Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Wiedeń - Czwartek, 28 września 2006, godz. 20:45
Liga Europy - 1. runda
Herb Austria Wiedeń Austria Wiedeń
  • 66' Wallner
1 (0)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    0 (0)

    Sędzia: Stanislav Sukhina
    Widzów: 12000
    Pełen raport
    Nie ma już nic, jesteście wolni, możecie iść... - fot. Mishka

    Wiedeń bis!

    Nadzieje i oczekiwania względem czwartkowego meczu Legii z Austrią Wiedeń były ogromne. Tym bardziej, że miał być to wielki wieczór i dla piłkarzy - rehabilitacja za fatalną grę praktycznie we wszystkich spotkaniach rozegranych w tym sezonie i dla kibiców, którzy za cel postawili sobie opanowanie wiedeńskiego stadionu. 90 minut spotkania za nami. Jasne jest już kto zachwycił i kto rozczarował... Zachwycili kibice, rozczarowali piłkarze. Ci pierwsi pokonali swój własny wyczyn sprzed 2 lat i stawili się w Wiedniu w liczbie 4 tysięcy! 4 tysięcy osób, które przez ponad 90 minut meczu niestrudzenie i bez chwili zwątpienia dopingowało i wspierało swoją drużynę. Zachęcało ją i mobilizowało do walki, do zaangażowania, do pokazania klasy godnej mistrza kraju... Warszawscy kibice na pewno z czystym sumieniem mogą powiedzieć, że osiągneli swój wiedeński cel. A co mogą o swojej postawie powiedzieć piłkarze?

    Oni swoją grą doprowadzili jedynie do tego, że gdy boiskowy zegar wskazywał 65. minutę, gdy marzenia warszawskich fanów o awansie do fazy grupowej Pucharu UEFA starły się z brutalną rzeczywistością. Wtedy to po strzale głową Wallnera Łukasz Fabiański musiał wyjmować piłkę z siatki. Gdzie była w tym czasie obrona Wojskowych? Lepiej nie zadawać takich pytań. Legia nie potrafiła pokonać jednej z najsłabszych drużyn austriackiej ligi i zasłużenie przegrała w Wiedniu. Po meczach w Sanoku i Kielcach na awans mogli liczyć tylko niepoprawni optymiści.

    Choć Wojskowi byli w Wiedniu tylko cieniem drużyny, która wiosną trzęsła polską ekstraklasą, to od pierwszej minuty rzucili się do zdecydowanych ataków chcąc, jak najszybciej rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Niestety skuteczność była dziś tragiczna w wykonaniu legionistów. W 14. minucie strzelał Miroslav Radović, ale jego strzał nie mógł sprawić trudności bramkarzowi gospodarzy. Pierwsze trzy kwadranse to zdecydowana przewaga Wojskowych, którzy nie potrafili jednak udowodnić swojej przewagi zdobyczami bramkowymi.

    Legioniści próbowali sforsować obronę wiedeńczyków, ale byli za słabi by mogło się im to udać. W 42. minucie Roger podawał z drugiej linii, ale Elton nie doszedł do dobrego podania i z ciekawie zapowiadającej się akcji znów nie wyszło nic godnego uwagi. Jeszcze tylko w doliczonym czasie Austriacy zablokowali strzał Rogera i po pierwszej połowie było 0-0.

    Drugie 45 minut rozpoczęło się od... przerwy w grze. Warszawscy fani (dziś tylko oni zasłużyli na uznanie w Europie) rzucili na murawę świecę dymną i gęsty dym zasnuł murawę. W 60. minucie Elton zdecydował się na strzał zza pola karnego, ale nie przyniósł on większych korzyści Legii. Pięć minut później gola strzelili wiedeńczycy i było 1-0. Dariusz Wdowczyk zauważył, że awans do fazy grupowej Pucharu UEFA wymyka się mu z rąk i zdecydował się na zmiany. Na murawie pojawił się Marcin Burkhardt, Sebastian Szałachowski i Tomasz Kielowowicz. Niestety zmiany nie przyniosły zmiany rezultatu. Legia grala bez pomysłu na sforsowanie austriackiej obrony i mimo doliczonych siedmiu minut (świecie dymne na początku drugiej połowy) nie doprowadziła nawet do remisu.

    Legia odpadła z Pucharu UEFA i Pucharu Polski. Teraz pozostała tylko liga. Posada Dariusza Wdowczyka jest zagrożona. A już w niedzielę mecz z Wisłą Kraków. Aż strach pomyśleć co może przynieść to spotkanie.


    Autor: Tomek Janus