Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Środa, 31 października 2007, godz. 20:30
Puchar Polski - 1/8 finału
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 73' Wawrzyniak
1 (0)
Herb ŁKS Łódź ŁKS Łódź
    0 (0)

    Sędzia: Mirosław Górecki
    Widzów: 1500
    Pełen raport
    Jan Urban i Jose Vicuna - fot. Mishka

    Wypowiedzi pomeczowe

    Jan Urban (trener Legii): Nie chce mi się mówić po prostu. Nie łatwo cokolwiek powiedzieć o tym meczu. Wyglądało to jak byśmy byli w czasie okresu przygotowawczego, na sparingu i gramy na bocznym boisku. Niech już się skończy ta runda, byleby dobrze pod względem wyników, bo to jest przykre. Ważne, że awansowaliśmy, bo mamy nadzieję, że dojdziemy wysoko. Chcemy zdobyć to trofeum, ale w takich warunkach nie ma przyjemności z tego co robimy. Jedźmy lepiej do domów na Wszystkich Świętych.

    Mirosław Jabłoński (trener ŁKS Łódź): Spotkanie można określić jako pojedynek Legii z Bodziem Wyparło, bo naprawdę świetnie się spisywał. Bramka była kuriozalna, bo z takiego kąta uderzyć w krótki róg i trafić to trzeba mieć dużo szczęścia. Natomiast my mieliśmy cholernego pecha w tej sytuacji. Aczkolwiek trzeba przyznać, że gospodarze byli dziś zespołem zdecydowanie lepszym i to jest kwestia niepodważalna. Naszym mankamentem było to, że nie potrafiliśmy dłużej utrzymać się przy piłce. Nie wymienialiśmy podań, co uniemożliwiało podejście bliżej bramki Skaby. Szybko traciliśmy futbolówkę i musieliśmy tracić siły na gonienie rywala by ją odzyskać. Ponadto miałem pewne problemy taktyczne pod względem zmiany zawodników. Ta roszada z Klattem była zdecydowanie za późno, ale liczyłem się, że mogą być przed nami jeszcze dodatkowe dwa kwadranse gry. Ponadto niektórzy moi zawodnicy nie grali dziś w pełni sił, co było spowodowane problemami zdrowotnymi.

    Jakub Wawrzyniak: Szukam w pamięci i szukam, ale tak ładnej bramki chyba jeszcze nie strzeliłem. Co do meczu to kontrolowaliśmy jego przebieg. Szkoda, że naszą dominację potwierdziliśmy tak późno. W kontekście naszych ostatnich porażek zwycięstwo musi cieszyć. Oby nastąpił przełom i wszystko wróciło do normy z początku sezonu. Przy golu przyjąłem piłkę klatką piersiową i wykorzystałem jeden z moich atutów, czyli uderzenie. Bramkarz mówi, że chciałem dośrodkowywać? Oczywiście złośliwie można tak powiedzieć (śmiech). Polak już tak ma, że zawsze szuka negatywów. Prawda jest jednak taka, że chciałem uderzać. Wpadła w idealne miejsce i trzeba się z tego cieszyć. Środowy mecz był dla nas bardzo ważny. Chcieliśmy wygrać, żeby przełamać złą passę. Mieliśmy jednak pod górkę. W pierwszej połowie przeważaliśmy, ale nie udało się wykorzystać rzutu karnego. Zaciągnęliśmy swoisty hamulec psychiczny. Słabe mecze, niewykorzystana jedenastka. Na szczęście w szatni każdy wierzył, że się przełamiemy. Wiedzieliśmy ile ten mecz nam może dać przed kolejnymi spotkaniami ligowymi. Wygraliśmy i to jest najważniejsze.

    Bogusław Wyparło (ŁKS Łódź): Czy Wawrzyniak zdobył ładną bramkę? Strzał jak strzał. Zamierzał się do dośrodkowania, a tu wyszedł gol. W całym meczu to jednak Legia była lepsza. Stworzyła dziesięć dobrych sytuacji a my dwie. Bramka może i była przypadkowa, ale z przebiegu całego spotkania na pewno należała się ona gospodarzom.

    Aleksandar Vuković: To jest żenada. To jest śmieszne. To co się dzieje na tym stadionie to skandal. Nic by się nie działo, gdyby kibice cały czas siedzieli cicho. Ale gdy ktoś źle poda piłkę, pojawia się gromkie „Ooo”. Wtedy jakoś potrafią się odezwać. Nie boję się pana Waltera, ale jeśli kibice walczą z nim, to niech walczą tylko z nim. Niech nie walczą z zespołem. Udają, że są zakochani w klubie. To niech może przemyślą swoje zakochanie. To jest walka z Walterem? A może to załatwianie własnych interesów? Jeżeli kibice mają jakieś pretensje, to niech powiedzą. A reszta niech kibicuje, bo to nie jest dobry sposób walki. Gdy kilka lat temu pojawiły się pogłoski, że mam odejść do Wisły Kraków na płocie pojawił się transparent z hasłem Pinokio adresowanym do mnie. Niech teraz powieszą napis Żyleta Pinokio.

    Autor: Tomek Janus i Fumen