Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 12 kwietnia 2008, godz. 17:00
Ekstraklasa - 25. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    0 (0)
    Herb Lech Poznań Lech Poznań
    • 85' Pitry
    1 (0)

    Sędzia: Robert Małek
    Widzów: 9500
    Pełen raport
    Chinyama nie znalazł drogi do bramki Kotorowskiego - fot. Mishka

    Punkty pojechały do Poznania

    Legioniści w meczu o 6 punktów nie sprostali Lechowi Poznań. Podopieczni Jana Urbana zagrali słabo i w końcówce meczu stracili gola po strzale Przemysława Pitrego. Lech wygrał na Łazienkowskiej po raz pierwszy od 13 lat. Od 41. minuty spotkania Legia grała w dziesiątkę, bo za drugą żółtą kartkę murawę musiał opuścić Marcin Smoliński. Po przerwie lechici wykorzystali przewagę jednego zawodnika i wywieźli z Warszawy komplet punktów.

    Mecz Legii z Lechem zapowiadany był jako widowisko, które miało zelektryzować całą Polskę. Tym bardziej, że obie drużyny walczą o drugie miejsce w tabeli, premiowane grą w europejskich pucharach. Ale poziom spotkania nie zachwycił. Obie drużyny w pierwszych trzech kwadransach nie potrafiły stworzyć sytuacji, po której bramkarze byliby zmuszeni wyciągać piłkę z siatki. Po jednej ze składnych akcji „wojskowych” Takesure Chinyama trafił nawet w słupek, ale i tak był na pozycji spalonej.

    Ciekawie, a raczej nieciekawie dla Legii, zaczęło się robić w 41. minucie. Wtedy to drugą żółtą kartę i w konsekwencji czerwoną obejrzał Smoliński. Okazało się, że był to przełomowy moment meczu. Jan Urban musiał zrezygnować z trójkąta Aleksandar Vuković – Piotr Giza – Roger. Po przerwie kapitana Legii zastąpił Maciej Rybus. Impetu legionistom starczyło na kilka pierwszych minut. Później do głosu coraz częściej zaczęli dochodzić goście. „Wojskowi” zostali zepchnięci na własną połowę i tam starali się odpierać ataki lechitów. Dobrze w bramce spisywał się Jan Mucha, który obronną ręką wychodził nawet z największych opresji.

    Legia z rzadka usiłowała się odgryzać przyjezdnym, ale w grę podopiecznych Jana Urbana wkradł się chaos. Gdy juz udało się raz na jakiś czas oddalić zagrożenie spod własnej bramki, legioniści nie potrafili wymienić kilku dokładnych podań. Źle podawana piłka szybko padała łupem lechitów. Jedną z lepszych akcji miał Rybus. Młody zawodnik dostał dobre podanie i znalazł się z piłką w polu karnym. Uderzenie w krótki róg na słupek sparował jednak Krzysztof Kotorowski. „Ryba” miał jeszcze jedną szansę na strzelenie gola. Uruchomiony prostopadłym zagraniem Rogera, pomknął prawą stroną pod bramkę Lecha, wpadł w pole karne i został przewrócony. Gdy wszyscy oczekiwali rzutu karnego, sędzia Robert Małek podjął decyzję, że do przewinienia doszło tuż przed linią 16. metra. Jedenastki więc nie było, podobnie jak gola dla Legii.

    Gdy stadionowy zegar wskazywał 87. minutę, wydawało się, że osłabieni legioniści dowiozą bezbramkowy remis do końca. Wystarczył jednak jeden błąd i piłka wylądowała w siatce Legii. Wówczas to dobrym dośrodkowaniem z lewej strony boiska popisał się Ivan Djurdjević. Do piłki chciał wyjść Mucha, ale po dwóch krokach zrezygnował z przecinania podania. Piłka minęła nieasekurowanego Tomasza Kiełbowicza i spadła wprost na głowę Przemysława Pitrego. Po jego uderzeniu futbolówka między nogami bramkarza Legii wpadła do bramki i było 0-1.

    W ostatnich dwóch meczach „wojskowi” pokazali jednak, że potrafią strzelać gole w końcówkach. W sobotni wieczór nie było jednak powtórki z rozrywki. Bardzo bliski szczęścia był jednak „Tejkszur”. Napastnik Legii znalazł się z piłką przed Kotorowskim. Gdy wydawało się, że wyrównujący gol musi paść, desperackim wślizgiem uderzenie legionisty zablokował Dawid Kucharski. Na więcej Legii nie było stać.

    Po porażce z Lechem legioniści spadli z miejsca gwarantującego start w europejskich pucharach. Do końca rozgrywek pozostało jeszcze pięć kolejek, ale jeżeli Legia chce wyprzedzić konkurentów, musi grać zdecydowanie lepiej. Pytanie tylko kto ma grać? Brak transferów, kontuzje i kartki powodują, że Jan Urban ma coraz mniejsze pole manewru.

    Autor: Tomek Janus