|
Warszawa - Piątek, 19 października 2007, godz. 18:15 Ekstraklasa - 11. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
0 (0) |
|
Odra Wodzisław
| 1 (1) |
Sędzia: Adam Kajzer Widzów: 5557 Pełen raport |
|
Zabawa kibiców na Żylecie. Pierwsza godzina Waler śpi... - fot. Mishka |
Jaka to melodia?
Mecz z Odrą nie wzbudził większego zainteresowania wśród legijnej publiczności. Na trybunach było podobnie jak do tej pory, z jedną różnicą. Zamiast dopingu słychać było muzykę dochodzącą spod Torwaru, przy której legioniści bawili się cały czas. W przerwach śpiewano pieśni o właścicielu klubu - "Stary Walter mocno śpi". 15 minut przed końcem usłyszeliśmy głos z zaświatów. To "Staruch" przejął stery na scenie pod Torwarem i pokazał jak bardzo brakuje go na gnieździe.
Jak Legia gra w Warszawie, to musi padać. Taka reguła obowiązuje ostatnimi czasy. Nie inaczej było dzisiaj przy Łazienkowskiej. Na trybunach zasiadła jedynie garstka fanów - niewiele ponad 5,5 tysiąca osób. Ten mecz pewnie nie różniłby się wcale od wcześniejszych rozgrywanych na naszym stadionie, gdyby nie... happening odbywający się w okolicach Torwaru II. Na rozstawionej scenie muzycy grali na tyle głośno, że spokojnie było ich słychać na całym stadionie. Co prawda przed meczem ta muzyka "gryzła się" z tą tradycyjnie puszczaną z klubowych głośników, ale już w czasie samego spotkania nie było to możliwe. Fani bawili się więc przy dźwiękach "Kolorowych jarmarków" i "Daj mi tę noc". Nie brakowało również weselnych szlagierów - "Gorzka wódka". Zarówno osoby zgromadzone na stadionie, jak i komentatorzy C+, z racji braku wokalu w utworach, bawili się w zabawę "Jaka to melodia?". "Ja po trzech nutkach, a ty Walter?" - słychać było okrzyki kibiców.
Fani, nie zrażeni cenzurą, którą postanowili uprawiać nasi działacze, powtórzyli hasła z ostatnich spotkań - "Walter - mordo ty moja". Niektórzy posiadali nawet koszulki z takim właśnie motywem. Kibice na odkrytej przypomnieli również piosenkę, którą pewnie każdy z nas poznał w przedszkolu. Lekko zmodyfikowaną. "Stary Walter mocno śpi, my się go boimy, na palcach chodzimy..." - śpiewała Żyleta. Kontynuacja piosenki odbywała się już z udziałem Krytej. "Pierwsza godzina!" - skandowała Żyleta. "Walter śpi" - odpowiadali fani spod dachu. "Druga godzina! Walter chrapie. Trzecia godzina! Walter łapie" - po czym następowało rozbieganie się fanów ze środkowych sektorów, aby przypadkiem nikt nie został złapany. Wspomniana scenka miała charakter humorystyczny i właściwie wszystkich zgromadzonych na stadionie rozbawiła do tego stopnia, że zabawę ponawiano jeszcze kilka razy.
Niestety na boisku nasi gracze zachowywali się tak, jakby pierwszy raz grali ze sobą i uciekali od piłki, tak jakby była ona przysłowiowym niedźwiedziem. Prowadzenie Odry było jednak zaskoczeniem dla wszystkich zgromadzonych na stadionie. Cieszyć się z niego nie miał kto. Fani z Wodzisławia, w 9 osób, na nasz stadion przybyli później. Śpiewać raczej nie śpiewali. Na pewno nie było ich słychać. Widać za to było, że potrafią się nieźle bawić, bo przy dźwiękach melodii spod Torwaru bez koszulek tańczyli w sektorze pod zegarem. Na tym właściwie można by zakończyć opis tego, co w piątkowy, chłodny wieczór działo się na trybunach naszego stadionu. Pod koniec miało jednak miejsce wydarzenie jak najbardziej warte opisania.
Nasz wodzirej, "Staruch", przejął mikrofon i zza stadionu przywitał wszystkich zgromadzonych na stadionie. "Mordki moje kochane, stęskniłem się za Wami bardzo" - przywitał się ze wszystkimi. Mimo,
że nie było go wśród nas, był to sygnał dla wszystkich, że zaczynamy śpiewać tak, jak potrafimy najlepiej. Gniazdowy zaintonował swoją ulubioną pieśń, a cały stadion ryknął tak, że piłkarze z pewnością poczuli zmianę klimatu. "Moja jedyna miłość to jest Legia" - ryczeli kibice. "Ceeeeeee" - przez kilkanaście sekund ciągnął Staruch. "CeeeCeeWuKa CeWuKaeS LEGIA" - odpowiadali zgromadzeni kibice. Nasz doping trwał 15 minut i był na najwyższym poziomie. Szkoda, że tak głośno i radośnie nie jest zawsze. "Jesteśmy z Tobą, hej Staruch jesteśmy z Tobą" - śpiewały zgodnie Żyleta i Kryta. Wodzirej jednak nie czekał na komplementy, tylko nakręcał wszystkich do jeszcze większego wysiłku. "Wiem, że potraficie głośniej" - mówił w swoim stylu. I było głośniej. Dokładnie do 89 minuty, wszystko z dedykacją dla tych co spisali NaS na straty. Wtedy, tuż przed końcem meczu, fani z Żylety zaczęli opuszczać trybuny, aby udać się do swojego kolegi, aby wesprzeć go duchowo. Niedługo później sędzia gwizdnął po raz ostatni, a legioniści dalej bawili się, ale już pod Torwarem. "Dziękuję Wam serdecznie. Pamiętajcie, żebyśmy nie dali się nigdy podzielić" - apelował Staruch do wszystkich fanów z Łazienkowskiej. Po czym poprosił o spokojne rozejście się, aby nikomu nie dawać argumentów do krytykowania nas.
Teraz przed nami półtora tygodnia wolnego. Do Krakowa, jak pewnie wszyscy wiedzą, nie jedziemy. Zgodnie z hasłem "Ze sprzętem nie jesteś dla nikogo wzorem", wyjazd na Wisłę i Cracovię odpuszczamy w imię wyższych, niż walka z działaczami, idei. W Grodzisku też nas nie będzie. Kolejny mecz pod koniec października z ŁKS-em w Pucharze Polski.
Frekwencja: 5557
Kibiców gości: 9
Flagi gości: 0
Doping Legii: 3
Doping Odry: 0
Autor: Bodziach