|
Warszawa - Niedziela, 6 maja 2007, godz. 14:30 Ekstraklasa - 25. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 32' Włodarczyk
- 50' Radović
- 90' Thiago (sam.)
|
3 (1) |
|
Pogoń Szczecin
| 1 (1) |
Sędzia: Zdzisław Bakaluk Widzów: 7832 Pełen raport |
|
Kibice przez 90 minut mokli na Żylecie - fot. Adam Polak |
HEJ!
Spotkanie przyjaźni przy Łazienkowskiej nie wywołało wielkiego zainteresowania. Trudno powiedzieć co miało wpływ na taką, a nie inną frekwencję w niedzielne popołudnie. Faktycznie, rzadko grywamy o tak wczesnej porze, ale nie powinno być to wytłumaczeniem. Kolejną wymówką może być padający deszcz, ale przy znacznie gorszych warunkach atmosferycznych gromadził się na Legii komplet widzów... Szkoda, bo niska frekwencja była przyczyną braku oprawy tego spotkania.
Fani ze Szczecina do stolicy przybywali już od piątkowego wieczora. Dwa dni to odpowiedni czas, aby odświeżyć znajomości i wspólnie poświętować, uznali Portowcy. Kibice Pogoni, tak jak ostatnio, zajęli miejsca na skrajnym sektorze trybuny odkrytej. Tam też pojawiło się najwięcej granatowo-bordowych flag. Podobnie jak legioniści, szczecinianie nie bawili się w ultrasowanie, a skupili się na dopingu dla obu drużyn. Sporo przed pierwszym gwizdkiem sędziego, wyczuwając rozleniwienie kibiców, Staruch mobilizował wszystkich do śpiewu przez 90 minut. Pierwsze próby dopingu "Legia, Pogoń" wychodziły jednak słabo. Dopiero później, udało się zmobilizować większość Żylety. Szkoda, że Kryta tym razem zupełnie odstawała. "Warszawa" śpiewana na dwie trybuny miała wybudzić tę część trybun. Częściowo się udało, ale jak dało się zauważyć, fani siedzący pod dachem sami nic nie intonowali. Gdyby nie zaproszenie odkrytej do wspólnego śpiewania i tańców, Kryta milczałaby niczym grób.
Jako, że nasi przyjaciele nie mają łatwego życia, staraliśmy się wspierać ich co kilka minut. "Nie brazylijska, a tylko Pogoń szczecińska" - śpiewała warszawska publiczność. Legioniści zapewniali naszych przyjaciół również, że "MKS nigdy nie spadnie". W czasie meczu akcje obu drużyn (oraz bramki) nagradzane były brawami. Oberwało się właścicielowi Pogoni, Antoniemu Ptakowi, który jest jednym z winowajców problemów szczecińskiego klubu. Nie o właścicielu, a o byłym już prezesie Legii był jeden z dialogów pomiędzy trybunami. "Zygo! Co? Nie wracaj" - skandowały obie trybuny. Jemu, ale nie tylko, poświęcony był transparent znajdujący się na płocie - "Zygo - ciebie nie ma, my jesteśmy. Stefan - ty będziesz następny". Co ciekawe, na spotkanie przyjaźni, z racji zajęcia przez Pogoń miejsc na sektorze L, kibice wpuszczani byli na oba łuki. Na ten pod zegarem wejść mogli nawet kibice nieposiadający Kart Kibica. Tym razem "wzięcie" było jednak marne, bo pod zegarem zameldowało się zaledwie kilkanaście osób z flagą "Grodzisk Maz.". Po przeciwległej stronie boiska, tylko oflagowanie było lepsze, frekwencja równie słaba.
Pierwsza połowa, zarówno na boisku, jak i na trybunach była trochę nudna. Znacznie ciekawiej było po przerwie. Choć deszcz nie przestawał padać, publiczność bawiła się w najlepsze. Najpierw gol Radovicia wywołał zadowolenie wśród kibiców, a później... okrzyk naszego wodziereja - "Hej", który podchwyciła cała trybuna. Od tego momentu, każda pieśń śpiewana przez fanów musiała oczywiście zawierać "hej". Podczas kolejnych podań piłkarzy obu drużyn, zamiast tradycyjnego "ole", było słychać donośne "hej". Modyfikowane były różne nasze przyśpiewki, tak aby liczba "hej" zgadzała się :) Naszą zabawę nie do końca zrozumiała chyba Kryta, która po dialogu "Kryta! Co? HEJ!" - wydawała się być mocno zaskoczona. Końcówka spotkania również na boisku była interesująca. Rzut karny dla Legii oraz kuriozalny gol samobójczy Portowców, wywołał salwę śmiechu na trybunach. Po chwili podnosiliśmy naszych przyjaciół na duchu - MKS nigdy nie spadnie. Na koniec przypomniano jeszcze jeden z kibicowskich hitów na czasie "Heja MKS, hej CWKS, nasza zgoda najlepsza w Polsce jest". Po końcowym gwizdku sędziego, kibice na odkrytej przemoknięci do suchej nitki czekali na swoich ulubieńców. Gdy w końcu zawodnicy podbiegli pod trybunę i chwycili się za ręce - wszyscy głośno skandowali Hej, Hej, Hej. Piłkarze wracając pod Krytą, podziękować kibicom, zdziwić się mogli, że zostało tam zaledwie kilkadziesiąt osób. "Chyba dach przecieka, skoro tak szybko uciekli do domu" - komentował jeden z kibiców. A już za tydzień hit na Łazienkowskiej - Legia - Widzew. Już dzisiaj wiadomo, że sprzedaż biletów rozpocznie się w środę. Tego samego dnia, rozejść się powinny wszystkie wejściówki. Liczymy, że w sobotnim klasyku (przynajmniej kibicowskim), na trybunach będzie przynajmniej trzy razy głośniej niż w dniu dzisiejszym!
Frekwencja: 7.832
Kibiców gości: 400
Flagi gości:
Doping: 6
Autor: Bodziach