|
Łódź - Piątek, 17 sierpnia 2007, godz. 19:00 Ekstraklasa - 4. kolejka |
|
ŁKS Łódź
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
| 1 (0) |
Sędzia: Paweł Gil Widzów: 8000 Pełen raport |
|
Piłkarze po spotkaniu dziękowali fanom za doping - fot. Mishka |
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii): W pierwszej połowie zdominowaliśmy drużynę ŁKS-u. Zdawaliśmy sobie sprawę, że albo ŁKS zagra bardzo agresywnie, albo będzie grał z kontry. Wiedzieliśmy, że z przodu ŁKS miał bardzo szybkich i kreatywnych zawodników i dwa razy stworzyli oni zagrożenie. W drugiej części gry szybko strzelona bramka i do pewnego momentu kontrolowaliśmy spotkanie. W ostatniej fazie meczu ŁKS postawił wszystko na jedną kartę i musieliśmy się bronić. Jest to powtórka z rozrywki, ale przeciwnik znowu nie strzelił nam gola. Moim zdaniem sędziowanie nie było tendencyjne. Uważam że obrońcy zagrali dziś dobrze, każdemu może zdarzyć się błąd. Mamy młodych zawodników, którzy nie mają doświadczenia i tylko w meczach mogą się uczyć. Na początku meczu kontuzji doznał doświadczony Wojtek Szala - ma najprawdopodobniej naderwaną pachwinę.
Wojciech Borecki (trener ŁKS-u): Cóż... gratuluję trenerowi Urbanowi zwycięstwa. Troszkę byliśmy zaskoczeni tym, że Legia zagrała tylko jednym wysuniętym napastnikiem Grzelakiem. Ale udało nam się go zneutralizować w pierwszej połowie. Legia miała kilka okazji, ale my również kilka znakomitych okazji zmarnowaliśmy. Strzał Sikory w poprzeczkę był mocno zaskakujący. Kiksu Augustyna nie wykorzystał Klatt. W drugiej części gry w najmniej spodziewanym momencie straciliśmy bramkę. Mając 5-6 sytuacji bramkowych w takim meczu jak z Legią, którąś trzeba wykorzystać. Mimo to chcę pochwalić chłopaków, bo Legia musiała się napracować żeby wywieźć korzystny wynik. Sędziowanie było tendencyjne - w jedną stronę. Rzut karny nam się należał, a ponadto w decydujących momentach byliśmy traktowani po aptekarsku. Klatt ma założone cztery szwy w trakcie meczu, a sędzia twierdził, że nic się nie stało. Tracimy kolejne frajerskie punkty.
Miroslav Radović: Nie było łatwo, ale dla nas najważniejsze jest zwycięstwo i pierwsze miejsce w tabeli. Mecz był trudny, ale pokazaliśmy, że jesteśmy lepsi. Bartek Grzelak strzelił gola. Mieliśmy kilka innych sytuacji, ale dobrze, że wystarczyło jedno trafienie. Zagraliśmy dziś innym ustawieniem, ale dla mnie nie było to nic nowego. Grałem już kiedyś w takim zestawieniu i dziś znów okazało się ono skuteczne, co najlepiej oddają kolejne trzy punkty na naszym koncie. ŁKS nastawił się na kontry, ale pokazaliśmy komu należy się zwycięstwo. Miałem dziś dwie okazje strzeleckie, ale nie udało się ich wykorzystać. Dobrze, że za tydzień jest kolejny mecz. Może wtedy uda mi się coś ustrzelić? Właśnie na następnym spotkaniu musimy się koncentrować.
Piotr Giza: Ciesze się, że wygraliśmy i zdobyliśmy ważne punkty na wyjeździe. Szkoda, że nie strzeliliśmy drugiej bramki. To pozwoliłoby nam na spokojniejszą końcówkę i pewniejszą grę. Zagrałem dziś od pierwszej minuty i jestem zadowolony z mojej gry. Czy dobrze zagraliśmy w nowym ustawieniu? Skoro mówicie, że dobrze, to chyba tak było (śmiech). Trener mnie ustawił na tej pozycji, dał mi takie zadania i starałem się dobrze z nich wywiązać. ŁKS mnie niczym nie zaskoczył. Ponownie zagrali poprawnie, ale tego właśnie się spodziewaliśmy. Wiedzieliśmy, że nastawią się na kontry i będą czyhać na nasze błędy.
Wojciech Szala: Potwierdza się, że po strzelonej bramce staramy się trzymać wynik. To potwierdza także, że dużo siły wkładamy w początek meczu. Na szczęście siły zaczyna nam brakować w momencie, gdy prowadzimy. Może to kwestia czasu – paru meczów - i wszystko będzie w porządku z naszą grą. Skoro teraz wygrywamy to, co będzie, gdy zaczniemy grać nie przez 30 a 90 minut? Niech się więc boją nasi przeciwnicy.
Śmieszy mnie, gdy słyszę, że łamiemy złe passe. Może z Dyskobolią rzeczywiście można było mówić o pewniej serii. Ale jeżeli chodzi o ŁKS, to nie przesadzajmy. Wygraliśmy z nimi pierwszy raz od 12 lat, ale jak mieliśmy zwyciężać, skoro oni grali w II lidze? Dziś pokazaliśmy, że jesteśmy lepsi i kontrolowaliśmy grę. Bramka była kwestią czasu i dobrze, że padła na początku drugiej połowy.
Autor: Tomek Janus i Woytek