|
Warszawa - Niedziela, 17 września 2006, godz. 19:15 Ekstraklasa - 7. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 4' Élton
- 19' Janczyk
- 51' Roger
- 76' Radović
- 89' Kiełbowicz
|
5 (2) |
|
Wisła Płock
| 0 (0) |
Sędzia: Jarosław Żyro Widzów: 7500 Pełen raport |
|
7,5 tysiąca fanów nie mogło żałować, że w niedzielny wieczór wybrało się na Łazienkowską - fot. Mishka |
Nasza Legia najlepsza w Polsce jest
Po słabszym meczu z Austrią, w meczu z Wisłą Płock na trybunach nie było już tak tłoczno. Tylko na Krytej luki zostały zapełnione. Niestety na Żylecie, pełne ostatnio boczne sektory, były przerzedzone. Łuk był prawie całkowicie pusty. Szkoda.
Początkowo również łuk przeznaczony dla kibiców gości zajmowało zaledwie kilkanaście osób. Główna grupa Wisły dojechała z lekkim opóźnieniem i już po stracie drugiej bramki zajęła miejsca na trybunach. Wcześniej płocczanie mieli problemy z wchodzeniem na stadion, co zakończyło się interwencją policji. "Wpuśćcie kibiców" - skandowali legioniści w kierunku prewencji. Na szczęście sytuacja się uspokoiła i goście zaczęli sprawniej przekraczać bramy stadionu. Łącznie zebrało się ich półtorej setki.
Przed meczem kibice Legii sporo dyskutowali nad niespodziewaną decyzją trenera, który postanowił posadzić na ławce dotychczasowego pierwszego bramkarza - Łukasza Fabiańskiego. "To za tę szmatę z Austrią. Gdyby wyszedł z bramki, skrócił kąt - nie byłoby tego gola" - domyślali się fani, czym kierował się "Wdowiec". Zmiennik Fabiańskiego zaprezentował się przyzwoicie, nie popełnił błędów, a kibice nagrodzili jego występ brawami.
Legioniści po raz kolejny pokazali, że historia naszego kraju nie jest im obca. Na początek meczu przygotowany został transpatent odnoszący się do zdarzenia, które miało miejsce 67 lat temu. Wówczas Rosjanie rozpoczęli ofensywę na Polskę. "... Dostaliśmy podstępny cios w plecy 17.09.1939 Pamiętamy" - takie hasło widniało na transparencie na środku Żylety, a cały stadion odśpiewał Mazurka Dąbrowskiego. Później kilkakrotnie skandowano hasło "Precz z komuną". A chwilę później rozpoczął się mecz. Wyjątkowo dobrze dla nas - należy zaznaczyć. Już w czwartej minucie kibice padli sobie w ramiona, ciesząc się z bramki zdobytej przez Eltona. "Oby tak dalej" - słychać było głosy zgromadzonej publiczności. Piłkarze wysłuchali próśb i dalej ruszyli do ataku, nie poprzestając na jednej bramce. Fani odwdzięczali się solidnym dopingiem, który szczególnie w pierwszej połowie stał na niezłym poziomie. Nie mogło zabraknąć dialogu obu trybun. Raz pytano o to, kto wygra mecz. Następnie wspólnie śpiewano pieśń, która wyraźnie pokazuje powiązanie Legii z Warszawą.
W przerwie odbył się konkurs, który polegał na trafieniu piłką w poprzeczkę. Dosyć długo uczestnicy konkursu nie mogli trafić w górną część bramki, ale w końcu się udało. Zwycięzca otrzymał oryginalną koszulkę Legii, ale długo się nią nie nacieszył. "Oddaj Zuzi!" - zaczęła skandować Kryta w kierunku zwycięzcy. Ten nie zastanawiał się ani chwili i wygraną podarował najmłodszej uczestniczce konkursu, jednocześnie otrzymując owację na stojąco. W końcu rozpoczęła się druga połowa. Na trybunach dalej było głośno. Ze swoim repertuarem próbowali przebić się również przyjezdni, ale tylko momentami dało się ich usłyszeć. Goście pokazali także, że na nasze chore zakazy (odpalania piro) też są sposoby. Wiślacy unieśli nad swoimi głowami dwa płótna, które utworzyły nazwę klubu z Płocka, a pod nimi odpalono stroboskopy. Ładny efekt, a i kamuflaż dla odpalających dobry.
Również gospodarze po przerwie pokazali jedną choreografię. Składały się na nią setki flag i transparentów oraz sektorówka w kształcie żyletki. Niestety, w naszym przypadku o pirotechnice nie mogło być mowy, bowiem czujne oko ojca dyrektora oznacza surowe kary dla "buntowników". W miarę upływu czasu nasi piłkarze osiągali coraz większą przewagę na boisku, co cieszyło przybyłych kibiców. Rozpoczęły się tańce i fala. Po raz pierwszy namawiano Krytą do spróbowania nowej wersji pogo-walczyka. Na tę opcję zdecydowali się nieliczni, natomiast na odkrytej dowcipkowano, że w loży honorowej, takie zabawy mogłyby skończyć się stratami materialnymi na kilka tysięcy złotych... gdyby w którymś "garniaku" puścił szew.
Choć wszyscy narzekamy na przestarzały stadion na Łazienkowskiej, okazuje się, że nie wszyscy nadążają za techniką, która jest już obecna na naszym obiekcie. Otóż kolega Witek, w 65. minucie zastanawiał się nad słusznością zmiany anonsowanej przez Wdowczyka, na 30 sekund przed końcem. Po chwili okazało się, że nasz kolega... pomylił zegary i dopiero po chwili zorientował się, że przed nim jeszcze kilkanaście minut całkiem ciekawego widowiska. No i parę bramek! Płocczanie najwyraźniej mieli podobne problemy z rozszyfrowaniem wskazówek zegara, bowiem dobrych 10 minut przed końcem gry, ściągnęli z płotu wszystkie swoje flagi. A może była to forma protestu wobec kiepskiej postawy swojej drużyny? Tego nie wiemy.
Faktem jednak jest, że Legia zagrała nareszcie tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Pięć bramek wbitych rywalowi to ostatnio rzadkość w ich wykonaniu. A mogło być nawet 6, gdyby w doliczonym czasie gry Edson bardziej przyłożył się do "jedenastki". "Gdyby strzelał Mucha, na pewno byłby gol. On już w Mrągowie pokazał, że potrafi" - komentowano na trybunach. I faktycznie golkiper Legii miał ochotę na wykonanie karnego, ale... jeszcze nie tym razem. Koniec meczu przyjęliśmy z radością, a nad stadionem niosła się pieśń "Nasza Legia najlepsza w Polsce jest".
W środę nasz zespół gra mecz w Sanoku. Wyjazd na koniec Polski to atrakcja turystyczna dla wielu z nas. Jak dobrze wiemy, tym razem nie ma mowy, aby wybrać się w drogę bez oficjalnego zgłoszenia 4-osobowej załogi. Oficjalnie oczywiście. Tak więc po raz kolejny będziemy musieli wykazać się sprytem i pomysłowością ;)
Frekwencja: 7.500
Kibiców gości: 150
Flagi gości: 7
Doping Legii: 7
Doping gości: 7
Autor: Bodziach