Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Łeczna - Środa, 9 maja 2007, godz. 19:00
Ekstraklasa - 26. kolejka
Herb Górnik Łęczna Górnik Łęczna
  • 33' Zahorski
1 (1)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 41' Golem (sam.)
  • 49' Vuković
2 (1)

Sędzia: Mariusz Podgórski
Widzów: 4000
Pełen raport
700 fanów Legii zawitało do Łęcznej - fot. Adam Polak

Lekcja dopingu

Wyjazdy do Łęcznej zawsze cieszyły się sporym powodzeniem wśród legionistów. Nie dość, że blisko, to jeszcze całkiem kameralnie. "Zdecydowanie lepsza Łęczna niż Grodzisk, czy Wodzisław" - mówiono po drodze do miejscowości położonej kilkanaście kilometrów za Lublinem. Na prawdopodobnie ostatni ligowy wyjazd w to miejsce zdecydowało się ponad 700 kibiców Legii. Nie tylko ze stolicy. Na miejsce przybywali również fani naszej drużyny z miejscowości oddalonych od Warszawy, którzy mimo braku biletów, zdecydowali się zaryzykować. Na szczęście nie mieli problemów z ich nabyciem w kasach przy wejściu na sektor. Tam sprzedano ponad 170 wejściówek i łącznie na sektorze gości zameldowało się nas 714.

Tym razem Stowarzyszenie nie organizowało wspólnego przejazdu na mecz, a mimo to fani Legii nie mieli problemów z dotarciem na stadion. Podróżowano samochodami i busami, z których jeszcze przed wjazdem do Łęcznej, widać było jupitery Estadio Bogdanka. Nasze pojazdy zostawiliśmy w okolicy sektora i można było udać się do wejścia. Wyjątkowo nie trzeba było przechodzić dziwnych procedur, aby wejść na sektor. Ani dokument tożsamości, ani weryfikacja na liście wyjazdowej, nie były wymagane przez ochronę przy bramce. Stąd wchodzenie przebiegało w miarę sprawnie i legioniści mogli zajmować miejsca w sektorze. Dzięki SKLW udało się również przygotować na nasz użytek sektor buforowy - tam właśnie miejsca zajęła część publiczności. Znaczna większość postanowiła zmieścić się w sektorze, którego pojemność, według organizatorów, wynosi 360 osób. Nas weszło prawie dwukrotnie więcej i dało się swobodnie oddychać ;)

Miejscowi kibice dosyć długo nie mogli znaleźć dla siebie miejsca na trybunach. Ich "młyn" został bowiem zamknięty za awantury po meczu z Pogonią, przez co Górnicy przemieścili się na sąsiadującą z trybuną za bramką, trybunę Krytą. Tam też równo z gwizdkiem sędziego wywiesili flagi oraz rozwiesili oprawę. Zanim jednak do niej dojdziemy, warto zwrócić uwagę, że prawdopodobnie przyszli III-ligowcy, są jedynym klubem w kraju, gdzie... potrafiono przyjąć nas w taki sposób. Otóż zaraz po hymnie Górnika, śpiewanym przez wokalistę Budki Suflera, z głośników popłynęły pierwsze dźwięki "Snu o Warszawie". W naszych szeregach zapanowała konsternacja... i już chwilę później cały sektor gości, z szalami uniesionymi nad głowami śpiewał przepiękną pieśń Niemena. Po nim mieliśmy okazję zobaczyć popis miejscowych ultrasów, którzy przygotowali transparenty z hasłami "Nie dla sławy, nie dla pieniędzy, grajcie dla nas", wraz z małymi sektorówkami. Gospodarze co prawda cały czas dopingowali, ale z naszą formą wokalną trudno było im zaistnieć. Przynajmniej z naszej perspektywy. Początkowo faktycznie nie dawaliśmy z siebie maksa, ale gdy na płot wdrapał się nasz wodzirej z bębnem, pokazaliśmy klasę. "Posłuchajcie, posłuchajcie" - skandowaliśmy jak co mecz, chcąc pokazać fanom Górnika, jak się robi doping na najwyższym poziomie. "Panowie! Lekcja dopingu dla Górnika! Dajemy z siebie wszystko!" - mobilizował Staruch, po czym zaintonował pieśń nawiązującą do naszej miłości do Legii. Jako że jest ona niewyobrażalnie wielka, słychać nas było naprawdę konkretnie. Po pewnym czasie, gdy promieniejące słońce schowało się za chmurami, a z nieba lunął deszcz, humory nieco nam się popsuły. Tym bardziej, że po chwili bramkę zdobyli gospodarze i to oni, jedna ze słabszych piłkarsko drużyn, wyszli na prowadzenie. Najważniejsze, że mimo straty gola, głośność naszego śpiewu podniosła się. Było lepiej, po chwili zaś fani, mimo zaledwie 5 stopni ciepła, postanowili ściągnąć okrycie wierzchnie, w myśl hasła "cała Legia bez koszulek".

W końcu nasza drużyna doprowadziła do wyrównania, co spowodowało radość w naszych szeregach. Druga połowa to prawdziwy popis dopingu w naszym wykonaniu. Szkoda, że takiej lekcji udzielamy Łęcznej po raz przedostatni (jeszcze raz spotkamy się w PE). Właściwie przetrenowaliśmy cały nasz repertuar pieśni, większość z nich śpiewając po kilka razy - do momentu osiągnięcia odpowiedniego poziomu. "Było dobrze, ale wiem, że stać was na dwa razy lepsze ryknięcie" - mobilizował wszystkich Staruch. Legijna wiara nie pozostawała obojętna wobec wskazówek gniazdowego i za każdym razem wydzierała się jeszcze głośniej. Przez kilkanaście ostatnich minut "jechaliśmy" hitem z Wiednia. Wychodziło naprawdę kozacko, w czym niewątpliwie pomagał nam dach oraz przywieziony bęben. Warto zaznaczyć, że w drugiej połowie część kibiców zdecydowała się przenieść na sektor buforowy, aby było trochę luźniej. W związku z tym, że nie było na niego cywilizowanego przejścia, fani wybrali najkrótszą drogę - przez płot. Nie spodobało się to spikerowi, który apelował o pozostanie na swoich miejscach. Nieskutecznie. W drugiej połowie właśnie na tradycyjnym sektorze gości zaprezentowaliśmy oprawę tego meczu. Nad głowami kibiców rozwinięta została sektorówka w barwach Legii, a na trybunach odpalono dwie race. Szkoda tylko, że na boisko rzucono parę stoboskopów - ani efekt nie był dobry, a do tego w ten sposób możemy narazić się na kary ze strony związku, który to... bardzo ostro potraktowali kibice z Łęcznej. O ich postawie warto wspomnieć jeszcze, bowiem w drugiej połowie zaprezentowali swoją sektorówkę oraz machali flagami na kijach. Ponoć śpiewali całkiem nieźle, ale z naszej strony słychać ich właściwie nie było. Tego wieczoru to my dawaliśmy popis, który zostanie zapamiętany na długo. Jeden z fanów Legii także postanowił ubarwić nieco widowisko i ku zaskoczeniu wszystkich na stadionie, pojawił się na dachu budynku klubowego Górnika, a następnie przespacerował się w kierunku zawieszonego kilkanaście metrów nad ziemią zegara. Jego wyczyny wzbudziły podziw kibiców, ale i zakłopotanie wśród ochrony. Na szczęście nasz gwiazdor szczęśliwie wrócił z nami do Warszawy. Chwilę później cały nasz sektor dziękował piłkarzom za wywalczenie trzech punktów, a następnie podziękowanie do wyjazdowców wygłosił Staruch, które nagrodzone zostało oklaskami. Oby podobny poziom towarzyszył nam w czasie kolejnych prestiżowych meczów - na Widzewie i w Poznaniu.

Frekwencja: 4000
Kibiców gości: 714
Flagi gości: 11

Doping Górnika: 7,5
Doping Legii: 9

Autor: Bodziach