|
Warszawa - Środa, 19 marca 2008, godz. 18:20 Puchar Ligi - 1/2 finału |
|
Legia Warszawa
|
1 (1) |
|
Wisła Kraków
| 1 (0) |
Sędzia: Jarosław Żyro Widzów: 2544 Pełen raport |
|
Dwa giganty polskiej ligi... a na Łazienkowskiej stadion świecił pustkami - fot. Mishka |
Poczucie bezpieczeństwa
Spotkanie Legii z Wisłą nie wzbudziło większego zainteresowania kibiców. Na trybunach panowała dobrze znana z tego sezonu atmosfera. Co ciekawe hasło "Nie ma Legii bez Żylety" i wulgarne okrzyki pod adresem Mariusza Waltera zaczęli skandować fani z Krakowa. Legioniści nagrodzili wiślaków brawami i sami przyłączyli się do obrażania ITI i działaczy Legii. Wielu z kibiców cały czas mocno przeżywała sytuację z poniedziałku, kiedy na naszym stadionie, za aprobatą pracowników klubu, pojawiło się graffiti Polonii.
Dla każdego kibica stadion naszego klubu to drugi dom. Niestety mało kto z pracujących w klubie osób utożsamia się z Legią, więc zrozumienie tego problemu jest im obce. Wydanie zgody na wymalowanie polonijnego graffiti to dla nas złamanie świętości. Coś, czego nie da się w żaden sposób wytłumaczyć. Nie da się ukryć, że w ten sposób ITI i KP Legia zniechęciły do siebie niektóre nawet najbardziej popierające je osoby.
Przybyli do Warszawy kibice z Krakowa znacznie lepiej niż nasi działacze rozumieją ten problem. Wiślacy, z którymi od lat nie żyjemy w dobrych stosunkach, potrafią jednak unieść się ponad klubowe antypatie i współczuć nam nienormalnej sytuacji w Legii. To właśnie kibice spod zegara zaczęli skandować hasło "Nie ma Legii bez Żylety". Po chwili otrzymali oklaski od legionistów. Warszawiacy przez cały mecz nie prowadzili dopingu. Tylko raz na jakiś czas wyrażali swoje zdanie o ITI i prezesie Miklasie. Atmosfera na trybunach przypominała raczej sparing niż mecz najlepszych krajowych drużyn w półfinale krajowego pucharu. Do ciszy panującej na trybunach przyłączyli się przyjezdni. W sektorze gości zasiadło ich 116, na płocie wywiesili 3 flagi.
Już na początku meczu dała o sobie znać niska frekwencja. Piłka, po kopnięciu przez jednego z graczy Wisły, normalnie zostałaby złapana przez jednego z kibiców. Jako że większość krzesełek było pustych, futbolówka trafiła w jedno z nich i z hukiem złamała oparcie. Kibice żartowali, że gracz z Krakowa za swoje niekulturalne zachowanie powinien zostać ukarany zakazem stadionowym.
Poczynania zawodników na boisku nie wzbudzały większego zainteresowania publiczności. Tylko raz na jakiś czas słychać było okrzyki pod adresem PZPN po kontrowersyjnych decyzjach sędziego oraz krzyki jednego z kibiców "morderca" pod adresem Dariusza Dudki. Orkiestra wynajęta przez klub próbowała rozkręcić doping na trybunie krytej. Bez większych efektów. Do śpiewów włączały się pojedyncze osoby. W drugiej połowie pod dachem największe poruszenie wywołała "awaria" żółtej barierki. Ta przewróciła się i poleciała parę rzędów niżej, mogąc zrobić krzywdę zasiadającym tam kibicom. I tym razem zniszczenie nie było wynikiem celowych działań zorganizowanej grupy bandytów z Żylety, ani misternego planu dilerów.
Po zakończeniu meczu wszyscy szybko opuścili trybuny. Po dwugodzinnym staniu na mrozie każdy z nas z chęcią przeniósł się do ciepłego mieszkania, w którym z pewnością nigdy nie pojawi się żadne hasło sławiące lokalnego rywala. W Wielką Sobotę nasz zespół czeka wyjazdowe spotkanie z Widzewem. Tak więc życzenia świąteczne... odłóżmy do soboty.
Frekwencja: 2544
Kibiców gości: 116
Flagi gości: 3
Doping Legii: 0
Doping Wisły: 0
Autor: Bodziach