|
Warszawa - Piątek, 9 marca 2007, godz. 20:00 Ekstraklasa - 17. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
0 (0) |
|
Dyskobolia Grodzisk Wlkp.
| 1 (0) |
Sędzia: Hubert Siejewicz Widzów: 10172 Pełen raport |
|
Pierwsze 45 minut świetnego dopingu, drugie 45 minut protestu przeciwko nowemu herbowi - fot. Mishka |
Nowe logo dla nikogo
Choć jeszcze w lutym na Łazienkowskiej Legia rozgrywała swoje spotkanie, to wówczas kibice nie byli przesadnie zainteresowani meczem swojej drużyny. Powodem takiego stanu rzeczy był prestiż (a właściwie jego brak) rozgrywek o Puchar Ekstraklasy oraz zimowa aura panująca wówczas w kraju. Debiut ligowy przed własną publicznością wypadł o wiele bardziej okazale. Legioniści zagrali wreszcie przy wypełnionym kibicami stadionie oraz wgniatającym (rywali) w ziemię dopingu.
Przed meczem kolejki do kas ciągnęły się aż do ulicy Łazienkowskiej. Nie mniejszy tłok był przy bramkach do wejść na Żyletę. W powietrzu czuć było atmosferę wielkiego święta. Wejściówki na trybunę odkrytą rozeszły się szybko. Na Krytej frekwencja również dopisała. Gorzej było z zapełnieniem łuku od Łazienkowskiej. Mimo to, ponad 10 tysięcy fanów na Legii było niezłym wynikiem. Legioniści spragnieni piłkarskich emocji, rozpoczęli doping jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Najpierw odśpiewaliśmy "Sen o Warszawie", a później, przy wychodzeniu zawodników na murawę, nasz hymn "Mistrzem Polski jest Legia". Na rozpoczęcie spotkania w kierunku murawy pofrunęły setki serpentyn i konfetti. Do widoku znanego z argentyńskich trybun trochę brakowało, ale i tak było nieźle ;) Tym razem nie przygotowano żadnej "konkretnej" oprawy meczowej, ale przez kilkanaście minut na środkowym sektorze powiewało kilkadziesiąt dużych flag na kijach. Fani Legii kierowani przez "Starucha" bardzo dobrze rozpoczęli swój wokalny popis. Przypomnieliśmy "Warszawę" na dwie trybuny oraz kilka innych pieśni, które wychodziły nam całkiem nieźle. Na gnieździe pojawiły się bębny, które pomagały w synchronizacji dopingu na środkowych sektorach (na skrajnych nie były już słyszalne). Goście z Grodziska, którzy przybyli do stolicy w 60 osób, musieli być pod wrażeniem. W pierwszej połowie tylko raz było ich słychać.
Fani Legii pokazali po raz kolejny swój stosunek do nowego znaku, który chce nam "zaszczepić" KP. Zarówno Żyleta, jak i Kryta, miały w tej kwestii to samo zdanie - "Nowe logo dla nikogo". Do końca pierwszej połowy śpiewaliśmy jednak tak, by pomóc drużynie w pokonaniu Dyskobolii. Niestety, na boisku sytuacja nie wyglądała najlepiej. W przerwie z płotu zniknęły wszystkie flagi - był to znak, że zaczynamy protest. W ciągu 15-to minutowej przerwy fani wytykali błędy działaczom i te większe (logo, podwyżki cen biletów) i te mniejsze (wiecznie niedziałający zegar, brak atrakcji dla kibiców w przerwach, czy w końcu brak zapowiadanych programów meczowych). Później kibice z odkrytej na parę minut opuścili trybuny, zostawiając tylko na "G" naszą sektorówkę z herbem Legii - jedynym akceptowanym przez kibiców oraz transparent "Nowe logo - dla nikogo". Po krótkiej chwili publiczność wróciła na swoje miejsca, ale zamiast skupić się na dopingu, zasiadła na krzesełkach i milczała.
W tym czasie swoje pięć minut mieli przyjezdni. Przez kilka minut nad ich głowami powiewały flagi na kijach, a doping był słyszalny na całym stadionie. To zapewne jedyny taki przypadek w historii tej młodej ekipy, że udało jej się zaistnieć na obcym terenie. W tym przypadku pomógł im protest legionistów.
Po ostatnich meczach na naszym stadionie pojawiało się sporo uwag do prowadzącego doping "Starucha". W drugiej połowie mieliśmy okazję zobaczyć, że bez niego nie potrafimy stworzyć atmosfery przypominającej choćby tę z pierwszej połowy. Jedyne okrzyki przez 40 minut II połowy to skandowanie haseł przeciwnych nowemu logo oraz ironiczne komentarze w kierunku fatalnie grających piłkarzy Legii. W końcu stało się to, co musiało się stać. Prowadzenie objęli goście. Z Krytej dało się słyszeć okrzyki mobilizujące naszych do walki o zmianę wyniku. Nie przekonały one jednak piłkarzy, którzy dalej poruszali się po boisku w żółwim tempie i nie mieli żadnego pomysłu na rozegranie akcji. Fani ożywili się trochę, gdy na murawę wszedł wiecznie aspirujący do gry w kadrze Włodarczyk. Aplauz jednak szybko ucichł, gdy Władeczek zmarnował okazję do strzelenia bramki. Na trybunach dało się zauważyć koszulki z hasłem "No Włodar no stress". Mecz powoli miał się ku końcowi, gdy w końcu na gnieździe ponownie pojawił się Staruch. Odkryta ponownie odżyła. Fani dopingowali swoją drużynę przez kilka ostatnich minut, po czym pokazali działaczom co sądzą o ich pomysłach w kwestii droższych biletów. "Gdzie wyniki za podwyżki" - skandowali kibice. Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Sędzia w końcu zakończył ten mało widowiskowy pojedynek, a zrezygnowani kibice z ironią mówili o "meczu walki". Piłkarze, co rzadko się ostatnio zdarza (nawet po 0-3 w Bełchatowie), zostali solidnie wygwizdani przez zdenerwowaną publiczność. "Bez ambicji" - dało się słyszeć komentarze pod ich adresem. W taki oto smutny sposób zakończył się mecz, który na długo zapadnie nam w pamięci. Zarówno ze względu na fatalną postawę piłkarzy, jak i protest prowadzony przez kibiców. "Legia to my, Legia to my, ejaeja Legia to my" - słychać było śpiewy fanów opuszczających trybunę odkrytą.
Frekwencja: 10.172
Kibiców gości: 60
Flagi gości: 2
Doping Legii: 8 (I połowa) i 0 (II połowa - protest)
Doping gości: 6
Autor: Bodziach