|
Warszawa - Piątek, 1 czerwca 2007, godz. 17:30 Puchar Ligi - 1/4 finału |
|
Legia Warszawa
|
0 (0) |
|
Górnik Łęczna
- 56' Surdykowski
- 87' Rogowski
| 2 (0) |
Sędzia: Leszek Gawron Widzów: 1500 Pełen raport |
|
Nietypowa oprawa - Tort urodzinowy dla Starucha - fot. Adam Polak |
Bez ambicji!
Mecze Pucharu Ekstraklasy nie mają żadnego prestiżu, to wiemy wszyscy. Mimo to, każdy z nas po wydaniu niemałej kwoty za bilet oczekuje jakiegoś widowiska. Tym bardziej, że 11 typów poruszających się po murawie (często w żółwim tempie) bierze za tę "przyjemność" równowartość paru naszych pensji.
Niestety piłkarzyki występujące z eLką na piersi zupełnie olały piątkowy mecz z Łęczną, postarały się o wcześniejsze urlopy i odpuściły mecz najgroźniejszej drużynie ligi, Górnikowi Łęczna. Smutne to o tyle, że to fani Legii musieli brać urlopy w pracy, aby móc wspierać swój zespół w piątkowe popołudnie, a piłkarze z Łęcznej na przyszły tydzień zaplanowany mieli jak najbardziej zasłużony odpoczynek. Różnica między Górnikiem a Legią jest taka, że jedni walczą o przeżycie, drudzy zaś, przynajmniej powinni, o najwyższe laury. Niestety, nasze gwiazdy z kapitanem na czele, postanowiły pozwolić kibicom ruszyć w Boże Ciało na... procesję.
Mecz z Górnikiem nie przyciągnął na trybuny tłumu widzów. Powodów takiego stanu rzeczy było kilka. Po pierwsze same rozgrywki są nazywane "śmietnikowymi", po drugie godzina rozpoczęcia meczu nie była najlepsza, a po trzecie cena wejściówek na Puchar Śmietnika była najwyższa w kraju. O ile wszystkie ekipy uczestniczące w PE (nie mylić z Pucharem Europy), zdecydowały się obniżyć wjazd na mecz dla swoich fanów, o tyle działacze Legii zrównali atrakcyjność tego pojedynku (?) z rozgrywkami ligowymi. Efektem tego była śladowa frekwencja na naszym stadionie. Wokół stadionu ludzie częściej dopytywali się jak dojść na... Torwar niż na nasz stadion. W hali mieszczącej się po drugiej stronie ulicy Łazienkowskiej odbywał się bowiem tego dnia koncert...
Także kibice gości nie przejawiali specjalnego zainteresowania meczem z Legią. Już wcześniej deklarowali, że w stolicy się nie pojawią, bowiem rozgrywki PE bojkotują. Ostatecznie zjawiło ich się ośmioro i cały mecz w ciszy przezimowali w sektorze pod zegarem. Najwierniejsi kibice Legii, dla których nie ma żadnego znaczenia w jakich rozgrywkach gra ich klub, pojawili się na swoich miejscach. Ze smutkiem musimy dodać, że była to marna garstka ludzi obecnych na ostatnim meczu ligowym. Przed spotkaniem wszystko odbywało się zgodnie z tradycją, "Sen o Warszawie", "Mistrzem Polski jest Legia"... Na płocie pojawiło się dawno niewidziane płótno - "Wielkie Księstwo Warszawskie". Na rozpoczęcie nie przewidziano oprawy, bowiem nagroda Ekstraklasy SA nawet w małym stopniu nie zdołała zrekompensować kar, jakie nałożyła na nas wspomniana organizacja. "Staruch" mobilizował legionistów do maksymalnego wysiłku. Podczas jego starań, na trybunie Krytej rozwieszany był specjalny transparent przygotowany przez jego przyjaciół na cześć jego święta. Niestety, ochrona na zlecenie swojego dowódcy stacjonującego przy Łazienkowskiej do 30 czerwca, postanowiła zdjąć ów trans z płotu. Z pewnością tekst na nim znajdujący się - "Staruch Naj(L)epszego" zawierał wulgarne słowa, bądź też niósł ze sobą jakieś niemiłe przesłanie.
Ochrona i jej zwierzchnik na Legii są mocno przeczuleni pod każdym względem, który nie jest zgodny z ich tokiem rozumowania. Wobec tego nawet kibice na łuku, którzy zgromadzili się w jednym miejscu, by prowadzić doping, zostali ostro potraktowani przez sprzymierzeńców Pana S. w żółtych kamizelkach.
Warto jednak wrócić do tego, co miało miejsce na trybunach. Kibice naszego klubu prowadzili bardzo dobry doping, jak na liczbę zebraną na stadionie. Prym oczywiście wiódł sektor środkowy, na którym utworzył się młyn, kierowany przez "Starucha". Nasz gniazdowy tego dnia obchodził urodziny, a na trybunie Krytej pojawił się transparent (bardzo wulgarny, daję słowo!) wcześniej przez nas cytowany. Na Żylecie rozwinięta została sektorówka z namalowanym tortem, z trzema wisienkami i napisem "Sto lat!". Chyba każdy z obecnych odczytał go jako formę agresji skierowaną do tłumu, więc działania grupy z Krytej nikogo nie miały prawa dziwić.
Mimo niekorzystnego wyniku fani z Odkrytej cały czas zdzierali swoje gardła. Oni, w przeciwieństwie do grajków-partaczy, zdawali sobie sprawę z tego, jaki klub reprezentują. Mimo naszych wysiłków to właśnie skromna grupka z Łęcznej miała powody do zadowolenia - ich piłkarze ku zaskoczeniu wszystkich strzelili dwie bramki myślącym już o Hawajach legionistom. Doszło do tego, że to przyjezdni gracze otrzymali od fanów z Warszawy brawa, a dla piłkarzyków niezasłużenie występujących z eLką na piersi, pozostały gwizdy i okrzyki o braku ambicji. To i tak najłagodniejsze potraktowanie tych kilkunastu frajerów i partaczy, którzy ośmielili się nazywać legionistami. Jeszcze kilkaset lat temu za swoją postawę mogliby liczyć jedynie na karę chłosty, bądź spalenie na stosie, dziś zaś mają czelność opuszczać stadion bez żadnego tłumaczenia swojej nędznej postawy, bocznym wyjściem. Piłkarzyki - udanego wypoczynku! Zasłużyliście na niego jak nikt inny. Obyście już więcej nie mieli okazji oddychać naszym warszawskim powietrzem! Do nie zobaczenia!
Jako że nie od dziś to my, kibice, musimy pielęgnować dobre imię naszego klubu, pod koniec meczu bawiliśmy się w najlepsze, aby pokazać, gdzie zasiadają najlepsi w Polsce kibice. A po meczu każdy z niesmakiem opuścił stadion przy Łazienkowskiej i udał się w swoja stronę. Tylko w jednym, dobrze nam znanym miejscu, zebrali się fani, aby uczcić jubileusz osoby, która ma znaczny wpływ na to co się dzieje na trybunach. Osoby, która nigdy nie przeszła obok meczu i nigdy nie postawiła naszego klubu w złym świetle. Staruszku, sto lat!
P.S. Piłkarzyki, zostańcie już w Australii, czy gdzie tam się wybieracie. Im dalej od nas, tym lepiej. Paszli won!
Frekwencja: 2000
Kibiców gości: 8
Flagi gości: 0
Doping Legii: 8
Doping Górnika: 0
Autor: Bodziach