|
Warszawa - Niedziela, 30 marca 2008, godz. 14:45 Ekstraklasa - 23. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
2 (0) |
|
Korona Kielce
| 0 (0) |
Sędzia: Hubert Siejewicz Widzów: 7017 Pełen raport |
|
Jacek Zieliński na Łazienkowskiej w roli trenera Korony - fot. Mishka |
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii): Trudno mi wytłumaczyć dlaczego nas tak dużo kosztowało wejście w mecz, bo nie tak planowaliśmy pierwszą połowę. Chcieliśmy grać bardzo agresywnie, wysoko. Później akcja Korony nas zdekoncentrowała bardziej niż gości i na pewno będziemy na ten temat rozmawiać. Zresztą w pierwszej połowie mieliśmy trochę szczęścia, bo to kielczanie mogli schodzić do szatni prowadząc. Natomiast z ławki rezerwowych miałem wrażenie, że ten kto strzeli pierwszą bramkę, ten wygra. Tak się stało. Szybko strzelona bramka po zmianie stron pozwoliła na nabranie większej pewności. Z upływem czasu mieliśmy więcej sytuacji, ale zabrakło skuteczności. Na pewno nie był to dobry mecz z naszej strony, ale takie spotkania również należy wygrywać. Cieszą trzy punkty, tym bardziej, że zespoły z czołówki zwyciężyły w swych potyczkach. Natomiast sama gra nie nastraja optymistycznie.
Jacek Zieliński (trener Korony): Mówiłem przed meczem, że droga do sukcesu na Łazienkowskiej będzie zależna od dobrej skuteczności. Wiadomo było, że nie stworzymy sobie mnóstwa sytuacji bramkowych, tak jak miało to miejsce w potyczkach z Jagiellonią czy Polonią Bytom. Niestety ta skuteczność była u nas fatalna. Mieliśmy kilka akcji, których nie wykorzystaliśmy. Legia zagrała bardzo skutecznie, a później kontrolowała przebieg wydarzeń. Po drugiej bramce nasze nadzieje na zwycięstwo prysły jak bańka mydlana.
Marcin Burkhardt (Legia Warszawa): Cieszę się, że wygraliśmy i miałem okazję pożegnać się z kibicami w dobrych nastrojach. Aczkolwiek przyznam się, że nie spodziewałem się braw na stojąco. Choć nie popłynęła z oczu łza, to w szatni się nieco rozkleiłem, bo czuję spory sentyment do tego klubu. Na oficjalne pożegnania przyjdzie jeszcze czas. Teraz mnie czeka lot do Szwecji.
Aleksandar Vuković (Legia Warszawa): Wydaje mi się, że to był nasz najlepszy mecz w tej rundzie. W spotkaniu z Zagłębiem Lubin też zagraliśmy dobrze. Chcemy wygrywać następne mecze, chcieliśmy wygrać ten mecz. To się udało i to jest sprawa pierwszorzędna. Na pewno nie spodziewaliśmy się dopingu, bo wiemy jak było w poprzednich meczach. Można powiedzieć, że to był dla nas pozytywny szok. Cieszę się, że niektórzy koledzy, którzy tu przyszli niedawno, mogli zobaczyć jak to jest, jak trybuny przynajmniej przez pewien czas żyją na Legii. Jest to zupełnie inna sprawa. Mam nadzieję, że to nie był żart, że to jest po prostu tendencja, która w każdym meczu będzie widoczna i będziemy mieli coraz większą pomoc naszych kibiców. Jest ona nam po prostu potrzebna, jeżeli walczymy o takie cele o jakie walczymy. Na pewno mamy taki układ w tabeli, że musimy wygrywać mecz za meczem jeżeli chcemy myśleć chociaż o drugim miejscu, dlatego nie liczymy, które to jest zwycięstwo z rzędu. Chcemy wygrywać wszystkie mecze, żeby utrzymać drugą pozycję.
Sebastian Szałachowski (Legia Warszawa): Bardzo się cieszę, że wróciłem. Nie czułem już żadnego bólu. Nie miałem żadnego stresu przed powrotem na boisko, bo wiem na co mnie stać. Chciałem tylko, żeby mnie noga nie bolała. Cieszę się, że miałem udział przy pierwszej bramce. Myślę, że to zasługa całego zespołu, że 60 minut harowaliśmy na zwycięstwo. Na początku drugiej połowy szybko strzeliliśmy bramkę. Na pewno zaczęło się nam lepiej grać, mieliśmy inicjatywę, potem strzeliliśmy drugą bramkę i postawiliśmy kropkę nad i.
Jan Mucha (Legia Warszawa): Ciężki mecz dzisiaj mieliśmy. Nie mogliśmy „odpalić” na początku. W pierwszej połowie naprawdę trudno nam się grało, bo Korona potrafi grać dobry futbol. Jednak obie ekipy miały dogodne sytuacje bramkowe, ale to my je wykorzystaliśmy i wygraliśmy to spotkanie. Zwycięstwo na zero z tyłu musi cieszyć. Przed nami mecz pucharowy, na którym trzeba się skoncentrować. Kolejne spotkanie zakończone na naszą korzyść, ale nie chodzi o serie, tylko o wygrywanie.
Wojciech Kowalewski (Korona Kielce): Jak się nie strzela, to się nie wygrywa spotkań. Teraz szanse na dobry wynik w lidze znacznie zmalały. Do tego dochodzą wydarzenia z ostatnich dni, które nie ułatwiają nam życia. Owszem, jesteśmy jakby poza tym wszystkim. Jednak postanowiliśmy wyjść na boisko z opóźnieniem. Nie mogło przyjechać co najmniej dwóch kolegów, którzy zostali odsunięci od tego meczu. Przede wszystkim mam na myśli Hermesa, który jest kluczowym zawodnikiem oraz naszym liderem. Jestem wdzięczny, że kibice Legii mnie pamiętają i tak dobrze mnie przyjęli. Na pewno byłbym bardziej usatysfakcjonowany, gdyby udało się wywieźć stąd korzystny rezultat.