|
Poznań - Sobota, 6 października 2007, godz. 18:00 Ekstraklasa - 10. kolejka |
|
Lech Poznań
|
1 (0) |
|
Legia Warszawa
| 0 (0) |
Sędzia: Tomasz Mikulski Widzów: 26500 Pełen raport |
|
Konferencja pomeczowa - fot. Woytek |
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii): Szkoda. Wydaje mi się, że dzisiejszy mecz był na 0-0. Spodziewałem się przed samym meczem, że będzie bardziej otwarty a jednak dziś tych sytuacji nie było za dużo. Wszystko wskazywało na to, że skończy się remisem. Żałuję, że przegrywamy mecze, których nie powinniśmy przegrywać. Mówi się trudno. Liga będzie ciekawa. Lech włączył się do rywalizacji o mistrzostwo po dzisiejszym zwycięstwie. Nie jestem zadowolony z gry mojego zespołu. Być może dla niektórych zawodników ten mecz był za wielki.
Jesteśmy zależni od tego, którą nogą wstanie napastnik. Dziś Takesure nie wychodziło zbyt wiele, wejście Grzelaka też nic nie dało. Na pewno zabrakło Edsona, który po lewej stronie potrafi stworzyć sytuacje bramkowe. Z gry defensywnej mogę być zadowolony, chociaż bramka padła z niczego.
Franciszek Smuda (trener Lecha): Po przeanalizowaniu gry Legii w każdym jej meczu, szczególnie z Kielcami, gdzie zgrała dobrze, byliśmy przygotowani pod względem taktycznym, że Legia może nas rozjechać, bo ma dobrą pomoc. Przez 90 minut były takie szachy. Zespoły czekały na swoje błędy. Nam się to udało i dzięki temu wygraliśmy. Nie był to taki mecz jak wiosną, gdy było dużo sytuacji i akcji bramkowych. Wiedzieliśmy, że tego meczu nie możemy przegrać, jeżeli mamy walczyć o mistrza. Zmieniłem Reissa, ponieważ chciałem wzmocnić strefę środkową.
Aleksandar Vuković: To był wyrównany mecz. Długo wydawało się, że zakończy się on wynikiem bezbramkowym lub jednobramkowym zwycięstwem któregoś z zespołów. Niestety to Lech strzelił tę bramkę i wykorzystał fakt, że u siebie jest drużyną bardzo groźną, i że gra tu lepiej niż na wyjeździe. My zagraliśmy troszkę słabiej z przodu i nie stwarzaliśmy sobie zbyt dużo okazji, nie oddawaliśmy też strzałów na bramkę. Ostatnio przegraliśmy z Koroną. Wówczas wyglądało to zupełnie inaczej - przegraliśmy pechowo. Dzisiaj możemy mieć pretensje wyłącznie do samych siebie, bo nie dość, że brakowało nam jakości w ofensywie, to straciliśmy bramkę, która decydowała o wyniku.
Kamil Grosicki: Jeżeli traci się gola na boisku rywala, to ciężko odrobić straty. Tym bardziej, gdy przeciwnikiem jest Lech Poznań. Trybuny ciągnęły ten zespół i po strzelonym golu ciężko było nam cokolwiek zrobić. Staraliśmy się i robiliśmy co w naszej mocy. Sam miałem dobrą okazję, ale piłka przeszła mi po nodze. Dobrze kiwnąłem obrońcę, ale zeszła mi piłka i nie udało się strzelić gola. Jestem z tego powodu bardzo wkurzony.
Nie wystraszyłem się rywali i trochę pociągnąłem naszą grę do przodu. Wzmocniłem ofensywę, ale okazało się, że jest to za mało nie tylko na wygraną, ale nawet na remis. Straciliśmy pozycję lidera i jest mi z tego powodu smutno. Przez dziewięć kolejek byliśmy na czele tabeli, ale przyszły dwie niezasłużone przegrane i Wisła nas wyprzedziła. Nie ma co się jednak załamywać. Musimy przemyśleć pewne sprawy i znów zacząć wygrywać.
Tomasz Kiełbowicz: Zagrałem dziś w pomocy, ale nie była to dla mnie nowość. Przecież już kiedyś grałem na tej pozycji. Co do meczu, to w pierwszej połowie zagraliśmy poniżej oczekiwań. Gdy wydawało się, że po przerwie zaczynamy kontrolować grę, straciliśmy bramkę. Zostało wówczas 15 minut do końca spotkania i trudno było nam odrobić straty. W każdym meczu chcemy wygrywać i tak było i dziś. To jest jednak piłka i nie zawsze można cieszyć się ze zwycięstwa. Czekamy na mecz z Odrą Wodzisław, bo jak najszybciej musimy odrobić stracone dziś punkty.
Wojciech Szala: Przespaliśmy pierwszą połowę i nie wykorzystaliśmy okazji do prowadzenia. Lech się nas bał i widać było strach w ich oczach. Potem powtórzyła się sytuacja z ubiegłego roku i straciliśmy bramkę. Przytrafiło się to nam w drugiej połowie, która wyraźnie przebiegała pod nasze dyktando. To największy ból.
Samo spotkanie nie zachwyciło poziomem. Mało było strzałów, bo było to typowy mecz walki. Widowisko na tym ucierpiało, ale najgorsze jest to, że przegrywamy z drużyną, która stworzyła pół sytuacji.
Hernan Rengifo (Lech Poznań): Oczywiście bramka mnie cieszy, ale nie może być inaczej, gdy twój strzał decyduje o wygranej w takim meczu. Atmosfera była wspaniała, ale nie odczułem, żeby kibice obu klubów się nie lubili. Co do samego gola, to gdy przyjąłem piłkę, nie myślałem za dużo. Rozejrzałem się i najważniejsze było, żeby wpakować ją do siatki. Udało się i strasznie się ucieszyłem. Mecz z trybun obserwowała moja rodzina i widać po raz kolejny przyniosła mi szczęście.