|
Bełchatów - Niedziela, 18 marca 2007, godz. 17:00 Ekstraklasa - 18. kolejka |
|
GKS Bełchatów
- 31' Vuković (sam.)
- 32' Jarzębowski
- 61' Boguski
|
3 (2) |
|
Legia Warszawa
| 1 (0) |
Sędzia: Robert Małek Widzów: 7000 Pełen raport |
|
2500 kibiców z Warszawy dopingowało Legię w Bełchatowie - fot. Mishka |
Wracajcie z buta
Dawno już nie udało nam się wybrać na ligowy wyjazd w tak imponującej grupie. Niestety coraz rzadziej w kraju zdarzają się tak wyrozumiali działacze, jak ci z Bełchatowa, którzy nie robią problemów z przyjmowaniem licznych grup przyjezdnych. Sektor za jedną z bramek wypełniony był do ostatniego miejsca. Legię do zwycięstwa zagrzewało prawie dwa i pół tysiąca kibiców. Niestety nasza pomoc na nic się zdała, bowiem piłkarze ponieśli kolejną porażkę, już teraz zaprzepaszczając nasze szanse na obronę tytułu mistrzowskiego.
Trasa wiodąca z Warszawy do Bełchatowa była opanowana przez pojazdy kibiców Legii. Co i rusz fani pozdrawiali kolejne legijne fury zmierzające na mecz naszej drużyny. Podobnie jak przed kilkunastoma dniami, trasę patrolowało sporo policji, która skrupulatnie sprawdzała trasę przejazdu kibiców. Po dotarciu do celu można się było zastanawiać, kto jest gospodarzem spotkania. Legioniści paradowali bowiem w barwach w okolicach stadionu jakby nigdy nic. Co prawda zdziwieni tym faktem GieKSiarze parę razy próbowali pogonić legionistów, ale na biegach się kończyło. Warszawiacy tymczasem ustawiali się do kasy przy trybunie gości, gdzie mogli zakupić bilety na mecz. Okazało się, że znaczna część osób nie miała przy sobie wejściówek, bowiem półtora tysiąca które zostało sprzedawane w stolicy, nie zaspokoiło naszych potrzeb. Całe szczęście, że w Bełchatowie kibice przyjezdni nie są traktowani jak piąte koło u wozu i wszystkim umożliwiono obejrzenie meczu. Sektor gości usytuowany za jedną z bramek wypełniony był do granic możliwości, a przy wchodzeniu pomagało SKLW. Osoby, które nie zdążyły spożyć ciepłego posiłku po drodze, ustawiły się w kolejce do cateringu, gdzie serwowane były kiełbaski. Choć do początku meczu pozostawała jeszcze godzina, nasz sektor dopingował niczym w czasie spotkania.
Gdy w końcu piłkarze wyszli na rozgrzewkę mogli poczuć się... jak u siebie. "Gramy u siebie, hej Legio gramy u siebie" - śpiewali fani ze stolicy. Okrzyki te zostały przyjęte przez prawdziwych gospodarzy zawodów przeciągłymi gwizdami. "Miasto lidera, Bełchatów miasto lidera" - odpowiedziały pozostałe trzy trybuny po chwili. Choć wiele osób zaśmiewało się z tej przyśpiewki, to po 90 minutach nędznej gry naszych piłkarzy, wspomniane hasło dalej było aktualne. Co więcej do lidera z Bełchatowa tracimy już tyle punktów, że głowa mała!
Początek spotkania posłużył GKS-owi do zaprezentowania całkiem niezłej oprawy z hasłem przewodnim "Futbolowi piraci. Przejmujemy stery ekstraklasy!". Całość dopełniała sektorówka przedstawiająca statek piracki w barwach GKS-u. Z naszej strony na początku odpaliliśmy jedną racę oraz machaliśmy kilkudziesięcioma flagami na kijach. Na pierwszy gwizdek zaś pofrunęło kilkadziesiąt serpentyn. No i rozpoczęliśmy nasz show. Trzeba przyznać, że doping przez nas prowadzony nie był tak dobrze zgrany jak na meczu w PE. Kilkakrotnie większa liczba kibiców spowodowała, że niełatwo nam było śpiewać równo. W synchronizacji dopingu pomagał nam bęben. Było nieźle, choć mogło być lepiej - trzeba ocenić nasz śpiew. Z drugiej strony wydarzenia na boisku nie mobilizowały do dodatkowego wysiłku. Bełchatowianie wbili nam szybko dwie bramki i cały stadion oszalał. Z naszej strony śpiew nie zamilkł ani na moment. Tracone bramki to niestety norma w przypadku naszych grajków, więc i te kolejne bramy nie zrobiły na nikim większego wrażenia.
W przerwie kibice ponownie mogli naśmiewać się z paradującego wokół stadionu mamuta - maskotki kibiców GKS-u. Fani zaś mobilizowali się do jeszcze większego wysiłku po przerwie, który miał odmienić losy meczu. "Nie poddawaj się" - śpiewał jeden z naszych sektorów. "Ukochana ma" - odpowiadał drugi. "Nie poddawaj się" - kontynuowana była pieśń. "Legio Warszawa" - ponownie dawali o sobie znać kibice siedzący bliżej wejścia. Mimo pobożnych próśb fanów, piłkarze szybko po uzyskaniu kontaktowej bramki stracili trzeciego gola. W tym czasie furorę wśród kibiców robił znany kibic Legii - Różyk "Spiderman". Na jego wyczynach "na trampolinie" skupiła się uwaga fanów. W drugiej połowie kibice gospodarzy pokazali jeszcze flagowisko z kilkudziesięciu flag. My natomiast odpaliliśmy parę rac, pomachaliśmy jeszcze flagami... i z żalem przyjęliśmy kolejną porażkę Legii. Gdy piłkarze podchodzili pod nasz sektor, fani nie mieli zamiaru przybijać z nimi piątek. Zawodnicy przeszli więc wzdłuż płotu i usłyszeli hasło kibiców "Wracajcie z buta, to będzie wasza pokuta". Zawodnicy zawrócili więc w stronę szatni, ale dwóch z nich - Vuković i Radović mieli jeszcze mniej przyjemną pogawędkę z warszawiakami. Po kilkunastu minutach, które to legioniści poświęcili na docinki w stronę grubszego ochroniarza, otworzono bramy i można było opuścić sektor. Wcześniej jeszcze byliśmy świadkami zatrzymania maskotki GieKSy przez policję. "Zostaw mamuta" - śpiewali kibice. Nic z tego, funkcjonariusz zaprowadził gościa przebranego za mamuta na bok. Liczymy, że sympatyczna mimo wszystko maskotka nie zapoznała się z działaniem 24-godzinnych sądów. Fani opuszczający stadion nie byli przesadnie szczęśliwi. Z jednej strony skandujemy "Ch... z wynikami", ale jednak brak Legii w europejskich pucharach będzie nie tylko wstydem dla klubu, ale również uniemożliwieniem pokazania się z dobrej strony w Europie. "Może zagramy w Intertoto" - komentowali załamani kibice. Później wszyscy wsiedli do swoich środków transportu i ruszyli w drogę. Piłkarze zaś zasiedli wygodnie w autokarze Triady i nie odpokutowali przegranego meczu.
Frekwencja: 7000
Kibiców gości: 2500
Flagi gości: 20
Doping Bełchatowa: 8,5
Doping Legii: 8,5
Autor: Bodziach