odwrót, bowiem białe kaski uznały, że nadmierna eksploatacja nowej murawy nie jest mile widziana. Postanowiono nawet odpalić armatkę, ale "lufę" skierowano... w stanowisko Canal+ :D Oj, trochę się zdziwili eksperci, którzy poznali sposób pracy naszych mundurowych. "Nie pan był celem" - próbował tłumaczyć się wyższy rangą mundurowy. Nas tymczasem czekało blisko półtoragodzinne oczekiwanie na wyjście z sektora. Aby umilić nam czas, Arka ponownie próbowała szczęścia, biegnąc w naszą stronę od tyłu sektora. Jako, że drogę do pokonania mieli długą (długość bocznego boiska), a w zamiarach Arki szybko skapowała się policja, ponownie trzeba było się wycofać. Dwóm fanom nie udała się ta sztuka i zostali ostro spałowani. Z naszej strony słychać było antypolicyjne pieśni.
Gdy po 1,5h od zakończenia meczu nikt nie kwapił się do otwarcia bram naszej klatki, postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce i dzięki szybkim ruchom bramą zyskaliśmy trochę więcej przestrzeni. Tak wyglądał pierwszy od wielu lat wyjazd na Arkę. Doping i oprawa poniżej oczekiwań, jednak ogólnie... było ciekawie.

Frekwencja: 10.000
Kibiców gości: 600
Flagi gości: 10

Doping gospodarzy: 5
Doping Legii: 6,5

Autor: Bodziach