|
Warszawa - Sobota, 26 maja 2007, godz. 18:00 Ekstraklasa - 30. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (1) |
|
Zagłębie Lubin
| 2 (1) |
Sędzia: Hubert Siejewicz Widzów: 11983 Pełen raport |
|
Uradowany trener Zagłębia Czesław Michniewicz udziela wywiadu tuż po zakończonym meczu - fot. Adam Polak |
Wypowiedzi pomeczowe
Czesław Michniewcz (trener Zagłębia): Zdobyliśmy mistrzostwo Polski, pokonując ustępującego mistrza na jego boisku. Nie może być więc mowy o przypadku. Na ten sukces pracowaliśmy ciężko przez cały sezon. Jestem z tego dumny i chcę podziękować za to moim piłkarzom. Nie wiem o jakim skandalu mówią wszyscy w około? Jeżeli nie uznaje się takiej bramki Górnikowi Zabrze, nikt nie ma pretensji. To jest sport i takie rzeczy się zdarzają. Szkoda, że nie mówimy o drużynie, która zdobyła mistrzostwo, a zajmujemy się czym innym. Legi już wcześniej mogła zdobyć kilka bramek. Wtedy nie byłoby tematu. A my wygraliśmy i za to należy się nam szacunek i chwała. Też miałem zastrzeżenia do pracy sędziego w pierwszej połowie. Przy mojej ławce sędzia odgwizdał rzut wolny, choć faulu nie było. Niewiele zabrakło by po tej akcji padł gol dla Legii. Dlatego nie ma co szukać dziury w całym. A mistrzostwo zdobyte po takim meczu, smakuje mi nawet podwójnie. To nasz wielki dzień, dzień triumfu i nie pozwolę, żeby ktoś nam go popsuł, komentując postawę sędziego.
Jacek Zieliński (trener Legii): Po meczu podziękowałem zawodnikom za zaangażowanie i walkę do końca. Za to, że robili wszystko by pokonać pretendenta do tytułu. Gdyby nie prezent z naszej strony, w postaci pierwszej bramki dla Zagłębia i kilka prezentów od sędziego, to wynik byłby zdecydowanie lepszy dla nas. Kilka błędów sędziego było jednak mocno krzywdzące dla nas. Nie chodzi mi tylko o niepodyktowany rzut karny i nieznaną bramkę. Mam na myśli wiele fauli na naszej połowie, których sędzia nie odgwizdał. To nas bardzo wybijało z rytmu, ale na pewno nie chcę całej winy zwalać na sędziego. Mieliśmy problemy z kryciem podczas stałych fragmentów gry. Nie każdy robił, co do niego należało. Arboleda i Stasiak mieli za dużo wolnego miejsca i cały wysiłek z pierwszej połowy został zmarnowany.
Piotr Włodarczyk: Wszyscy widzieli co działo się w końcówce spotkania i mój komentarz jest tu chyba zbyteczny. Ale cała Polska widziała ten mecz i mogła sobie wyrobić opinię. Co do samego meczu to znów straciliśmy podobną bramkę po stałym fragmencie gry. Trochę zepsuło to nam dobry początek, a co gorsza druga połowa była już słabsza w naszym wykonaniu. Smutno jest patrzeć, jak na naszym stadionie raduje się kto inny. Musimy więc zrobić wszystko, żeby za rok do tego nie dopuścić.
Aleksandar Vuković: To był dziwny mecz. W pierwszej połowie byliśmy zdecydowanie lepszą drużyną. Nie potrafiliśmy jednak tego udokumentować. Skończyło się na tym, że przegraliśmy kolejny mecz. Samej końcówki spotkania nie widziałem, bo znów dokuczała mi kontuzja i zszedłem do szatni. Słyszałem jednak, że działy się dziwne rzeczy. Trudno. Nie chcę się na ten temat wypowiadać. Rozmawialiśmy na ten temat w szatni. Nikt nie wie nawet, co się tam stało. Najpierw rzut karny, potem gol – szkoda cokolwiek mówić. Lubin zdobył jednak mistrzostwo nie dziś, a dzięki dobrej grze w całym sezonie.
Cieszy mnie, że moja forma zwyżkuje. Niedługo zaczyna się nowy i mam nadzieję, że i w nim będę się dobrze prezentował. Przed nami jest jeszcze Puchar Ekstraklasy, ale jak już mówiłem, dla nas to marne pocieszenie.
Łukasz Surma: To, że Zagłębie zdobyło dziś mistrza to jakiś cud. Nie zasłużyli na to grą, która była fatalna w ich wykonaniu. Strzeliliśmy też prawidłową bramkę, ale sędzia jej nie uznał. W polu karnym zawsze jest zamieszanie i jak się chce, to okazja do nie uznania bramki się znajdzie. Ale tam przepychają się wszyscy – obrońcy i napastnicy. Ale przecież to nie jest gra dla panienek, a dla mężczyzn. I jeszcze ta decyzja. Najpierw sędzia pokazuje faul. Potem pokazuje, że był gol. Biegnie jeszcze do sędziego liniowego. Ten mówi, że nic nie widział, ale sędzia Sielewicz znów pokazuje, że był faul. Zupełna niekonsekwencja.
Nie wiem jednak czy powinien być karny za faul na Marcinie Smolińskim, ale Marcin mówi, że tak. To już dwie sytuacje. Krótko mówiąc – cud i koniec. Czujemy się więc rozgoryczeni. Mieliśmy iść całą drużyną na kolację, ale po meczu jakoś odebrało nam apetyt. Tym bardziej, że zasłużyliśmy na wygraną.
Zagraliśmy dziś całkiem przyzwoitą piłkę i pokazaliśmy, że jednak zasłużyliśmy na trzecie miejsce. Dziś także zagraliśmy do końca. Walczyliśmy z sercem, dla kibiców i o honor. Chyba się nam to udało. Nie pamiętam tak dobrej gry, jak zaprezentowaliśmy dziś w pierwszej połowie. Zagłębie nie miało wtedy nic do powiedzenia.
Wojciech Łobodziński (Zagłębie Lubin): Ciągle nie mogę uwierzyć, że wygraliśmy. Jasne, że przed meczem mówiliśmy, że jedziemy po wygraną, ale mówić a wygrać, to dwie różne rzeczy. Dziś pokazaliśmy jednak charakter i z perspektywy całego sezonu zasłużyliśmy na mistrzostwo. Szczególnie cieszę się, że stało się to w Warszawie. Przegrywaliśmy, ale potrafiliśmy się podnieść i pokazać mistrzowski charakter. Dobrze, że udało nam się doprowadzić do remisu jeszcze przed przerwą. W szatni na chłodno powiedzieliśmy sobie, że nie mamy już nic do stracenia. Wpuściliśmy kolejnych napastników i udało się wygrać. Ryzykowaliśmy, ale się opłaciło.
Mateusz Bartczak (Zagłębie Lubin): Mistrzostwo chce zadedykować mojej córeczce i mojej mamie. Co do meczu to pod koniec zrobiło się bardzo nerwowo. To wina sędziego, który sam wprowadził takie zamieszanie. Faul w polu karnym był ewidentny. Sędzia odgwizdał go, a po chwili zmienił zdanie. To wprowadziło nerwowość. My cieszymy się jednak z mistrzostwa, bo dla nas to jest cudowny dzień.
Autor: Fumen i Tomek Janus