Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Czwartek, 14 września 2006, godz. 17:30
Liga Europy - 1. runda
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 45' Júnior
1 (1)
Herb Austria Wiedeń Austria Wiedeń
  • 27' Mair
1 (1)

Sędzia: Damir Skomina
Widzów: 8854
Pełen raport
Sędzia ani razu nie dostrzegł faulu w polu karnym na legionistach - fot. Mishka

Nic się nie zmienia, czyli jest bardzo źle!

Po słabej pierwszej i zdecydowanie lepszej drugiej połowie, Legia tylko zremisowała z Austrią Wiedeń 1-1. Wiedeńczycy nastawili się na nie przegranie meczu i skupili się na blokowaniu dostępu do własnej bramki. A że Legia nie potrafiła znaleźć pomysłu na sforsowanie szczelnej obrony, mecz zakończył się remisem. Remisem, który w lepszej sytuacji przed rewanżem, stawia Austrię. Legioniści zapowiadają jednak, że tanio skóry nie sprzedadzą.

O pierwszych trzech kwadransach w wykonani Legii najlepiej szybko zapomnieć. Wojskowi od pierwszego gwizdka zaatakowali na bramkę gości, ale ci rozbijali ich szarże. Austria broniła się wszelkimi sposobami. Często całą drużyną cofała się na własną połowę. Legioniści zmuszeni zostali do tego, czego grać po prostu nie potrafią. Chodzi oczywiście o atak pozycyjny, który nigdy nie był groźną bronią Legii. W środku pola panował tłok, a nieporadni gospodarze nie mieli pomysłu jak rozwiązać całą sytuację. Długimi podaniami usiłowali uruchamiać Sebastiana Szałachowskiego i Juniora. Pierwszy nie miał jednak szans w pojedynkach główkowych z rosłymi obrońcami. Natomiast Brazylijczyk był bardzo pasywny i rzadko znajdował się tam gdzie trzeba. Zresztą Junior nie był w uciekaniu od gry odosobniony. Większość jego kolegów z drużyny chyba nie za bardzo wiedziała po co wyszła na murawę. Sytuacje, w których nie było komu podać piłki, nie były niestety rzadkością. Drużynie brakowało lidera, który w trudnym momencie wziąłby ciężar gry na siebie. Jakby tego było mało, Austria wykorzystała błąd Legii i po kontrze Wolfgang Mair pokonał Łukasza Fabiańskiego i było 0-1.

Jeżeli nieszczęścia chodzą parami, to w czwartkowy wieczór na Łazienkowskiej był chyba cały tabun nieszczęść. Do słabej gry Legii i straconej bramki dołożyć trzeba jeszcze fatalną postawę sędziego Damira Skomina. Arbiter pozwolił na ostrą grę, co pasowało graczom znad Dunaju. Raz za razem piłkarze z eLką na piersi padali na murawę. Myli się jednak ten kto myśli, że konsekwencją zdecydowanych wejść były rzuty wolne dla Wojskowych. Na szczęście i dla Legii zaświeciło w końcu słońce. W 45. minucie Łukasz Surma pięknym podaniem uruchomił Juniora. Ten z 18 metrów nie dał szans bramkarzowi gości i było 1-1. Pierwszy gol Juniora w barwach Legii to zarazem setny gol Wojskowych w Pucharze UEFA. Dodatkowo duża nadzieja na lepszą grę w drugiej połowie.

I rzeczywiście tak było. Po przerwie zobaczyliśmy inną Legię. Legię, która gra z polotem, fantazją i zębem. Chyba trener Dariusz Wdowczyk musi mieć specjalny dar mobilizowania zawodników. Na prawym skrzydle szalał Miroslav Radović. Wspierał go Grzegorz Bronowicki. Wydawało się, że kolejne bramki dla Legii są kwestią czasu. Wtedy to kolejny raz dał o sobie znać sędzia. Choć Radović kilkakrotnie padał w polu karnym, Damir Skomira uznał, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Trudno przyznać mu racje, bo przynajmniej dwa razy Serb był faulowany. Na nic zdały się jego długie rozmowy z sędzią liniowym. Austriacy szybko zorientowali się, że arbiter nie jest zbyt dobrze dysponowany i znów zaczęli faulować legionistów. Tylko pobłażliwości sędziego mogą zawdzięczać fakt, że tylko czterech z nich zostało ukaranych żółtymi kartkami.

Choć Legia walczyła ambitnie, to wynik nie uległ już zmianie. Wyraźnie rozregulowany celownik miał dziś Edson. Brazylijczyk miał okazję do wykonywania rzutów wolnych z bardzo dobrych pozycji, ale nie mógł trafić w bramkę. Druga połowa była dużo lepsza w wykonaniu Wojskowych. W grze zabrakło jednak zmiany rytmu. Legia uparcie pchała się pod bramkę Austrii prawą stroną. Doskonałą partię rozgrywał tu Radović (kolejny dobry mecz Serba), jednak po kilku dobrych akcjach był już szczelnie kryty. Na lewym skrzydle hulał zaś wiatr i zastanawiające jest, gdzie w tym momencie byli Roger i Edson.

Za dwa tygodnie Legię czeka trudny mecz. Austria wywiozła z Warszawy wymarzony rezultat. W rewanżu wystarczy jej skromne 0-0. A że Austriacy potrafią się bronić, pokazali w dzisiejszym meczu. Piłkarze Legii zapowiadają, że do Wiednia jadą po awans. Jednak, żeby go osiągnąć, trzeba jeszcze dużo pracy.

Autor: Tomek Janus