|
Warszawa - Sobota, 25 sierpnia 2007, godz. 19:00 Ekstraklasa - 5. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 10' Astiz
- 34' Giza
- 64' Grosicki
- 66' Roger
- 81' Chinyama
|
5 (2) |
|
Zagłębie Sosnowiec
| 0 (0) |
Sędzia: Jarosław Żyro (Bydgoszcz) Widzów: 9053 Pełen raport |
|
Lucian Brychczy i Jerzy Kowalik - fot. Mishka |
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii): Faktycznie, Zagłębie miało trzy znakomite okazje do strzelanie bramki, choć to my dyktowaliśmy warunki. Prowadząc 2-0 wydawać by się mogło, że nie powinno być już większych problemów. Jednak obawiałem się, że w drugiej połowie będzie jak pod koniec pierwszej, że gramy do przodu, ale zapominamy o grze defensywnej, a przede wszystkim o kryciu przy stałych fragmentach gry. Musieliśmy sobie powiedzieć w szatni prawdę w oczy i zespół pokazał się w drugiej połowie z zupełnie innej strony. O to nam chodziło. Wszyscy chcieliśmy zagrać zupełnie inny mecz, a tym bardziej na własnym stadionie. Wydaje mi się, że był to mecz jakiego oczekiwaliśmy. Przede wszystkim cieszy gra w drugiej odsłonie, bo mimo tego, że prowadziliśmy 2-0, to zespół był ambitny i chciał wygrać jeszcze wyżej. Oprócz zdobytych goli wypracowaliśmy kilka innych okazji do zdobycia bramek i o to nam chodziło.
Jerzy Kowalik (trener Zagłębia S.): Chcę podziękować mojemu przyjacielowi za udzieloną lekcję skuteczności. W pierwszej połowie Legia nie miała zbyt wielu okazji do zdobycia bramki, ale potrafiła wykorzystać dwie z nich. Natomiast my mieliśmy trzy szanse na zdobycie gola. Takie sytuacje na Legii trzeba wykorzystywać. Była również czwarta okazja na początku drugiej odsłony. Może gdybyśmy strzelili kontaktowego gola, to byłoby inaczej. W efekcie gospodarze po trzecim trafieniu grali na luzie, a że w piłkę grać umieją, to skończyło się jak widzieliśmy. Może rezultat jest za wysoki, ale na dzień dzisiejszy taka jest różnica między obiema ekipami. Postaramy się wyciągnąć wnioski z tego meczu i szukać punktów w kolejnych potyczkach.
Kamil Grosicki: Na pewno się cieszę, że wyszedłem od początku i zdobyłem swoją pierwszą bramkę dla Legii. Gdy tylko dowiedziałem się, że trener Jan Urban postawił na mnie, to powiedziałem, że zdobędę dzisiaj gola i faktycznie się udało. Moja radość jest tym większa, że różnie o mnie pisano i mówiono, kiedy przychodziłem na Łazienkowską. Swoją pracą chciałem udowodnić, że się zmieniłem. To dzisiaj zaprocentowało. Głęboko w to wierzę, że nie jest to moje ostatnie słowo. Trener powiedział, że będzie czekał nas ciężki mecz i w żadnym wypadku nie możemy lekceważyć przeciwnika. W pierwszej połowie prowadziliśmy 2-0, ale popełnialiśmy błędy w obronie, które mogły nas kosztować utratę bramki i różnie już mogło być. Jednak skończyło się, jak się skończyło. Rezultat 5-0 mówi sam za siebie. Cieszymy się, że samodzielnie przewodzimy w lidze, ale to jest dopiero 5. kolejka za nami, a sezon jest długi. Teraz czeka nas ciężkie starcie z Zagłębiem Lubin, ale mam nadzieję, że zaprezentujemy się tak skutecznie jak dziś i wygramy.
Jakub Wawrzyniak: Piąty mecz – piąte zwycięstwo i to jest dla nas najważniejsze. Zagraliśmy dziś nie tylko efektywnie, ale także efektownie. Nie patrzmy więc na formę przeciwnika i cieszmy się z wygranej. Jest za wcześnie, żeby patrzyć na naszych rywali. Skupiamy się więc na sobie. Teraz przed nami ważny mecz. Jasne, ze każde spotkanie jest ważne, ale nie co dzień gra się z mistrzem Polski. Zagrało dziś kilku nowych zawodników i pokazali się z dobrej strony. Dobrze wiec, że na każdą pozycję mamy wartościowych zmieników. Trener ma dzięki temu duże pole manewru. Nowi gracze nie tylko nie osłabiają drużyny, ale wnoszę wiele wartościowego.
Piotr Giza: Wcale łatwo nie przyszło mi strzelenie gola. Wszystko dlatego, że był to mój pierwszy gol w lidze. Trafienie dedykuję mojej rodzinie, która była dziś obecna na trybunach. Co do meczu to widać było pewne niedociągnięcia w naszej grze. Ale przecież pierwszy raz graliśmy w takim ustawieniu. Nie ustrzegliśmy się dziś błędów w grze. Szczególnie przy stałych fragmentach. Rozluźniliśmy się i Zagłębie miało kilka doskonałych sytuacji. Na szczęście nie potrafili ich wykorzystać. Szczęście było jednak znów przy nas. Potem graliśmy już dużo lepiej i trzy punkty zostają przy Łazienkowskiej. W pierwszej połowie zagraliśmy słabo. Dobrze, że udało się nam strzelić dwie bramki. Jednak w naszej szatni nie było za wesoło. Po przerwie zagraliśmy jednak do końca. Zagłębie miało już dość i przestali grać w piłkę. Wykorzystaliśmy ich słabość i wynik jest okazały.
Aleksandar Vuković: Miły prezent na urodziny. Chciałbym tak świętować nie tylko w najbliższy piątek po meczu z Zagłębiem Lubin, ale przez kolejnych pięć lat. Ciastek dzisiaj nie kupiłem, ale na wtorek planuję mały poczęstunek. Odnośnie meczu, to nie może tak być, że zespół gości stwarza sobie klarowne sytuacje po rzucie z autu, po kornerze, kiedy całą drużyną jesteśmy ustawieni. Mamy być skoncentrowani, ma być krycie, a w efekcie zostaje jeden albo dwóch rywali bez opieki. To jest brak koncentracji, który nie może nam się przydarzyć. Dzisiaj nie zostaliśmy pokarani, ale w kolejnych spotkaniach może być inaczej i różnie mogą się potoczyć losy. Owszem, wygraliśmy, ale w szatni zamiast radości, zastanawialiśmy się nad tym, dlaczego daliśmy Zagłębiu stworzyć tych kilka groźnych akcji.
Grzegorz Kaliciak (Zagłębie S.): Przyjechaliśmy z założeniem, żeby wywieźć jakieś punkty. Wiadomo, że to Legia musiała wygrać, a my mogliśmy zrobić niespodziankę. Skończyło się stratą pięciu bramek i czas wyciągnąć wnioski. Tym bardziej, że to już nie pierwszy mecz, że mamy dwie, trzy okazje bramkowe i ich nie wykorzystujemy. Nie jesteśmy na tyle dobrym zespołem, na tyle ułożonym zespołem jak Legia, że potrafimy utrzymać sobie piłkę przez większość spotkania. Wypunktowali nas jak juniorów, a mieliśmy okazję do tego, żeby prowadzić i trochę „zamieszać”. Zawsze odkąd pamiętam dobrze mi się grało w Warszawie. Tutaj zawsze była świetna atmosfera. Wiadomo z jakich względów kibice z Żylety głównie milczeli, ale to nie zmienia faktu, że na Łazienkowskiej gra się bardzo dobrze.
Autor: Fumen i Tomek Janus