|
Warszawa - Niedziela, 4 listopada 2007, godz. 17:00 Ekstraklasa - 12. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
2 (1) |
|
Ruch Chorzów
| 0 (0) |
Sędzia: Paweł Gil Widzów: 6500 Pełen raport |
|
Dusan Radolsky musiał uznać wyższość Legii - fot. Mishka |
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii): Są spotkania, w których nie wykorzystuje się jeszcze lepszych okazji niż te, które dzisiaj mieliśmy. Aczkolwiek nie zmienia faktu, że skorzystaliśmy z prezentów. Najpierw błąd popełnił bramkarz, później gracz Ruchu, co wykorzystał Takesure Chinyama. W drugiej połowie stworzyliśmy kilka naprawdę groźnych akcji, żeby samodzielnie trafić do bramki, a nie korzystać z prezentów chorzowian. Jednak najbardziej mnie cieszy, że przerwaliśmy tę negatywną passę. Skończył się październik, nastał listopad i wierzę, że będzie to udany miesiąc. Mam nadzieję, że zakończymy te rozgrywki, tak jak je rozpoczęliśmy.
Dusan Radolsky (trener Ruchu): Gratuluję trenerowi Urbanowi zwycięstwa. Cóż, jeżeli moja drużyna będzie dawała takie prezenty, jak w meczu z Legią, to trudno liczyć na wygraną. Straciliśmy głupie bramki, a co gorsza nie strzelaliśmy z dogodnych sytuacji.
Jan Mucha: To był dobry mecz z naszej strony. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy kilku dobrych okazji. Wygraliśmy jednak zasłużenie, bo byliśmy po prostu lepszym zespołem. Mówicie, że kilka razy uratowałem Legię przed stratą bramki? Ale w tym nie ma nic dziwnego. To były normalne sytuacje. Przecież od tego jestem. Bardzo chcieliśmy dziś wygrać i od pierwszych minut zagraliśmy agresywnie. W następnych meczach też chcemy zdobywać komplet punktów. Znów musimy zacząć wygrywać i gonić czołówkę. W pierwszej połowie sporo pracy miałem po strzale Jezierskiego. To była trudna sytuacja. Nie wyczekałem go do końca, ale na szczęście i on nie miał za bardzo gdzie strzelać. Obroniłem jego uderzeni i nadal było 1-0 dla nas.
Piotr Bronowicki: Zagrałem pierwszy raz po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją i na pewno nie było łatwo. Wygraliśmy i są powody do radości. Po ostatnich trzech porażkach w lidze bardzo chcieliśmy ograć Ruch. Nasza determinacja była więc bardzo wysoka, ale to chyba było doskonale widać. Sprężyliśmy się i wygraliśmy po długiej przerwie. O żadnym świętowaniu nie ma jednak mowy. Zagrałem na prawym skrzydle, ale wiem że Kuba Rzeźniczak łatwo nie pogodzi się ze stratą miejsca w wyjściowej jedenastce. Tylko, że i ja nie zamierzam odpuszczać. Zobaczymy co będzie dalej. Niech gra lepszy.
Aleksandar Vuković: Mieliśmy dziś przebłyski dobrej gry i stworzyliśmy kilka niezłych akcji. Zabrakło wykończenia i wtedy mecz wyglądałby jeszcze lepiej. Jesteśmy jednak zadowoleni, bo dziś naszym celem było zdobycie trzech punktów. Przecież już dawno nie dopisaliśmy na naszym koncie kompletu oczek. Wygraliśmy i to jest najważniejsze. Na razie nie patrzymy jednak wyżej niż na drugie miejsce w tabeli. Najpierw musimy wrócić na pozycję wicelidera i wówczas zobaczymy co dalej.
Ruch to solidny zespół. Miał całkiem niezły początek sezonu. Później zagrał nieco słabiej, ale bez większych problemów powinni znaleźć się w środkowej strefie tabeli.
Tomasz Sokołowski (Ruch Chorzów): Cieszę się, że kibice przyjęli mnie tak ciepło. Smutno mi z powodu wyniku. Przyjechaliśmy z zamiarem wywiezienia zdobyczy punktowej, ale ta sztuka się nam nie udała. Legia szybko otworzyła wynik, choć z ławki rezerwowych uderzenie Edsona nie wyglądało groźnie. Śliska murawa zrobiła jednak swoje. Później sami mieliśmy dwie dogodne sytuacje i szkoda, że nie udało się nam doprowadzić do remisu. Wtedy byłoby jeszcze ciekawiej. Usiłowaliśmy odrobić straty po przerwie, a Legia przyczaiła się i liczyła na kontry. Po jednej z nich Chinyama strzelił na 2-0. Chwilę później pojawiłem się na boisku, ale wtedy walczyliśmy tylko o honorowe trafienie. Gdyby było 1-0 to różnie mogłoby jeszcze być. Przy dwubramkowej stracie podświadomie myśli się o dużej stracie, a uciekający czas tylko powiększa nerwowość. Głowa inaczej już wtedy pracuje.
Po meczu wymieniłem się koszulkami z Tomkiem Kiełbowiczem. Kto wie, może był to mój ostatni pierwszoligowy występ na Łazienkowskiej? Gra na tym stadionie zawsze była dla mnie przyjemnością. Cieszę się, że dziś trener dał mi choć na kilka minut pojawić się na boisku. Miło się tu przyjeżdża. Kibice o mnie nadal pamiętają. I tylko szkoda, że Ruch przegrał.
Autor: Fumen i Tomek Janus