Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Chorzów - Sobota, 24 listopada 2007, godz. 16:00
Ekstraklasa - 15. kolejka
Herb Polonia Bytom Polonia Bytom
  • 75' Wolański
1 (0)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 34' Roger
  • 73' Chinyama
2 (1)

Sędzia: Jacek Walczyński
Widzów: 2500
Pełen raport
Pół tysiąca kibiców Legii dopingowało swoją drużynę na stadionie Śląskim - fot. Mishka

Całe życie na zakazie

"Jesteśmy zawsze tam, gdzie nasza Legia gra" - zgodnie ze słowami naszej sztandarowej wyjazdowej pieśni, nie mogło nas zabraknąć na stadionie Śląskim na meczu z Polonią Bytom. Po raz kolejny wbrew idiotycznym zakazom naszych działaczy, dopingowaliśmy na żywo nasz ukochany klub. Obiekt, na którym tydzień temu świętowano awans do ME, tym razem był strasznie smutny - wiatr hulał po trybunach, na których zasiadło zaledwie 2500 kibiców. Przy 47 tysiącach krzesełek sprawiało to przygnębiające wrażenie.

Był to dla nas ostatni w tym roku wyjazd. Liczba miejsc była ograniczona, ale wszystkie wejściówki rozeszły się bez problemu. Chętnych było nawet więcej i ci, jak się później okazało, mogli spokojnie kupować bilety w kasach stadionu. Tym razem na trasie katowickiej było znacznie mniej policji interesującej się kibicami. Bez problemu dotarliśmy więc na miejsce zbiórki, gdzie każdy z nas przywdział białą koszulkę z napisem "diffidato per tutta la vita" ("całe życie na zakazie"). Pod Stadion Śląski i przeznaczony dla nas sektor przemieściliśmy się bez kłopotu. W pobliżu znaleźli się mundurowi, którzy chcieli ograniczyć kontakty warszawiaków z bytomianami. Tym bardziej, że obie grupy na stadion wchodzić miały sąsiadującymi ze sobą wejściami. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami było na tyle spokojnie, że policja mogła stać z daleka, kiedy poloniści przechodzili tuż obok nas. Na co dzień byłby to widok raczej z bajki. A jednak solidarność kibicowska potrafi zdziałać wiele.

W końcu pół godziny przed meczem zaczęliśmy wchodzić na obiekt. Każdy z obecnych musiał przy wejściu odsłonić twarz do kamery, tak aby pan Stefan miał później ułatwione zadanie związane z identyfikacją niepokornych. Widok zupełnie pustego kolosa sprawiał przygnębiające wrażenie. Zresztą sam stadion (mowa o trybunach) jest fatalny. Zachwycać mogą się nim jedynie dziennikarze, którzy nigdy na nim nie byli, bądź też niewiele podróżowali. Bez dwóch zdań, organizacja meczu otwarcia Euro 2012 w tym miejscu byłaby kompromitacją. Aby ten obiekt doprowadzić do porządku, trzeba byłoby obecne trybuny zrównać z ziemią i postawić nowe, bliżej boiska i bardziej strome, najlepiej dwupoziomowe. Kolejną ciekawostką na meczu Orange Ekstraklasy na stadionie, bądź co bądź, Narodowym, był brak zegara.
Polonia zajęła miejsca pod słynną już wieżą, która jest kolejnym beznadziejnym elementem stadionu. Na płocie wywiesili jedną dużą flagę - "Jeszcze Polonia nie zginęła" i dwie mniejsze. Na meczu "u siebie" pojawiło się ich zaledwie tysiąc. To niewiele, zwłaszcza, że na I ligę czekano tu długie lata, a ostatniego meczu z Legią pewnie pamięta niewielu z bytomian. My zasiedliśmy sektor dalej niż Polonia, oddzieleni zaledwie siatką, sektorem buforowym i kilkunastoma ochroniarzami. Już na wstępie daliśmy znać o sobie - "Jesteśmy zawsze tam...". Również Polonia wykonywała tę pieśń, zwracając uwagę na to, że dla nich każdy mecz swojej drużyny wiąże się z podróżowaniem. Tych kilkanaście kilometrów nie może być jednak usprawiedliwieniem słabiutkiej tego dnia frekwencji. Przecież gdyby był to zupełnie legalny wyjazd i brali w nim udział sosnowiczanie (tych było zaledwie kilkunastu), gospodarze pewnie byliby w mniejszości.

Spotkanie rozpoczęło się parę minut po 16 i obie ekipy starały się śpiewać jak najgłośniej. Z różnym skutkiem. Z obu stron można się było spodziewać więcej. Tym niemniej kilka razy echo odbijało się od trybuny krytej, znajdującej się naprzeciwko. Przedmeczowe ustalenia o braku wzajemnych "pozdrowień" zostały dotrzymane. Kością niezgody okazały się zgody Polonii i Legii. Warszawiacy bluzgali na Arkę, bytomianie na Zagłębie. Kiedy my śpiewaliśmy "Polska bez Śląska" otrzymaliśmy... brawa. "Górny Śląsk, Górny Śląsk" - skandowali poloniści. Na szczęście tego dnia nie pojawił się delegat Tomaszewski. Gdyby nie to, zapewne nie moglibyśmy śpiewać "hitu z Wiednia", w którym oprócz słów, każdy z nas unosi w górę zaciśniętą pięść (białą!).

Przed przerwą mieliśmy pierwszą okazję do radości - Roger pięknym strzałem pokonał golkipera Polonii i mogliśmy śpiewać, że "Legia dziś trzy punkty ma". Co prawda gospodarze cały czas skandowali, że ich interesuje tylko zwycięstwo, ale patrząc na poczynania grajków w czerwono-niebieskich trykotach, trudno było brać na poważnie te pobożne życzenia. W II połowie obie drużyny zdobyły jeszcze po jednym golu i właściwie nic więcej interesującego się nie działo. Poziom dopingu obu ekip nie był najwyższy - podobnie jak przed przerwą. Po meczu pod nasz sektor podeszli piłkarze Legii i podziękowali nam za wsparcie. Oprócz oklasków usłyszeli hasło, które realizujemy od początku sezonu - "Ch... z zakazami, hej Legio jesteśmy z Wami". Oczywiście w tym miejscu należą się podziękowania wszystkim ekipom, które pomogły nam w dostaniu się na Śląski.

Pierwsi ze stadionu wyszli bytomianie, w naszą stronę poleciało kilka śniegowych piguł, ale na odpowiedź śnieżną nie mogli liczyć. Na naszym sektorze po prostu nie było śniegu. Niewiele później nasza ekipa opuściła trybuny i udała się do zaparkowanych w pobliżu samochodów. Gdy jeden z funkcjonariuszy przez "szczekaczkę" powiadomił swoich kolegów, że pod pobliskim Carrefourem ganiają się legioniści z Polonią, niemal natychmiast do akcji ruszyły 4 kabaryny, które nie zważając na idący wąską uliczką tłum, zaczęły pędzić na ślepo. Całe szczęście, że mundurowi w wyniku "interwencji" nikomu nie zrobili krzywdy.

Przed nami już tylko 2 mecze Legii na obcym stadionie - we wtorek w Chorzowie w Pucharze Ekstraklasy i w piątek w Krakowie. W końcu działacze Legii będą mogli unieść w górę ręce w geście triumfu, bo... nas tam nie będzie. PE jest przez kibiców bojkotowany, a na stadion przy Kałuży, podobnie jak na mecz z Wisłą, zgodnie z hasłem "Ze sprzętem nie jesteś dla nikogo wzorem...", nie wybieramy się.

Frekwencja: 2500
Kibiców gości: 500
Flagi gości: 0

Doping Polonii: 6
Doping Legii: 6

Autor: Bodziach