| |||||||||||||
Ponad 400 kibiców Legii na zakazie oglądało mecz z Lechem - fot. Mishka |
Zomo-line
Spotkania Lech-Legia zawsze cieszyły się olbrzymim zainteresowaniem, zarówno ze strony fanów Lecha, jak i Legii. W tym roku nie było inaczej. Bilety w Poznaniu skończyły się kilka dni przed spotkaniem. Jedynie w stolicy nie było sprzedaży. Na szczęście po raz kolejny z pomocą przyszli nam kibice gospodarzy, którzy udostępnili nam jeden ze swoich sektorów.
Chętnych z naszej strony nie brakowało, a jako że był to już kolejny wyjazd organizowany po kryjomu, wszystko poszło bardzo sprawnie. Legioniści pojawili się w umówionym wcześniej miejscu (nie ma sensu zdradzać gdzie, bo może się jeszcze przydać), gdzie czekała na nas delegacja "Kolejorza". W dwóch turach zostaliśmy szybko i sprawnie przetransportowani na stadion przy Bułgarskiej i zajęliśmy miejsca na skrajnym sektorze trybuny IV. Te znajdujące się najbliżej sektora gości. Nie wzięliśmy ze sobą żadnej flagi, ale był to efekt obustronnych porozumień. Na płocie został wywieszony transparent.
Serwis Legia LIVE! nie miał żadnych złych intencji publikując materiały opisane powyżej. Nie posiadaliśmy wiedzy do kogo należał numer, który był widoczny na zdjęciu. Przedstawione materiały służyły tylko i wyłącznie pełnemu zrelacjonowaniu wydarzeń, które miały miejsce 6 października 2007 na stadionie Lecha w Poznaniu.
Redakcja Legia LIVE!
Warszawa, 12 października 2007 godzina 15:25
Pozostałe trybuny dosyć szybko zapełniły się po brzegi. Wokół wisiało mnóstwo flag, a głośny doping lechitów mógł robić wrażenie. My znajdowaliśmy się zaledwie parę metrów od poznaniaków, a sektory właściwie nie były niczym ograniczone. Organizacja kibiców z Poznania była na tyle dobra, że podobnie jak na Pucharze Polski, obyło się bez konfliktów. Jeszcze przed meczem całkiem nieźle wychodziła komunikacja pomiędzy "Kotłem" i trybuną IV. W dalszej części spotkania znacznie słabiej słychać było młyn Lecha, zapewne ze względu na sporą odległość dzielącą obie trybuny. Nasz śpiew, który rozpoczął sie jeszcze przed meczem, ze względu na niewielką liczbę osób, miał małe szanse przebić się do "Kotła". Na trybunie czwartej słychać nas jednak było doskonale. Najdobitniej świadczyły o tym gwizdy poznaniaków, którzy, gdy tylko głośniej ryknęliśmy, w ten sposób starali się nas zagłuszyć. Nie było to łatwe, bo nikomu z nas nie brakowało zaangażowania. "Mecz można obejrzeć w Canal+. Tu jesteśmy po to, aby zdzierać gardła" - mówił nasz niezawodny wodzirej. Lechitów bardzo denerwował nasz hymn, w związku z czym... kilkanaście razy w czasie spotkania śpiewaliśmy "Mistrzem Polski jest Legia". W pierwszej połowie najlepiej wychodził nam jednak hit z Wiednia. Ale znacznie lepiej było po przerwie.
Wówczas przypomnieliśmy piosenkę rzadziej intonowaną na wyjazdach i wychodziła nam wyśmienicie. "Ole ole, ole ola, i tylko Legia, Legia Warszawa" - przez dobrych kilka minut nasz sektor rytmicznie tańczył i śpiewał. Młyn Lecha cały czas śpiewał swoje, pokazując, że i bez bluzgów na Legię można dobrze się bawić. Mniej odporni byli kibice z czwartej, gdzie nie brakowało nieprzychylnych nam okrzyków, ale wszystkie olewaliśmy. Warto jeszcze wspomnieć o dwóch oprawach Lecha. Jeszcze przed meczem w młynie pojawił się transparent "Od kołyski tak się kręci - fanatycznie pierdolnięci", a powyżej, na piętrze malowana sektorówka. Tym razem zabrakło rac, bowiem lechici już nie raz karani byli przez Komisję Ligi za pirotechnikę. W drugiej połowie Ultras Lech pokazał swoje możliwości po raz drugi - prezentując sporą malowaną sektorówkę z herbem Lecha, stadionem i nazwą ulicy, przy której się on znajduje. Lech swoją solidarność z warszawiakami okazywał skandując parokrotnie hasło "Piłka nożna dla kibiców". O tym, że nasze problemy nie są im obce mógł świadczyć zakazany na Łazienkowskiej dialog. "Walter! Co? Mordo ty moja" - dwa razy w ten sposób "dyskutowaliśmy" z... kibicami Lecha! Poza tym lechici kilkakrotnie skandowali to hasło sami. Czy doczekamy się kolejnych zakazów dla kibiców, którzy nie zamierzają poddawać się reżimowi legijnych działaczy?
Na boisku niestety po raz kolejny musieliśmy uznać wyższość Lecha. Po strzelonym golu cały stadion eksplodował. A my dalej swoje, zamieniając "Ole ole" na "Legia gol alle alle". Niestety po końcowym gwizdku sędziego fetować mogli miejscowi. A radość ich była olbrzymia, co najmniej tak wielka, jakby zdobyli mistrzostwo Polski. Zawodnicy "Kolejorza" jeszcze kilkanaście minut po zakończeniu spotkania biegali dookoła stadionu świętując z kibicami wygraną. My podziękowaliśmy naszym zawodnikom za grę i jeszcze 30 minut zostaliśmy na swoich miejscach, podczas których pokazaliśmy swoje zdanie na temat osób z rządzących klubem. Walter, Miklas i Dziewulski - to oni byli adresatami często mało kulturalnych przyśpiewek. Właścicielowi KP Legia radzono, by kupił sobie klub w Izraelu. Co ciekawe, w wymyślaniu kolejnych wrzutów na prezesa, pomagali nam... sami lechici. Jak widać sława Pana Leszka nie zna granic. Po kilkunastu minutach pod nasz sektor podeszli piłkarze Legii, aby podziękować nam za wsparcie. Poinformowaliśmy ich po raz kolejny, że "Ch... z zakazami, hej Legio jesteśmy z Wami". Chwilę później mogliśmy opuścić stadion i udać się do naszych pojazdów. Po parogodzinnej podróży wróciliśmy do stolicy. Za tydzień wyjazd do Łodzi.
Frekwencja: 26 500
Kibiców gości: 450
Flagi gości: 0
Doping Lecha: 9
Doping Legii: 8
Autor: Bodziach