Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Kraków - Piątek, 27 kwietnia 2007, godz. 20:00
Ekstraklasa - 24. kolejka
Herb Wisła Kraków Wisła Kraków
  • 47' Brożek
  • 66' Cleber (k)
  • 71' Paulista
3 (0)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 60' Korzym
1 (0)

Sędzia: Hubert Siejewicz
Widzów: 15000
Pełen raport
950 kibiców Legii w Krakowie. Sektorówka Nieznanych Sprawców - fot. Adam Polak

Rezerwowi kibice

Już dawno kibice Legii nie mieli okazji uczestniczyć w wyjazdowym meczu swojej drużyny przy Reymonta. Tym większe było nasze zdziwienie, że krakusy przyznały nam 950 biletów na ten mecz, tym bardziej, że mogli przysłać do stolicy o 200 mniej. Bilety na wyjazd rozeszły się w mgnieniu oka, a zainteresowanie fanów z Warszawy było kilkukrotnie większe.

Dzięki SKLW, fani w łatwy sposób mogli dotrzeć na miejsce - Stowarzyszenie zorganizowało pociąg specjalny, którym cała grupa dotarła do Krakowa. Tym razem, wyjątkowo, zamiast wyruszyć ze Wschodniej, wyjazd zaplanowano z Dw. Gdańskiego. Nie obyło się bez opóźnienia, ale w końcu nasz środek lokomocji ruszył w kierunku Małopolski. Po dotarciu na Dworzec Główny w Krakowie, legioniści zostali zapakowani do autobusów i przewiezieni pod sektor E stadionu Wisły. To bowiem tam, na nowej trybunie, zasiadają obecnie kibice przyjezdni.

Wejście na stadion tak licznej grupy musiało trwać. Tym bardziej, że ochrona bardzo skrupulatnie sprawdzała każdego z kibiców. W końcu jednak mogliśmy zająć miejsca na trybunie pod dachem, i ku naszemu zaskoczeniu, stwierdziliśmy, że widoczność z niej jest naprawdę niezła. "Bez porównania ze starym sektorem" - dało się słyszeć wśród warszawiaków. "Staruch" od razu zajął miejsce po środku sektora, tak aby słyszał go każdy. Tuż obok pojawił się bęben, który później przez cały mecz wybijał rytm legijnych pieśni. Początek meczu obejrzeli nie wszyscy jeszcze fani gości - część wciąż czekała pod bramami, ale ci co siedzieli na trybunach, rozpoczęli głośnym "Mistrzem Polski jest Legia". Wcześniej mieliśmy wątpliwą przyjemność posłuchania nowego hymnu Wisły. "Strasznie pieją te krakowskie grajki" - komentowano z ironią. Wiślacy tymczasem dumnie, z podniesionymi nad głowami szalikami śpiewali "Jak długo na Wawelu".

Wyjście piłkarzy na murawę oznaczać mogło tylko jedno - oprawa po obu stronach trybun. Wisła przygotowała dwustronną kartoniadę z hasłami "ULTRA" (po jednej stronie) i "WISŁA" (po drugiej), której towarzyszyło hasło na płocie: "Gdybym mógł cofnąć czas i pomyśleć nad wyborem, nawet drugi raz wybrałbym tą samą drogę". W naszym sektorze rozwinięta została malowana sektorówka przedstawiająca strzelca z naprężonym łukiem oraz hasłem "Celujemy w mistrzostwo". Rozpoczęliśmy swój koncert, który trwał półtorej godziny! Najpierw oznajmiliśmy wszystkim, że "jesteśmy zawsze tam, gdzie nasza Legia gra". Hitem tego wyjazdu była jednak inna pieśń. Zdecydowanie najlepiej, najgłośniej i najdłużej śpiewaliśmy piosenkę "Legia gol, alle alle". Dzięki pomocy bębnów oraz mobilizacji "Starucha", naprawdę brzmiało to konkretnie. Tym bardziej, że nad naszymi głowami znajdował się dach, który potęgował jeszcze efekt dopingu legionistów. Zupełnie szczerze trzeba przyznać, że Wisły w naszym sektorze... praktycznie nie było słychać. Nie oznacza to oczywiście, że ich młyn nie prowadził dopingu, po prostu w naszym sektorze był taki tumult, że głos z drugiej części stadionu do nas nie docierał.

Pierwsza połowa była mało porywająca, ale emocje zaczęły się po przerwie. Najpierw niestety strzelili gospodarze. Część warszawiaków nie widziała nawet bramki, stojąc w kolejce do cateringu. Gol ten wywołał niemałą radość wśród miejscowych, ale nas zupełnie nie załamał, dalej jechaliśmy swoje. W końcu również i w naszym sektorze zapanowała trudna do opisania radość! Maciek Korzym wyrównał wynik meczu, dając nam powody do radości. Kilka razy próbowaliśmy pokazać krakusom, jak się powinno dopingować. "Posłuchajcie, posłuchajcie!" - skandowali legioniści, po czym, gdy stadion nieco przycichł, dawali lekcję dopingu na najwyższym poziomie. Z obu stron nie mogło zabraknąć uprzejmości. Przypominaliśmy Wiśle do kogo należy berło i korona. Nabijaliśmy się również z faktu, że Kraków nie znalazł się wśród miast, w których organizowane będzie Euro 2012. "Rezerwowe miasto, rezerwowi kibice" - transparenty tej treści unieśli w drugiej połowie warszawiacy. "Gdzie macie Euro?" - pytaliśmy gospodarzy. Miejscowi zamiast odpowiedzieć z jajem, że w kantorze, z furią pytali nas, gdzie mamy stadion. Fakt, tego nowoczesnego jeszcze w stolicy nie ma, ale wydaje się bardziej prawdopodobne zbudowanie nowoczesnego obiektu przy Łazienkowskiej, niż organizacja Mistrzostw Europy w Grodzie Kraka.

Fani Legii tego dnia przygotowali jeszcze jedną choreografię - na rozpoczęcie drugiej połowy pojawiła się sektorówka przedstawiająca kibica z racą, znanego z oprawy Riders On The Storm, a całości towarzyszyły baloniki oraz konfetti. Wiślacy machali flagami na kijach oraz zdecydowali się na najbardziej oryginalną i skomplikowaną kartoniadę w swojej historii. Domyślamy się, że nie wyszła ona jednak zgodnie z planem, bowiem w słowie "czipa", brakowało jednej literki ;)
Niestety po wyrównującym golu, szybko krakowska drużyna osiągnęła przewagę i udokumentowała ją dwoma trafieniami. Nie miało to wpływu na nasz doping, który naprawdę, mimo niekorzystnego wyniku, mógł przyprawiać o ciarki. Po trzecim golu Wisła pokazała, że naprawdę ma potencjał. Wówczas po raz pierwszy trudno było ogarnąć własne myśli - ryk miejscowych był faktycznie donośny. Później jednak znów było o kilkanaście decybeli ciszej, co pozwoliło nam parę razy zaistnieć. "Nie poddawaj się, ukochana ma, nie poddawaj się, Legio Warszawa" - starali się wspierać swój zespół fani Legii. Niestety, nieskutecznie. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie i kibice z Reymonta z radością śpiewali "Legła Warszawa". Ponownie przypomnieliśmy im, gdzie znajdują się królewskie insygnia, po czym podziękowaliśmy piłkarzom za walkę. "Jesteśmy z Wami, hej Legio jesteśmy z Wami" - niosło się z naszego sektora. Na innych trybunach tymczasem trwała prawdziwa fiesta. Nic jednak dziwnego, wygrać z Legią to w każdym mieście najważniejsze wydarzenie. Później czekała nas jeszcze podróż na dworzec, a stąd do Warszawy. Choć pokazaliśmy się w Krakowie z jak najlepszej strony, nie brakowało jednak zmartwionych osób, które kalkulując pozostałe do końca mecze, stwierdziły, że szansa na obronę mistrzostwa definitywnie nam uciekła.

Frekwencja: 15.000
Kibiców gości: 950
Flagi gości: 9

Doping Wisły: 9
Doping Legii: 9

Autor: Bodziach