|
Warszawa - Niedziela, 26 listopada 2006, godz. 19:30 Puchar Ligi - Grupa C |
|
Legia Warszawa
|
0 (0) |
|
Wisła Płock
| 0 (0) |
Sędzia: Bartosz Środecki (Wrocław) Widzów: 4552 Pełen raport |
|
Jęk zawodu w wykonaniu Piotra Włodarczyka, gdy po raz kolejny sędzia liniowy podniósł choroągiewkę - fot. Mishka |
Bezbarwnie
W pierwszym meczu legionistów w Pucharze Ekstraklasy padł bezbramkowy remis. Podopieczni Dariusza Wdowczyka postanowili oszczędzić się w potyczce z Wisłą Płock, bo przecież już we wtorek przyjedzie na Łazienkowską Zagłębie Sosnowiec. Spotkanie wyglądało tak, jakby spotkały się dwie ostatnie drużyny ekstraklasy! Brak składnych akcji, brak chęci do gry. Po prostu odrabianie pańszczyzny! Na dodatek trybuny wypełniły się tylko w 1/3, a pierwszy celny strzał legionistów na bramkę Gubca obejrzeliśmy dopiero w 59 minucie.
W jedenastce Legii Dariusz Wdowczyk dokonał kilku roszad. Na murawie od pierwszej minuty zagrali Junior, Burkhardt, Edson, Włodarczyk i Korzym - czyli zawodnicy, którzy w ostatnich spotkaniach nie grali zbyt wiele, a jeżeli już wchodzili na boisko to nie pokazywali nic ciekawego. Streszczenie pierwszej połowy będzie bardzo krótkie, aby oszczędzić Wam marnowania czasu przed monitorem. Kilka rzutów rożnych, sporo autów i spalonych, na których częściej byli łapani napastnicy gospodarzy oraz dziwna niemoc nieporadność gubienie piłki tak wyglądało pierwsze 45 minut.
W przerwie w drużynie Legii nastąpiły trzy zmiany. Za Juniora wszedł Surma, który miał wypełnić wielką pustą przestrzeń w środku pola między obrońcami ofensywnym pomocnikiem. Miejsce Macieja Korzyma zajął Sebastian Szałachowski, ale niestety nie pograł zbyt długo, bo już w jednym z pierwszych swoich rajdów doznał kontuzji i z bólem opuszczał boisko. 45 minut rozegrał Radosław Mikołajczak, który zastąpił Miroslava Radovicia. I w końcu, nadeszła 59. minuta meczu. Piłkę w środku boiska przejął Szala przebiegł kilka metrów i zdecydował się na uderzenie w kierunku bramki Gubca. Gola oczywiście nie było, ale statystycy mogli w końcu zmienić zero na jedynkę w pozycji "celne strzały Legii". Jeżeli chodzi o strzały to można jeszcze wymienić dwie próby ratowania wyniku przez Edsona sa Silvę. W pierwszej połowie z ulubionej pozycji trafił w mur, a w drugiej części gry celował w Torwar, a może po prostu chciał sprawdzić czujność kilkudziesięciu kibiców, którzy zasiedli na tego dnia na łuku od strony Łazienkowskiej.
W tak beznadziejnym meczu można jednak znaleźć kilka pozytywów. W niedzielę byli nimi: Łukasz Fabiański - obronił bez najmniejszych problemów wszystko co leciało w jego kierunku; Dickson Choto i Herbert Dick - pewni w obronie, o ile do klasy Choto przyzwyczailiśmy już się dawno, o tyle dobrze rokuje Dick, który "wyrabia się" z meczu na mecz. Przyzwoicie zagrał jeszcze Łukasz Surma, bez którego linia środkowa wyglądała beznadziejnie.
Spotkanie zakończyło się sprawiedliwym wynikiem 0-0. Sprawiedliwym nie tylko z powodu remisu, ale także z powodu dorobku bramkowego, bo żadna z drużyn nie zasłużyła by strzelić gola. Goli nie powinno za to zabraknąć we wtorek, kiedy to do Warszawy zawita Zagłębie Sosnowiec i razem będziemy świętowali 90-lecie Legii i 100-lecie Zagłębia. Wszystkich serdecznie zapraszamy na Stadion Wojska Polskiego - w tym meczu nie ważny będzie wynik, więc jest szansa na dobrą zabawę. Bilety na Żyletę tylko za 5 i 10 zł!
Autor: Woytek